XL. "U władzy życia i śmierci"

91 12 1
                                    

Zawsze gdy życie mnie do czegoś zmuszało byłam wściekła. Nienawidziłam gdy wyjście z sytuacji było tylko jedno i nie mogłam nic zrobić. Dopiero teraz zrozumiałam, że wybór jest jeszcze gorszy. Jeżeli wybiorę, będę musiała ponieść konsekwencje tej decyzji. Mojej decyzji. Nawet jeżeli jest to wybór pomiędzy czymś złym i jeszcze gorszym.

Mogłabym nadal być tu, w Volterze. Posłusznie wykonywać rozkazy, licząc że żadnego z liderów nie sprowokuje na tyle by postanowili zabić kogoś dla mnie ważnego. Nadal mogłam zatracać się we włoskiej codzienności, w tej wszechobecnej przemocy. Nadal mogłam być Crystal Volturi.

A mogłam przyjąć propozycje Alec’a. Zostać jego sojuszniczką i stanąć z nim na czele rewolucji. Czymkolwiek miała ona nie być. Moglibyśmy zdobyć władze. Być ważni. Co by nie mówić, Alec miał rację. Razem byliśmy niepokonani. Problem w tym, że zawarcie z nim sojuszu było niczym zawarcie paktu z diabłem, jak sprzedanie własnej duszy. Tylko że ja wcale nie miałam duszy i to nie jej chciał wampir.

W grę cały czas wchodził ten cholerny dar. Istne przekleństwo mojego wampirzego życia.

Znienacka drzwi do pokoju z impetem się otworzyły, a ja odruchowo spięłam wszystkie mięśnie. Spodziewałam się Alec’a, który kazałby mi podjąć decyzję, bo przecież obiecałam mu, że przemyśle tę propozycję. I myślałam, właściwie od tej rozmowy nie myślałam o niczym innym, ale nadal potrzebowałam czasu.

W progu stał jednak Evren, choć stał to nie do końca dobre słowo, bo wparował do środka sekundę później, zamykając drzwi tak mocno, że dziwiłam się, gdy okazało się, że nie wyleciały drugą stroną.

- Oni wiedzą – powiedział zanim w ogóle zdążyłam zapytać.

- Co? O czym ty mówisz?

- Wiedzą o Jul – odparł kompletnie spanikowany.

- O Jul? – przez chwilę nie potrafiłam zrozumieć co miał na myśli – Wiedzą o tobie i Jul.

Wampir przytaknął nerwowo patrząc na mnie z przerażeniem. Sama przez sekundę poczułam jak niepokój zatrzymuje powietrze w moich płucach i nie pozwala nabrać następnego oddechu.

- Skąd wiesz? – zapytałam próbując zachować spokój.

- Słyszałem jak Aro rozmawiał z Kajuszem. Mówili o karze i śmierci... i... Oni ją zabiją, Crystal!

- Uspokój się – rzuciłam bez zastanowienia – Nikt nikogo nie będzie zabijał. Nic się nie stanie.

Nie do końca mówiłam prawdę. Jeżeli to co mówił Evren było prawdą, wiele rzeczy mogło się stać. Dobrze wiedzieli, że ta dwójka jest dla mnie ważna, a Kajusz nie odpuściłby sobie okazji do ukarania mnie.

- Musimy uciekać. Nie ma innej opcji.

Zaśmiałam się gorzko. Tak jakbym nigdy tego nie rozważała.

- Stąd nie da się uciec, Evren. Uwierz mi, wiem to najlepiej.

Jeżeli Aro zamierzał kogoś ukarać, to odszukałby go na krańcu świata, schowanego wśród głazów w zapomnianej jaskini. Nie było drogi ucieczki i nie było gdzie się schować. Właśnie dlatego nadal tu trwałam.

- Nie możemy tu zostać! Juliette nie może tu zostać... Ja zostanę, ale niech chociaż ona ucieknie.

- Jak myślisz ile zdołałaby przebiec zanim jakiś pierwszy lepszy wampir złapał by ją i wyssał z niej życie? – zapytałam, choć wcale nie powinnam tego robić, patrząc na jego reakcje – No właśnie. Nie możecie uciec razem, a już tym bardziej osobno.

- Ale ona nie może... nie może...

- Nie może umrzeć. Wiem – dokończyłam za niego – Idź po nią, przyjdźcie tu i nie dajcie się zabić dopóki nie wrócę.

