XX. "Dotknąć dna"

94 9 1
                                    

Ból. Od niedawna nieprzerwanie mi towarzyszył w każdej minucie mojej egzystencji. Próbowałam naprawdę wiele by zniknął, jednak czego bym nie zrobiła ten tylko się nasilał. Każdy zmysł przynosił mi tak ogromne cierpienie, że pragnęłam wyłączyć je wszystkie, ale nie mogłam.

Światło słoneczne sprawiało mi ból, podobnie jak jego brak. Powietrze muskające moją skórę, nie ważne nawet z jaką prędkością. I dźwięki. Te wszystkie cholerne dźwięki, które były tak głośne i tak natarczywe, że chciałam zabić każdego, kto odważył się wydać którykolwiek z nich.

Nie mogłam. Nie mogłam nic zrobić i ta bezsilność tylko pogłębiała mój stan. Gdybym tylko wiedziała, że jest choćby cień szansy by wyjść z tego zwycięsko, może nie czułabym tego wszystkiego. Może wtedy nie pragnęłabym się poddać.

Walczyłam ze sobą praktycznie w każdej sekundzie. Myśli by przestać upierać się przy swoim były tak strasznie głośne, jednak cały czas z tyłu głowy wiedziałam, że przecież Crystal zawsze wygrywa. Teraz nie mogło być inaczej.

- Crystal? – usłyszałam niepewny głos wampira, który od czasu do czasu przychodził sprawdzać jak sobie radzę.

Dopiero wtedy zorientowałam się, że wszedł do tego pokoju i dokładnie w tamtym momencie zrozumiałam, jak żałośnie musiałam wyglądać leżąc na podłodze. Tylko jej delikatny chłód, choć trochę pomagał mi jeszcze jakoś funkcjonować. Choć słowo jakoś w tej sytuacji nie było użyte przypadkowo. Kompletnie straciłam czujność i nawet pomimo że moje zmysły w teorii były wyostrzone, nawet nie usłyszałam pojawienia się wampira w pomieszczeniu.

- Co? – zapytałam cicho, nie otwierając oczu.

Bałam się tego co mogłam zobaczyć. Bałam się światła, które mogłoby wzmóc te wszystkie odczucia, ale bałam się też wzroku wampira. Przerażało mnie współczucie. Głównie dlatego że przypominało mi o tym co straciłam i już zapewne nigdy nie odzyskam.

- Jak się czujesz? – parsknęłam ironicznym śmiechem, czego praktycznie od razu pożałowałam.

Znów ten cholerny ból. Teoretycznie powinnam się już do niego przyzwyczaić. W praktyce czułam jak ogień w gardle, który informował mnie o pragnieniu powoli rozprzestrzeniał się na resztę organizmu.

- Jakby przejechała po mnie cysterna z benzyną – odezwałam się cicho – Raz do przód, potem w tył, a następnie jeszcze raz do przodu. I jakby po drodze wylewała się z niej ta ciecz, a na koniec ktoś ją podpalił. Tak... właśnie ten ogień teraz czuję.

- To pragnienie, Crystal.

- Ameryki nie odkryłeś – mruknęłam pod nosem, nadal nie zmieniając pozycji ani nie otwierając oczu.

Nie potrzebowałam wzroku, by wiedzieć że blondyn intensywnie się we mnie wpatruje. Nie potrzebowałam go też, by zorientować się że usiadł na podłodze zaraz obok mnie.

- Chodzi mi o to, że to nie zniknie dopóki się nie pożywisz.

- Za to też Nobla nie dostaniesz – wampir westchnął ciężko, najprawdopodobniej ponownie chcąc wypowiedzieć na głos oczywiste fakty – Trudno, Evren. Najwyżej zagłodzę się na śmierć.

- Nie możesz tego zrobić – stwierdził – Uprzedzając. Tak wiem, niczego nowego tym nie odkryłem.

- Cieszę się, że dotarło.

- Ja bym chciał, żeby do ciebie w końcu dotarło, że jeżeli tak bardzo nie chcesz nikogo zabijać musisz wymyślić coś innego.

- Nie muszę – rzuciłam pod nosem.

- To znaczy? – zapytał zdziwiony, najprawdopodobniej licząc, że wreszcie poszłam po rozum do głowy, bądź znalazłam inne rozwiązanie.

Niestety inne rozwiązanie nie istniało, a ja byłam zbyt uparta by się poddać. Nawet pomimo tego jak bardzo chciałam to zrobić.

- To znaczy, że będę tak leżeć dopóki nie umrę – wytłumaczyłam, na co wampir westchnął ciężko z dezaprobatą.

- To nie jest rozwiązanie.

