IV. "Fasada nowego ja"

178 12 0
                                    

Złoto, wszędzie złoto a pośród niego ja. Kompletnie zagubiona i przepełniona ogromną tęsknotą. Zostałam sama ze swoimi myślami, a to najgorsze co mogło mi się aktualnie przytrafić.

Dostałam swój pokój w tym ogromnym budynku. Właściwie bardziej odpowiednim słowem byłaby komnata. I w niej było złoto. Dostałam płaszcz i własny naszyjnik z literą V, by podkreślić, że już nie byłam Crystal Stone.

Wszystko w moim nowym miejscu zamieszkania wyglądało jakby miało kilka wieków. Szafy, regały, obrazy, biurko a nawet fotele. Nie było łóżka, co choć mnie nie zdziwiło, sprawiło pewne rozczarowanie. Jednak była kanapa, która zapewne była bardziej ozdoba niż funkcjonalnym meblem, mimo to nie zamierzałam narzekać. Choć pogodziłam się z tym, że nie mogliśmy spać, lubiłam po prostu leżeć i patrzeć się w sufit. Lubiłam przez chwilę odciąć się od świata zewnętrznego i pogrążyć się w swoim umyśle. Właściwie stara Crystal lubiła to robić. Aktualnie wolałam odciąć się od własnego umysłu, a pogrążyć się w otoczeniu. Tak było bezpieczniej.

Nie wiedziałam co robić. Nie miałam pojęcia z czym przyjdzie mi się zmierzyć, ani czy jeszcze kiedykolwiek zobaczę swojego ukochanego. Tak bardzo mi go brakowało.
Wyciągnęłam z kieszeni zgięty kawałek papieru. Z pozoru nic nie warty, jednak aktualnie dla mnie był bezcenny. Jedyne zdjęcie jakie miałam z Ethanem. Fotografia z imprezy urodzinowej Belli jeszcze za nim zmieniła się w najprawdopodobniej najgorsze urodziny jej życia. Uśmiechnęłam się delikatnie na patrząc na czerwoną sukienkę, która dostałam wtedy od Alice. Tak wiele bym oddała by móc do tego wrócić.

Znienacka usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi, który zarówno mnie przestraszył jak i zdenerwował. Nie chciałam być sama, ale jednocześnie nie chciałam widzieć żadnego z członków straży Volturi.

- Wyjdź! – krzyknęłam bezmyślnie, odwracając się gwałtownie w stronę drzwi.

Kompletnie przerażona dziewczyna cofnęła się o krok, a następnie spojrzała się w stronę wyjścia najprawdopodobniej planując ewentualną ucieczkę.

Jej szaroniebieskie tęczówki skanowały moją sylwetkę, a serce biło jej tak mocno, że zdziwiłam się że dopiero teraz je usłyszałam. Przerażała ją moja osoba, a ja wcale się nie dziwiłam.

- Ja... – zaczęła niepewnie.

- Jesteś człowiekiem.

Dziewczyna skinęła szybko głową, cały czas nerwowo spoglądając w stronę drzwi.

- Co tu robisz? – zapytałam zdziwiona, gdyż nie mogłam zrozumieć jej obecności nie tylko w moim pokoju, ale także w tym budynku.

- Zostałam przysłana, żeby pomóc ci się zaaklimatyzować. Mam wykonywać każda twoją prośbę i być na każde twoje zawołanie – wyrzuciła to z siebie na jednym wdechu, zapewne modląc się w duchu bym nie zrobiła jej krzywdy.

- Dostałam własnego człowieka, cudownie – prychnęłam z ironią pod nosem, przewracając oczami.

- Ja...

- Spokojnie nie zjem cię – rzuciłam, a ta zacisnęła usta w wąską linię – Boże, głupi żart. Zapomnij.

Zmęczona i zażenowana swoim zachowaniem przetarłam twarz dłonią licząc, że wszystko co było dokoła mnie po prostu zniknie.

- Właściwie całkiem dobry – usłyszałam nieśmiały głos, więc zdejmując ręce z twarzy natrafiłam wzrokiem na jej delikatny uśmiech.

Odwzajemniłam go szybko, bo był najszczerszym jaki do tej pory widziałam w tym mieście.

- Jak się nazywasz? – zapytałam cały czas utrzymując pogodny wyraz twarzy.
Zauważyłam, że jej pierwsze przerażenie minęło i dziewczyna powoli rozluźniała się w moim towarzystwie.

- Juliette.

- Ja jestem...

- Crystal, tak wiem – wtrąciła mi się w słowo i dopiero teraz zobaczyłam jak żywa biła od niej energia. Gdy tylko zrozumiała co zrobiła szybko zakryła usta dłonią – O boże, przepraszam.

- W porządku, rozumiem. Wszyscy wiedzą – mruknęłam pod nosem.

Zastanawiało mnie tylko z czego tak na prawdę byłam znana wśród tej społeczności. Jakie plotki krążyły na mój temat i jaki właściwie był cel mojej obecności w tym miejscu.

- To co mam zrobić?

- Nie wiem – odparłam niemal od razu – Możesz wrócić do robienia tego czym zajmujesz się tu na co dzień, albo coś takiego.

- Czyli mogę iść? – zapytała z nadzieją.