Wyszłam z pomieszczenia szybciej niż on i nawet nie spojrzałam się za siebie. Wiedziałam, że wykona moje polecenie. Ewidentnie liczył, że mu pomogę, wierzył że mogę im pomóc. Inaczej by do mnie nie przyszedł.

Gdy usłyszałam tą informację ogarnęła mnie panika. Na szczęście, w przeciwieństwie do Evrena, wiedziałam jak sobie z nią poradzić. Choć nadal nie byłam pewna, co tak naprawdę powinnam zrobić. Wiedziałam tylko, że jeżeli Jul stanie przed liderami, nie wyjdzie z tego żywa.

Zapukałam głośno do drzwi, pod które przyszłam właściwie odruchowo. Nie był to najlepszy znak, ale teraz o to nie dbałam. Przez chwilę nic się nie działo więc uderzyłam w nie pięścią jeszcze kilka razy. Wampir otworzył je dokładnie w momencie, w którym postanowiłam zrobić to sama.

- O, Crystal – odparł zdziwiony, jednak ewidentnie zadowolony z mojej wizyty Alec – Podjęłaś decyzję?

- Musisz mi pomóc – powiedziałam ignorując jego pytanie i właściwie bez zaproszenia weszłam do środka.

- Rozgość się – mruknął zamykając za mną drzwi – Po co właściwie przyszłaś? Bo jak widzę, nie po to by porozmawiać o planie naszego przewrotu.

- Potrzebuje pomocy – powtórzyłam.

- Ode mnie? – zakpił, skanując moją sylwetkę wzrokiem – Chyba postradałaś zmysły.

- Wiem, że nie jesteś fanem obecnego systemu władzy. Ja też nie – ewidentnie go zainteresowałam – Pomóż mi, a ja pomogę tobie stanąć na czele tej bandy popaprańców. Zostanę twoją sojuszniczką.

Czy dobrze robiłam? Nie miałam pojęcia. Najprawdopodobniej nie, jednak znów zostałam przyszpilona do muru. Nie miałam innego wyjścia, więc bez wahania podjęłam decyzję, której nie umiałam podjąć przez ostatnią dobę.

- Czego potrzebujesz? – zapytał bez owijania w bawełnę.

Zależało mu bardziej niż się spodziewałam. Do tej pory bałam się, że to podstęp. Teraz jednak zrozumiałam, że Alec na prawdę chce zasiąść na tym tronie i że jakimś cudem ja mam dać mu tą możliwość.

- Juliette – odparłam poważnie – Co wiesz?

Wampir parsknął śmiechem, ale szybko się uspokoił widząc, że nie jestem w nastroju.

- Że jest człowiekiem, a ten cały jej Evren nie. Trochę jak Edward i Bella, nie prawdaż?

- Co planuje Aro? – zapytałam ignorując jego komentarz.

- Znając jego najpewniej by to zostawił, ale Kajusz lubi sobie od czasu do czasu kogoś zabić. Zapewne zostanie posiłkiem.

- Przecież to nie ma sensu! Jul i tak wie o wampirach. Nie ma prawa, które zabraniałoby związku wampira z człowiekiem. Chodzi tylko o nie zdradzenie naszego sekretu.

Tak naprawdę nie wiedziałam czy miałam rację. Spędziłam w tym miejscu strasznie dużo czasu, ale nadal średnio odnajdywałam się w tym całym prawie. Dla mnie i tak utworzyli sobie nowy kodeks.

- Może i tak, ale to nie ten wampir zostanie zabity tylko ona. Jest tylko człowiekiem, więc mogą ją zabić kiedy zechcą. Teraz przynajmniej mają powód.

- Gówno, a nie powód! – krzyknęłam wściekła, na co wampir uniósł brwi – Jak to zatrzymać?

- Nie da się. Z resztą dobrze o tym wiesz. Niczego nie ugrasz, nawet z moim poparciem, a na próbę ucieczki nie ma nawet co marnować ostatnich minut.

- Miałeś mi pomóc!

- Oczekujesz ode mnie niemożliwego, Crystal – odparł spokojnie.

- Ty ode mnie też – rzuciłam w odpowiedzi, zaczynając krążyć po pomieszczeniu.

- Ja akurat oczekuje od ciebie tylko byś wykorzystała swoje umiejętności. Żebyś zwróciła sobie wolność.

