XXII. "Wystarczy się poddać"

95 12 0
                                    

Bolało. Tak strasznie bolało i nie mogłam tego znieść. Patrzyłam prosto na swoje odbicie. Na te czerwone oczy. Oczy mordercy. Mimo że płakały, to ich kolor cały czas przypominał mi, że kogoś zabiłam.

W lustrze nie widziałam już siebie. Choć tak bardzo chciałam ujrzeć, kompletnie nie widziałam. Ktoś na mnie patrzył ale to nie byłam ja. To nie była Crystal...

A może właśnie była. Może już nie przypominała tej, którą znali Cullenowie czy Ethan, ale to nadal była ona. Mimo to nie mogłam patrzeć w lustro i widzieć jakby tą samą osobę ale kompletnie inną. Nie mogłam tego znieść.

Wzrokiem przeleciałam po blacie, by chwilę później zacząć otwierać szuflady na oślep. Nie wiedziałam właściwie czego szukam. Miałam jedynie przeczucie, że jeżeli to znajdę to będę wiedziała. To wszystko bez sensu. Co ja w ogóle chciałam zrobić?

Chciałam tylko przetrwać, lecz dopiero teraz naprawdę zrozumiałam co to właściwie oznaczało. Dopiero teraz zrozumiałam, że moją chęć przetrwania mnie zabiła i to ona sprawiła, że stałam się potworem.

Gdy już chciałam przestać szukać, mój wzrok natrafił na nożyczki i wtedy zrozumiałam co powinnam zrobić. Więc zrobiłam to. Bez najmniejszego zawahania. Włosy jeszcze przed chwilą sięgające mi za łopatki teraz nie sięgały nawet do ramion. Ponownie spojrzałam w lustro i tym razem już dużo łatwiej było mi patrzeć na swoje odbicie.
To już nie była ta sama Crystal. Może to głupie, ale wampirzyca z czerwonymi oczami i tymi krótkimi włosami nie wyglądała jak Crystal Stone. Bo nią nie była i doszło do mnie, że już nigdy nie będzie.

***

Szłam przez korytarz, choć właściwie nie wiedziałam dlaczego. Chciałam jak najszybciej znaleźć się z powrotem w moim pokoju. Niespodziewanie zza zakrętu wyszła Jane, a ja stanęłam jak wryta gdy tylko ją zobaczyłam.

Chciałam odwrócić się i uciec, jednak już nic nie mogłam zrobić. Po prostu stałam i czekałam aż się odezwie, gdyż po jej minie wywnioskowałam, że nie powstrzyma się od komentarza. A szkoda.

Wiedziałam jak bardzo blondynka cieszy się z mojego obecnego stanu. Cieszyła się z tego, że zostałam złamana i w ogóle mnie to nie dziwiło.

- Ładna fryzura. Pasuje ci – odezwała się wampirzyca, a kpina w jej głosie doprowadzała mnie do szału.

- Pierdol się, Jane!

***

Znowu płakałam. Dusiłam się własnymi łzami, podobnie jak dusiła się moja dusza. W tym wszystkim najgorsze było to, że nie zamierzałam nic z tym robić. Kompletnie nic.

Niespodziewanie drzwi z do mojego pokoju z impetem się otworzyły, dlatego szybko wyszłam z łazienki sprawdzić o co chodziło. Na środku pomieszczenia stał zdezorientowany Evren, którego mina wyrażała tylko większe zaskoczenie od momentu gdy jego wzrok spoczął na mojej osobie.

- Crystal ty... – nie dokończył tego zdania, jedynie na zmianę otwierając i zamykając usta.

- Tak, zrobiłam to – przyznałam drżącym głosem, ale ten ku mojemu zdziwieniu pokręcił przecząco głową.

- Ty płaczesz – powiedział powoli do mnie podchodząc – Ale jak?

Odruchowo chciałam się cofnąć, jednak nie miałam na to siły. Wzruszyłam tylko ramionami, czując jak kolejna z łez powoli płynie po moim policzku. A potem kolejna i jeszcze jedna.

- Nie wiem... ja już nic nie wiem...

Miałam mentlik w głowie. Tak to dobre określenie na to co czułam. Nie miałam pojęcia jakim cudem płakałam, przecież wampiry nie potrafiły płakać. Ale ja czułam te łzy i jeżeli czegoś jeszcze byłam pewna to tego, że są prawdziwe.

