XIII. "Czy wiedza będzie ukojeniem?"

100 8 0
                                    

Niebieska sukienka z wycięciem idealnie podkreślała moją figurę i pozornie dodawała mi pewności siebie. To właśnie jej mi w tym momencie brakowało. Nie tylko jej. Aktualnie nie posiadałam wielu rzeczy. Przede wszystkim pojęcia co robiłam. Nie powinno mnie tu być, tak samo jak nie powinnam mieć tego na sobie. Jednak byłam i miałam, podobnie jak miałam jeden cel. Odbębnić ten głupi bal, starając się by nikt nie umarł w trakcie.

Moim zamiarem było się na nim w ogóle nie pojawić, ale Aro jasno dał mi do zrozumienia, że taka opcja w ogóle nie wchodziła w grę, więc ubrałam na siebie sukienkę, zrobiłam makijaż i doprowadziłam swoje włosy do względnego porządku tylko po to by wyprowadzić go z równowagi. Dobrze zdawałam sobie sprawę, że jako członek gwardii powinnam mieć na sobie płaszcz jasno określający moją przynależność. Nie założyłam go głównie dlatego że powinnam, to że nim gardziłam miało drugorzędne znaczenie.

Szłam więc korytarzem, po którym echem odbijał się stukot moich obcasów, modląc się by choć tym razem nie wydarzyło się nic nadzwyczajnego. Niespodziewanie z zza rogu wyszedł Evren, choć bardziej zdziwiło mnie, że zmierzał w przeciwnym kierunku.

- Crystal, nie sądziłem że się wybierasz – powiedział zaskoczony moją obecnością w tej części budynku.

- Ja też nie sądziłam – przyznałam wzruszając ramionami.

- Wyglądasz... bardzo ładnie – zawahał się skanując mnie wzrokiem.

- Dziękuje – uśmiechnęłam się delikatnie.

- Jednak niestosownie – dodał poważnie.

- Wiem – stwierdziłam.

- Wiesz?

- Wiem – powtórzyłam, na co spojrzał na mnie zdziwiony.

Właściwie nie wiedziałam z czego wynikało jego zdziwienie, wszak bardzo rzadko ubierałam się stosownie do okazji. Tak naprawdę to starałam się jak mogłam by tego nie robić.

Evren pokręcił tylko głową najprawdopodobniej nie mogąc zrozumieć mojego toku myślenia i po prostu ruszył przed siebie.

- A ty się nie wybierasz? – zawołałam za nim, gdyż sala w której odbywało się całe wydarzenie znajdowała się w przeciwnym kierunku.

- Wybieram – odpowiedział odwracając się przez ramię – Dołączę do ciebie później.

A potem odszedł w tylko sobie znanym kierunku, zostawiając mnie samą na tym korytarzu, pełną wątpliwości czy w ogóle powinnam tam iść. Pewnie nie powinnam, jednak jak zwykle nie miałam wyboru. Chociaż znając mnie nawet gdybym miała i tak zapewne wybrałabym najgorszą opcje.

Już z daleka słyszałam gwar i przygryzłam wargę czując jak zalewa mnie uczucie niepokoju. Wygładziłam dłońmi materiał sukienki, choć wcale tego nie potrzebował. Zaczynałam się denerwować, mimo że nic jeszcze nie dało mi do tego powodu.

Tym razem zrezygnowałam z efektownego wejścia, jakie miałam w zwyczaju i postanowiłam wślizgnąć się do środka najlepiej niezauważalnie dla każdego z wampirów. Zawsze miałam jakiś plan i już dawno nauczyłam się, że jakkolwiek dobry by nie był zawsze kończył się w tak dobrze znany mi sposób. Porażką.

Poczułam gwałtowne szarpnięcie za ramię i sekundę później uderzyłam plecami o ścianę. Zdezorientowana zacisnęłam na chwilę powieki, czując jak uścisk na moim ramieniu staję się jeszcze mocniejszy. Otworzyłam oczy by natrafić spojrzeniem na znienawidzoną przeze mnie twarz. Kajusz.

- Puszczaj mnie – syknęłam wściekle, próbując się wyrwać. Na marne.

- Kiedy wreszcie zaczniesz stosować się do zasad? – zapytał, a ja szybko zrozumiałam co było powodem jego napaści na mnie.

- Puść mnie – powtórzyłam cicho, nie chcąc zwracać na nas uwagi.