Zamilkłam na chwilę, mimowolnie wyobrażając sobie tą chwile. Czy naprawdę mogłam to zrobić? Nigdy nie sądziłam bym była na tyle siła, ale Alec nie uważał tego za coś niemożliwego, więc może naprawdę mogłam.

- W takim razie zróbmy to zanim zabiją Juliette.

- To nie takie proste – westchnął ciężko, w pewnym sensie rujnując moją nadzieję – Potrzebujemy czasu, planu, strategii. Tej dziewczynie zostało jakieś kilka godzin, może mniej. Nie zaryzykuję.

Miałam ochotę w coś uderzyć, ale powstrzymałam się przypominając sobie, że to nie moja przestrzeń. Evren myślał, że im pomogę, ale nie mogłam nic zrobić. Jak zwykle byłam bezsilna.

Nie mogłam pozwolić jej umrzeć, ale nie miałam żadnego pomysłu jak powstrzymać Kajusza. Gdybym mogła tak po prostu go zabić już dawno leżałby martwy.

- Przemień ją – rzucił jakby od niechcenia.

- Co? – spojrzałam na niego zaskoczona.

- Jeżeli będzie wampirem, Kajusz nie będzie miał powodu by ją zabić. Nadal będzie chciał i zapewne spróbuje, ale łatwiej będzie go od tego odwieść. Pewnie będzie ci grozić, ale za tak błahą rzecz nie może nic ci zrobić – mówił poważnie – Myślę, że gdy Juliette oświadczy, że jest całkowicie lojalna wobec nich, Aro nie da jej zabić. Aktualnie każdy nowy oddany wampir w straży jest na wagę złota. A gdy już będzie po wszystkim twoi przyjaciele będą mogli wieść szczęśliwe życie bez strachu, że zostaną zabici.

- Powinnam ją przemienić – szepnęłam bardziej do siebie niż do niego, ale on i tak skinął głową - - Powinnam ją przemienić!

Praktycznie wybiegłam na korytarz, zostawiając Alec’a z powrotem samego w jego pokoju.

Może to nie było rozwiązanie idealne. Może gdybym nie była przyparta do muru nigdy bym o nim nawet nie pomyślała, ale niewątpliwie było. Miało realną szansę się udać.

Wpadłam do pokoju, w którym według moich instrukcji czekał Evren z przerażoną Jul.

- Rozmawiałaś z nimi? Zmienili zdanie? – zapytał gdy tylko zamknęłam za sobą drzwi.

- Nie. Oczywiście, że nie. To nie miałoby żadnego sensu.

- Jak to nie? Nawet nie spróbowałaś?

- Niczego bym nie ugrała. Z resztą dobrze o tym wiesz.

- Więc masz inne rozwiązanie?

- Właściwie jest tylko jedno rozwiązanie – powiedziałam bez zbędnego owijania w bawełnę – Jul musi zostać wampirem.

Na chwilę nastała między nami grobowa cisza. Właściwie na dłużej niż chwilę. Stałam tak kompletnie nieruchomo, podczas gdy Evren patrzył na mnie raz po raz otwierając i zamykając usta, jakby chciał to jakoś skomentować, a jakby słowa nie przechodziły mu przez gardło.

Wiedziałam, że nie chciał by Juliette została wampirem. Naprawdę zdawałam sobie z tego sprawę i w normalnych okolicznościach już nigdy nie podjęłam bym tego tematu. Tylko, że to nie były normalne okoliczności.

- Dobrze – powiedziała nad wyraz spokojnie – Zgadzam się.

- Nie – szepnął, jakby nie było go stać na nic więcej.

- I tak chciałam zostać wampirem, Evren – podeszła do niego, chwytając jego dłonie w swoje – Z resztą i tak nie ma innego wyjścia.

- Nie zgadzam się – powiedział bardziej do mnie niż do niej – Jak mogłaś w ogóle wpaść na coś takiego?! Miałaś nam pomóc!

- Pomagam wam! – krzyknęłam na niego – Myślisz, że gdyby był inny sposób, wybrałabym właśnie ten?

- Jul nie stanie się wampirem – wycedził przez zaciśnięte zęby.

- Ale ja chcę stać się jedną z was – zaoponowała – Jeżeli dzięki temu nie umrę, zrobię to z jeszcze większą chęcią.

- Jeżeli bym cię przemienił, to tak jakbym cię zabił!

- Zależy jak kto postrzega śmierć – wtrąciłam wzruszając ramionami.