- Tak – przytaknęłam szybko, na co dziewczyna odetchnęła z ulgą. Szybko skierowała się w stronę wyjścia, a ja rozejrzałam się po pokoju – Właściwie Juliette, mam do ciebie jedną prośbę.

- Jaką? - zapytała stojąc przy drzwiach.

Usłyszałam szmer za drzwiami tak jakby ktoś za nimi przenosił ciężar z jednej nogi na drugą. Zmarszczyłam brwi próbując usłyszeć kolejny dźwięk, jednak została tylko cisza. Pokręciłam szybko głową orientując się, że coś sobie uroiłam.

- Byłabyś tak miła i znalazłabyś dla mnie jakiś notatnik i coś do pisania? – poprosiłam, na co ta uśmiechnęła się ciepło.

- Jasne – powiedziała i skierowała się z powrotem w stronę drzwi.

Znów ten dźwięk, lecz tym razem byłam pewna że się nie przesłyszałam. Ktoś ewidentnie stał od dłuższego czasu pod drzwiami i to na pewno nie był kolejny człowiek. Poczułam jak ogarnia mnie złość. Nawet krótka myśl o jakimkolwiek wampirze należącym do gwardii Volturi sprawiała, że miałam ochotę kogoś zamordować. Tym razem była to osoba, która wytrwale stała pod moimi drzwiami.

- Komuś chyba znudziła się egzystencja na tej ziemi – mruknęłam wściekle pod nosem, ruszając gwałtownie w stronę wyjścia z pokoju.

Juliette spojrzała na mnie przestraszona i byłam pewna, że bała się o swoje bezpieczeństwo. W tamtym momencie nie dbałam jednak o jej uczucia. Chciałam tylko wyjaśnić wampirowi z pod drzwi jedną prostą rzecz. Już na początku postanowiłam, że każdy wampir który choćby wejdzie mi w drogę przypłaci to życiem.

Gdy tylko otworzyłam drzwi na oścież, wampir najprawdopodobniej stojący przez ten cały czas pod drzwiami odskoczył od nich jak oparzony. Natrafił plecami na ścianę, a ja wyciągając dłoń w jego stronę nie pozwoliłam mu się już od niej ruszyć. Uniosłam delikatnie dłoń tak by blondyn oderwał się od ziemi.

- Nie mam pojęcia dlaczego mnie inwigilujesz, ale szczerze nie obchodzą mnie twoje powody – warknęłam wściekle.

- To nie tak – próbował się bronić, a ja powoli zaciskałam dłoń w pięść.

Na jego skórze zaczęły pojawiać się drobne pęknięcia i chyba dopiero wtedy zrozumiał na jak bardzo przegranej pozycji się znajdował.

Przez ten krótki pobyt w Volterze zdążyłam zauważyć, że używanie daru nie sprawiało mi już takiej trudności jak kiedyś. Nie potrzebowałam już tak dokładnych wizualizacji, a sam dar nie zawodził mnie prawie wcale. Za gestami wręcz automatycznie szła krótka wizualizacja, a wściekłość którą czułam jakimś cudem pozwalała mi być bardziej skoncentrowaną.

- Piękny dzień na śmierć, nie uważasz? – mruknęłam poruszając sugestywnie brwiami. Obserwując go uważnie nie mogłam pozbyć się wrażenia, że już gdzieś się widzieliśmy.

- Nie rób mu krzywdy! – usłyszałam roztrzęsiony głos Juliette, więc odwróciłam wzrok w jej stronę – Nie chciał ci nic zrobić, to nieporozumienie. On jest dobrym wampirem!

Zaśmiałam się ironicznie, choć tak naprawdę strasznie było mi żal tej dziewczyny. Jej błagalny ton głosu sprawiał, że chciałam odpuścić wampirowi. Jednak nie mogłam.

- Tu nie ma dobrych wampirów – stwierdziłam, bardziej zaciskając pięść.

- Proszę, nie!

Spojrzałam na wampira, który wyglądał na pogodzonego ze swoim losem i wtedy zrozumiałam dlaczego jego twarz wydawała mi się tak znajoma. Wampir spod filaru. Skarciłam się w myślach za to, że tak długo zajęło mi zrozumienie tego.

- To ty! Kim jesteś i czego ode mnie chcesz? – zapytałam ostro, nie wypuszczając go z pod mojej kontroli, ale równocześnie nie zmieniając nacisku.

- Nazywam się Evren i zdenerwowanie ciebie na pewno nie było moim celem – powiedział niepewnie.

- Błagam nie rób tego!

Rozpaczliwa prośba Juliette przebiła się przez skorupę, którą zdążyłam zbudować, przez co przymknęłam na chwilę powieki wzdychając ciężko. Zaraz potem zabrałam rękę z przed wampira by wypuścić go z pod działania mojego daru. 

- Dziękuję – odezwał się cicho, patrząc na mnie z wdzięcznością.

- Co tu robisz Evren? – uciekł wzrokiem od mojej osoby żeby spojrzeć na Juliette, która cały czas stała obok nas. W jego wzroku znalazłam coś znajomego, jednak kompletnie nie potrafiłam tego sklasyfikować.

- Będę cię szkolił – odpowiedział ostrożnie, oceniając moją reakcję – Aro widzi w tobie potencjał, a ja mam pomóc ci w zostaniu jednym z najlepszych strażników Volturi.

Bloody crystal ||| twilightWhere stories live. Discover now