Sala była pełna wampirów, na szczęście każdy zajęty był rozmową z kimś innym. Gdzieś w rogu grała orkiestra złożona z ludzi. Na stołach znajdowały się karafki z czerwoną cieczą, która na pewno nie była winem. W całym pomieszczeniu unosił się zapach krwi, jednak nie świeżej, dzięki czemu nie musiałam się powstrzymywać bardziej niż zwykle. Przez szum różnych głosów nikt nawet nie zauważył tego co działo się właśnie pod ścianą przy drzwiach.

- Przynosisz hańbę straży Volturii. Notorycznie łamiesz zasady i za każdym razem uchodzi ci to na sucho.

- Wiesz dlaczego? – zapytałam nachylając się w jego stronę – Bo nic nie możesz mi zrobić. Jeżeli tylko bym chciała twoja głowa poturlałaby się swobodnie na środek sali, a twoje martwe ciało stałoby się największą atrakcją dzisiejszego wieczoru. Najzabawniejsze jest to, że nawet nie musiałabym się za bardzo starać. Wystarczyło by zwykłe kiwnięcie palcem, żebyś zakończył swój marny żywot. Na twoje szczęście dzisiaj akurat nie jestem w nastroju na zabijanie.

- Aro już dawno powinien pokazać ci gdzie twoje miejsce – warknął wampir zbliżając swoją twarz do mojej – Ale twierdzi, że jesteś dla nas cenna, że jesteś wyjątkowa. Ja uważam, że już powinnaś wreszcie dostać za swoje.

- Ja tam uważam, że jesteś żałosny – stwierdziłam wzruszając ramionami na tyle na ile pozwalał mi jego uścisk – Nie wiem dlaczego udajesz, że masz tutaj cokolwiek do powiedzenia.

- Chyba zapomniałaś do kogo mówisz.

- Kajusz nie kompromituj się – odparłam poniekąd znudzona tą wymianą zdań.

Blondyna nienawidziłam chyba najbardziej z całej trójki. Aro mnie irytował, jego styl bycia czasem sprawiał, że miałam ochotę urwać mu głowę, ale potrafiłam go znieść. Marek rzadko kiedy nawiązywał ze mną jakiekolwiek interakcje. Oczywistym było, że mną gardził, jednak nie robił tego jakoś szczególnie ostentacyjnie. Za to Kajusz doprowadzał mnie do szału za każdym razem gdy byliśmy w jednym pomieszczeniu.

Wiedziałam, że chciał rządzić. Na pierwszy rzut oka było widać jak bardzo chciał podejmować decyzje, ale nie mógł. Nie do końca rozumiałam jak działała tutaj hierarchia władzy, jednak nie potrzeba było specjalnie rozwiniętego zmysłu dedukcji, by zauważyć że to Aro miał władze absolutną. Czasem wydawało mi się, że pozostała dwójka tylko udawała, że znaczyli w tym miejscu cokolwiek.

Właściwie i tak nie mógłby mi nic zrobić. Nie byłby wstanie mnie zabić, ani wyrządzić mi żadnej krzywdy, wszak tak naprawdę nikt nie był się w stanie do mnie zbliżyć, jeżeli mu na to nie pozwoliłam. Nie mógł też skrzywdzić mojej rodziny, choć byłam pewna, że podobny pomysł chodził mu po głowie nie jeden raz. Jednak Aro zawarł ze mną umowę. Lojalność za bezpieczeństwo moich najbliższych. Urażona duma Kajusza, nie była złamaniem mojej przysięgi.

- Gdyby nie to, że jesteś nam potrzebna już dawno bym cię zabił – na początku tylko parsknęłam śmiechem, ale szybko spoważniałam.

- Jestem wam potrzebna – wyszeptałam bardziej sama do siebie – Do czego?

Kajusz nie odpowiedział, a wyraz jego twarzy wyraźnie dał mi do zrozumienia, że wampir powiedział dużo więcej niż chciał. Dużo więcej niż powinien.

- Do czego jestem wam potrzebna Kajusz? Dlaczego tu jestem?

Blondyn momentalnie puścił moje ramię i odwrócił się, by najprawdopodobniej odejść bez słowa. Nie zamierzałam mu na to pozwolić. Nie gdy byłam tak blisko uzyskania odpowiedzi.

- Stój – zawołam za nim na tyle cicho, by nie zwracać na nas uwagi. Wampir kompletnie mnie zignorował, dlatego wyciągnęłam dłoń w jego stronę nie pozwalając mu się dalej ruszyć – Powiedziałam stój.