Niekoniecznie mieliśmy czas na te dywagacje. Zegar w mojej wyobraźni nieubłaganie odliczał każdą kolejną sekundę i z każdą kolejną stawał się coraz głośniejszy.

- Nie wtrącaj się! – wrzasnął na mnie.

- Sam mnie w to wtrąciłeś – powiedziałam spokojnie – Przyszedłeś tu i poprosiłeś o pomoc. Więc ci pomagam.

Nawet nie wiedział co musiałam poświęcić, by to zrobić.

- Nie pomagasz. Właśnie o to chodzi, że nie pomagasz! Jul nie jest jeszcze gotowa!

- Na to nigdy nie jest się gotowym, Evren! Nigdy – tak bardzo nie mieliśmy na to czasu – Doskonale wiesz, że nieważne ile czasu spędzi w towarzystwie wampirów, nigdy nie będzie gotowa. Bo na to nie ma dobrego momentu! Ale to nie oznacza, że nigdy nie powinna zostać wampirem. Właściwie to niczego nie oznacza. Ale wiesz co oznacza, że powinna się nim stać? Kajusz. Kajusz, który planuje ją zabić. I to nie, dlatego że odkrył wasz związek, nawet nie dlatego że mu się nudzi, a dlatego żeby mnie ukarać! Nie chroni was moją przysięga. Właściwie to nic was nie chroni i to jest tak bardzo moja wina. Dlatego jeżeli ty jej nie przemienisz, ja to zrobię i dobrze wiesz że nie zdołasz mnie powstrzymać.

- Skoro jesteś taka potężna, to dlaczego jej nie ochronisz? – zapytał ignorując większość mojej wypowiedzi.

- Z tego samego powodu, dla którego nadal tu jestem – westchnęłam ciężko – Bo mają nade mną władze.

Ciężko było mi to przyznać. Właściwie ledwo przeszły mi te słowa przez gardło. Choć to było tak bardzo oczywiste, wypowiedzenie tego na głos, przyznanie się do tej porażki sprawiło, że poczułam żywą, palącą nienawiść. Nienawiść do samej siebie.

- Możecie przestać?! Po prostu to zróbmy.

- Nawet gdybym się zgodził, nie dam rady cię przemienić Jul. Nie powstrzymam się.

Spojrzała na mnie znacząco i gdybym poczekała kilka sekund dłużej, z pewnością wyciągnęłaby rękę w moją stronę.

- Nie patrz tak na mnie, chyba że naprawdę chcesz umrzeć. Już raz się prawie na ciebie rzuciłam – powiedziałam unosząc ręce w górę.

Kiedyś zapewne bym się zgodziła. Teraz wiedziałam, że bym się nie powstrzymała. Niczego nie byłam tak pewna, jak tego że bym ją zabiła.

- Evren to zrobi – powiedziałam z przekonaniem, a on spojrzał na mnie zaskoczony.

- Postradałaś zmysły? Przecież mówię, że nie dam rady. Jak jesteś taka mądra to sama to zrób.

- Przestaniecie? – wtrąciła cicho, a po jej tonie głosu wiedziałam, że już dawno straciła na to nadzieję.

- Nie sądziłam, że tak wierzysz w moją samokontrolę – rzuciłam kpiąco.

- Bo nie wierzę! Tak samo jak nie wierzę w swoją i pomijając to jak głupi to pomysł, to i tak nie możemy tego zrobić.

- Możemy – powiedziałam z przekonaniem – Właściwie to całkiem proste.

- Mówiłem już kiedyś, jak beznadziejne są twoje pomysły? – zapytał, na co przewróciłam oczami.

- Nagminnie mi to powtarzasz. Z resztą to nie do końca mój pomysł – machnęłam lekceważąco ręką widząc jego minę – Nieważne. Chodzi o to, że oboje niewystarczająco radzimy sobie z pragnieniem, ale ty nie jesteś w stanie mnie powstrzymać.

Chyba dopiero teraz zrozumiał co tak naprawdę planowałam. Choć trochę mu to zajęło i musiałam mu jeszcze trzy razy powtórzyć, że on ma ją ugryźć, a ja w razie potrzeby go spacyfikuje, to w końcu przystał na ten pomysł. I tak poszło łatwiej niż się spodziewałam.

- Naprawdę to zrobisz? – zapytała cicho Jul, gdy ten odgarnął kosmyk jej włosów za ucho.