- Ale ja wiem – odparł znienacka, a ja spojrzałam na niego zaskoczona – Ty nie tylko kontrolujesz materię, Crystal. Ty też ją tworzysz.

- Co? O czym ty mówisz? – kompletnie nie rozumiałam jego toku myślenia.

Mogło to mieć związek z faktem, że aktualnie docierało do mnie bardzo niewiele informacji. Choć bardziej z tym, że uważałam, że wampir plecie bzdury.

- Powiedziałaś, że jeżeli dar uzna, że będziesz gotowa na panowanie nad czymś bardziej niż do tej pory to wtedy tak to zadziała. Pamiętasz? – pokiwałam twierdząco głową, bo pamiętałam bardzo dobrze – Więc teraz jesteś. Teraz jesteś wystarczająco silna, by panować nad tym darem całkowicie.

Parsknęłam ironicznie śmiechem, bo tylko na tyle było mnie stać. Ja? Silna? Dobre żarty. Może wcześniej, gdy napędzana byłam nienawiścią, mogłabym się zgodzić. Ale teraz? Jedynie jaka byłam to pełna rozpaczy. A to nie miało nic wspólnego z siłą.

- Mówię poważnie, Crystal. Dla Volturich byłaś najpotężniejsza z tamtymi umiejętnościami więc wyobraź sobie co zrobią gdy dowiedzą się o tym.

- O czym, Evren? O tym, że mnie pokonali?! – krzyknęłam bezrefleksyjnie, zauważając że obraz mi się zamazuje.
Sekundę później poczułam kolejne łzy spływające po moich policzkach, boleśnie przypominające mi o tym jak bardzo się mylił.

- O tym, że jesteś silniejsza niż myśleli.

- Silniejsza? – zapytałam z niedowierzaniem – Czy to ci wygląda na siłę? To?!

- Wiem, że teraz tego nie widzisz, ale...

- Nie ma ale! Nie widzę bo nie ma czego zobaczyć. Nie widzę bo... bo...

Chciałam być silna, naprawdę chciałam, ale nie mogłam. Już po prostu nie mogłam. I miałam gdzieś co uważał Evren, a nawet to co uważał Aro. A może przede wszystkim to. Nie miałam nawet siły by o tym myśleć. Już na nic nie miałam siły. Chciałam po prostu zniknąć...

Poczułam pragnienie śmierci, ale tak zupełnej, żeby nawet resztki moich popiołów nie zostały na tej ziemi.

- Wiem, że chcesz...

- Nie wiesz – mruknęłam pod nosem – Nic nie wiesz, Evren.

- Więc mi wytłumacz – poprosił, a ja tylko odwróciłam wzrok.

- Nie chce już czuć, rozumiesz? Nie chcę myśleć, nie chce cierpieć... Po prostu już nie chce...

- Wszystko się ułoży, Crystal. Zobaczysz.

- Nic się nie ułoży. Nie dopóki tutaj jestem. A oboje dobrze wiemy, że nigdy się stąd nie wydostanę. Nigdy – powiedziałam łamiącym się głosem – Chce po prostu wyłączyć uczucia i już nic nigdy nie czuć.

- Więc to zrób – rzucił niespodziewanie Evren.

- Co?

- Zrób to. Nie myśl, nie czuj i nie cierp.

Roześmiałam się głośno choć po moich policzkach nadal spływały łzy, przypominając że w tym śmiechu nie ma ani krzty wesołości.

Marzyłam o magicznym przycisku, który po prostu wyłączyłby te wszystkie uczucia. Niestety taki nie istniał.
Może i pragnęłam śmierci, ale nie byłam nawet pewna czy ona mogłaby mnie wyzwolić.

- Chciałabym móc to zrobić – szepnęłam ocierając łzy – Ale doskonale wiesz, że to niemożliwe.

Przytaknął ruchem głowy, najprawdopodobniej nie chcąc już niczego mówić. Nie dziwiłam mu się. Byłam w takim stanie, że nikt nie był w stanie do mnie dotrzeć. Nikt prócz jednej osoby, jednak tej nie było przy mnie.

- Mogę zrobić jedną rzecz – zaczęłam cicho już bardziej opanowanym głosem.

- Jaką?

- Mogę w końcu przestać walczyć.

Bloody crystal ||| twilightWhere stories live. Discover now