- Jeżeli w tej chwili nie przestaniesz, nie będę zważał na to że jesteś ważna – ostrzegł mnie, ale ja tylko uśmiechnęłam się kpiąco.

Groźby w wykonaniu kogoś, kto aktualnie bez mojego pozwolenia nie mógł ruszyć nawet palcem, wydawały mi się strasznie zabawne.

- Wytłumacz mi co tu robię, to przestanę.

Tak bardzo chciałam poznać odpowiedzi, ale wampir uparcie milczał wpatrując się we mnie morderczym wzrokiem. Był wściekły i ja byłam wściekła. Rozejrzałam się po sali próbując odgonić od siebie te wszystkie uczucia, które wbrew mojej woli zalewały mój umysł.

Natrafiłam wzrokiem na wampira, który z ewidentnym zaciekawieniem przypatrywał nam się z drugiego końca pomieszczenia. Teoretycznie z kimś rozmawiał, ale jego spojrzenie co chwilę uciekało w naszą stronę. Rękę którą do tej pory wycelowaną miałam w Kajusza, opuściłam powoli, tak by nie wzbudzać zbytnich podejrzeń, jednak nie wypuściłam wampira z pod mojej kontroli. Gdy nawiązałam krótki kontakt wzrokowy z ciekawskim mężczyzną uśmiechnęłam się delikatnie, tak jakbym wcale nie miała ochoty zabić wampira stojącego przede mną. Wolałam tworzyć pozory, niż narażać się na niepotrzebne kłopoty.

Z dokładnie tym samym uśmiechem zwróciłam się z powrotem do Kajusza, który nadal mierzył mnie wściekłym spojrzeniem.

- Mów co wiesz – powiedziałam mając pewność, że z daleka wyglądało to jak całkiem miła pogawędka.

- Nie masz pojęcia co robisz i jakie będą tego konsekwencje – odpowiedział znów używając tego samego ostrzegawczego tonu.

Przymknęłam powieki biorąc głęboki wdech. Nie mogłam go zabić. To właściwie nigdy nie wchodziło w grę. Tym razem ze względu na okoliczności nie mogłam nawet zagrozić mu ewentualną śmiercią. Ja tylko chciałam poznać odpowiedź na to jedno pytanie.

- Po prostu mi powiedz – nie mogłam grozić mu w nieskończoność, jednak ton w jakim wypowiedziałam te słowa był tak żałosny, że aż skarciłam się w myślach.

- Niczego się nie dowiesz – odparł, a w jego głosie pobrzmiewało wyraźne zadowolenie. Zrozumiał, że wygrywa – Z resztą, co byś zrobiła z tą wiedzą?

Przygryzłam wargę, mimowolnie zastanawiając się nad odpowiedzią. Doskonale wiedziałam, że wampir mącił mi w głowie, jednak podświadomie analizowałam jego słowa. Zupełnie niepotrzebnie.

- Mów co wiesz – syknęłam, zmniejszając odległość między nami.

Przez chwilę patrzeliśmy sobie w oczy, a ja w jego tęczówkach widziałam swoje oblicze. Tak wściekłe i tak bardzo zrozpaczone w jednym momencie. Niczego nie pragnęłam w tamtym momencie jak odpowiedzi. Wydawało mi się, że tylko ona może uśmierzyć ten ból. Ból, który każdego dnia zabijał mnie od środka, choć i tak już od dawna byłam martwa.

- Crystal, jak miło, że już jesteś – usłyszałam za swoimi plecami, więc momentalnie przestałam oddziaływać na Kajusza swoim darem.

Aro pojawił się obok nas dosłownie kilka sekund później. Przywitał się z blondynem, a następnie zaczął mnie prowadzić w tylko sobie znanym kierunku. Obrzucił mnie spojrzeniem, które wyrażało dezaprobatę, jednak nie skomentował mojego ubioru. Podobną rozmowę wszak odbyliśmy już tyle razy, że wampir ewidentnie stracił jakąkolwiek nadzieję na to że zacznę stosować się do tej zasady.

- Co tu robię? – zapytałam wampira.

To pytanie tak naprawdę miało dwa znaczenia. Chciałam wiedzieć co robię w Volterze, tak samo jak chciałam wiedzieć po co byłam na tym balu. Wiedziałam jednak, że mogę uzyskać odpowiedź na tylko jedno z nich.

- Widzisz moja droga – zaczął przystając na chwilę – dziś jesteś gwiazdą wieczoru.

Bloody crystal ||| twilightWhere stories live. Discover now