Oboje usiedli na kanapie, a ja stanęłam sobie z boku opierając się o ścianę. Odetchnęłam głęboko dopiero teraz zauważając jak bardzo się denerwowałam. Temu pomysłowi było daleko do ideału. Tak wiele rzeczy mogło pójść nie tak.

- Muszę – odparł i nawet po jego głosie można było usłyszeć jak bardzo nie chciał tego robić – Kocham cię, Juliette.

- Ale nie chcesz, żebym była wampirem – mówiła coraz ciszej.

- Jeszcze bardziej nie chce, żebyś była martwa.

- Więc zróbmy to.

Przez chwilę całkowicie nieświadomie wstrzymywałam oddech, ale nawet teraz gdy się zorientowałam, nie wypuściłam powietrza z płuc.

Evren odgarnął włosy z szyi dziewczyny, a ja poczułam wszechogarniającą mnie chęć ucieczki. Wstyd mi było przed samą sobą, że gdybym nie czuła się tak sparaliżowana zapewne znalazłabym się za drzwiami.

- Będzie bolało? – zapytała.

Jak w piekle. Pomyślałam praktycznie mimowolnie, przypominając sobie swoją przemianę.

- Tak – odpowiedział Evren, nie wdając się w szczegóły – Jesteś gotowa?

Jul skinęła głową, a mnie ściskało w środku gdy widziałam jej przerażenie. To wszystko było moją winą.

- Muszę to usłyszeć – powiedział patrząc w jej oczy.

- Jestem gotowa.

Kłamstwo. To nie jest coś na co można było być gotowym. To coś co przychodzi znienacka, obezwładnia cię przerażającym bólem, a potem wprowadza w równie przerażającą rzeczywistość.

Stało się. Wydawało mi się, że Evren nawet się nie zastanowił, zapewne w obawie że zmieni zdanie. Po prostu ugryzł dziewczynę, a ja spięłam wszystkie mięśnie zarówno ze strachu jak i z pragnienia. Odkąd zaczęłam żywić się ludzką krwią może i byłam potężniejsza, ale moja samokontrola zdecydowanie na tym ucierpiała.

Skupiłam wzrok na Jul i zacisnęłam pięść uniemożliwiając jej wydanie z siebie dźwięku. Nie mogłam ryzykować, że ktoś ją usłyszy.  Od śmierci w ludzkiej postaci, gorsza byłaby tylko śmierć w czasie przemiany.

Spojrzałam na Evrena i zrozumiałam że się nie powstrzyma. Wydawało mi się, że wampir nie do końca pamięta czyją krew właśnie pije, tak jakby stracił kontakt z rzeczywistością. Właściwie nigdy wcześniej nie widziałam jak się pożywia, ale wychodziło na to, że mimo wszystko to ja lepiej panowałam nad sobą.

Trzy. Dwa. Jeden.

Jedną dłoń nadal trzymałam zaciśniętą w pięść utrzymując ciszę, a drugą machnęłam szybko w powietrzu by oderwać Evrena od jego ukochanej. Trzymałam go przez chwilę pod moją kontrolą, bo musiałam upewnić się, że przypadkiem nie rzuci się na nią, gdy tylko odzyska władze nad swoim ciałem.

- Mogę przestać? – zapytałam patrząc na niego znacząco.

- Tak. Chyba tak – uniosłam brwi, bo jego odpowiedź nie była szczególnie przekonująca.

- Dobra, w takim razie bardzo powoli przestaje – odparłam opuszczając rękę, którą do tej pory trzymałam wyciągniętą w jego stronę.

Wampir skupił się na tym geście, a to najprawdopodobniej pomogło mu choć trochę rozproszyć myśli. Wiedziałam jak to jest nie potrafić przestać, nie wiedziałam jednak jakie uczucie towarzyszyło wampirowi gdy ktoś zmusił go żeby przestał.

- Juliette! – gdy tylko mu pozwoliłam uklęknął przy kanapie, łapiąc swoją ukochaną za rękę. Patrzył na nią przez dłuższą chwilę, tak jakby coś analizował – Coś jest nie tak.

- Co?

- Coś poszło nie tak. Ona... ona...

- Wszystko jest w porządku, Evren. Na tyle na ile w tej sytuacji może być w porządku.

- Ale przecież powinna była wrzeszczeć z bólu, a jest tak cicho. Za cicho.

- Bo nie pozwoliłam jej krzyczeć – powiedziałam szybko – Myślę, że taki krzyk na pewno by kogoś zainteresował.

Już więcej się nie odezwał, jedynie siedział przy niej wpatrując się w jej twarz, a ja chodziłam po pokoju pilnując by nie stracić koncentracji i panowania nad sobą. Mimowolnie trzęsłam się praktycznie na całym ciele, jednak jeszcze nie było po wszystkim.

Wszystko dopiero miało nadejść i właśnie zorientowałam się jak niewiele czasu do tego zostało i jak długo trwa przemiana. Zamarłam w połowie kroku gdy dotarło do mnie, że właściwie to ja ją zabiłam.

- Nie mamy tyle czasu – mruknęłam, choć wcale nie chciałam powiedzieć tego na głos.

- O czym ty mówisz?

- O tym, że jeżeli naprawdę zamierzają was ukarać, zaraz zaczną was szukać i osobiście wolałabym żeby nie zastali tego – wyjaśniłam, przeczesując palcami włosy. Do tej pory nie przyzwyczaiłam się do tego jak krótkie były – To był głupi pomysł. Gdybyśmy mieli więcej czasu, może nawet miałoby to sens, ale teraz... Zabiją ją podczas przemiany. Co ja zrobiłam?

Przez chwilę patrzył na mnie przerażony. Właściwie bardzo krótką chwilę, bo zaraz potem patrzył na mnie jakby wpadł na genialny pomysł, który miał odkręcić mój niezbyt trafiony.

- Więc przyspieszmy przemianę – powiedział całkowicie poważnie.

- Tego nie da się przyspieszyć.

- Normalnie nie, ale ty możesz praktycznie wszystko.

- To znaczy? – zapytałam nie rozumiejąc jego toku myślenia.

- To znaczy, że przemiana polega głównie na rozprzestrzenianiu się jadu po organizmie. W normalnych warunkach trwa to nawet dwa dni, gdy jad płynie w tempie krwi, ale przecież możemy zmienić te warunki. Ty możesz je zmienić.

Dopiero teraz zrozumiałam, że przecież mogłam praktycznie wszystko. Jad był taką samą materią jak wszystko inne. Musiałam go sobie tylko wyobrazić, poczuć jak poddaje się mojej kontroli i...

- Odsuń się – nakazałam, a on posłusznie zrobił mi miejsce.

Kucnęłam zaraz obok nieprzytomnej dziewczyny i wzięłam jej dłoń w swoje, a następnie odetchnęłam głęboko, zamykając oczy. To było cholernie trudne zadanie. Kiedyś rozbiłam coś dokładnie odwrotnego. Powstrzymałam jad przed rozprzestrzenianiem się po organizmie. Wtedy ledwo panowałam nad swoim darem, zawodził mnie praktycznie na każdym kroku. Pojawiał się i znikał, gdy najbardziej go potrzebowałam. Teraz było inaczej. W pełni nad nim panowałam, był moją nieodłączną częścią, właściwie pokusiłabym się o stwierdzenie, że zapełniał pustkę po mojej duszy.

Jad był tylko materią, jak wszystko inne więc dokładnie tak samo jak wszystko inne poddał się mojej kontroli i płynął coraz szybciej i szybciej, docierając po kolei do każdej komórki, kończąc na sercu. Aż jego bicie kompletnie ustało.

Puściłam jej dłoń powoli podnosząc się do pionu, głównie po to by zostać odepchniętą do tyłu. Nie protestowałam. Usunęłam się do tyłu, kładąc dłoń na klatce piersiowej. Czekałam, podobnie jak Evren, na znak że się udało.
Bo się udało. Dziewczyna niespodziewanie otworzyła oczy i już nie niebieskie, a rażąco czerwone wpatrywały się w przestrzeń.

Juliette była wampirem.

Dawno nie towarzyszyło mi tak dziwne uczucie. Uczucie euforii, kompletnie omamiającej moje zmysły i paraliżującego strachu, przebijającego się przez tą radość. Ale to nie to co się działo napawało mnie tym niepokojem. Na Evrena i Juliette patrzyłam z całkowitym spokojem, przecież zrobiłam co należało. Przerażał mnie fakt, że Alec miał rację. Zrozumiałam, że nigdy nie doświadczyłam uczucia lepszego od tej kontroli i nigdy nie czułam się lepiej niż gdy to ja stałam u włady życia i śmierci.

Bloody crystal ||| twilightKde žijí příběhy. Začni objevovat