- Trudno – odparłam cicho – Zawsze warto spróbować.

Chwila ciszy normalnie byłaby ukojeniem, jednak nie tym razem. Pragnęłam ukoić ten ból, ale była tylko jedna rzecz, która mogła mi w tym pomóc.

- Nie boisz się tego co będzie później? – zapytał szeptem, a ja westchnęłam ciężko.

- Już chyba gorzej być nie może – mruknęłam otwierając oczy – Nie martw się. Już zdążyłam dotknąć dna.

***

Kilka kolejnych dni musiało minąć, bym wreszcie poczuła, że mogło być gorzej. Ból i pragnienie powoli zaczynały mi odbierać zdolność racjonalnego myślenia i o dziwo jedynie obecność Evrena pozwalała mi nie zwariować.

Wampir dużo mówił. Zazwyczaj były to rzeczy oczywiste lub te doprowadzające mnie do szału, jednak rozmawiając z nim skupiałam na czymś myśli. Na czymś innym niż ten głód.

Zaczynało mnie roznosić i to nie była przenośnia. Oprócz pragnienia czułam także narastające napięcie związane z darem. Już dawno zdążyłam zauważyć, że moje moce są ściśle związane z emocjami, i że silne emocje strasznie je potęgują. Czułam jakby ta moc miała rozsadzić mnie od środka, a z doświadczenia wiedziałam, że to nie mogło skończyć się dobrze.

Siedziałam na kanapie nerwowo bawiąc się palcami i poniekąd słuchając wampira siedzącego obok mnie.

- Powinnaś uciec – stwierdził w pewnym momencie, na co prychnęłam pod nosem.

Tak jakbyśmy tego jeszcze ani razu nie przerabiali.

- Zabiją kogoś kogo kocham.

- No to chociaż zapolować – odparł po chwili.

- Znów ktoś umiera – powiedziałam wzdychając ciężko. Wampir wyglądał jakby szukał w głowie kolejnego bezsensownego pomysłu – Wyprzedzając. Jak ich zabiję, znajdzie się ktoś by dokonać zemsty. Jak siebie zabije, też nie omieszkają ukręcić komuś głowy. Cóż za zaskoczenie.

- Rozważałaś samobójstwo? – zapytał zdziwiony na co roześmiałam się krótko.

Zacisnęłam powieki prawie od razu tego żałując. Odetchnęłam głęboko starając się choć trochę złagodzić odczuwane pragnienie. Wszystko kompletnie na nic. Żywy ogień trawił moje ciało, zupełnie jak w dniu przemiany.

- Nie oszukujmy się, to był jeden z pierwszych pomysłów.

- Przecież masz rodzinę, która cię kocha – zdziwiony próbował zrozumieć mój tok myślenia.

- To dość skomplikowane – mruknęłam pod nosem – Z resztą, zostawiłam ich.

- Przypadkiem nie po to by zapewnić im bezpieczeństwo?

- Dokładnie tak – odparłam, słysząc jak głos zaczyna mi się załamywać – Poradziliby sobie. Teraz też sobie radzą.

- A Ethan?

- Żałuje, że ci o nim powiedziałam – rzuciłam cicho, nie chcąc nawet myśleć o tym, że mogłabym już go nigdy nie zobaczyć – Byłby bezpieczny. To się liczy.

- Nie myślisz, że chciałaby cię jeszcze zobaczyć?

- Myślę, że to nie ma żadnego znaczenia.

***

To było zbyt wiele. Po raz pierwszy od tamtego spotkania z liderami poczułam, że dłużej nie wytrzymam. Pragnęłam po prostu tam iść i powiedzieć im, że się zgadzam. Na cokolwiek, byle by pozwolili mi uśmierzyć ten ból. To był właśnie ten moment, w którym miałam już gdzieś moralność czy człowieczeństwo.

Wcześniej wydawało mi się, że było ciężko, że ból był nie do zniesienia. Myliłam się. Wtedy nie miałam pojęcia czego jeszcze przyjdzie mi doświadczyć. Teraz doskonale zdawałam sobie z tego sprawę.

Czułam ogień trawiący moje ciało. Nie był płomieni, ale ten ból był tak cholernie realny, że momentami nie mogłam uwierzyć, że ich nie było. Mój umysł krzyczał, wrzeszczał i błagał o pomoc. Tylko nie wiedziałam kogo i po co. Mnie nie dało się pomóc.

- Crystal – powiedział łagodnie Evren, powoli do mnie podchodząc.

Widziałam go jak przez mgłę. Wszystko widziałam jak przez mgłę. Nie mogłam znieść tego wrażenia, podobnie jak tych wszystkich dźwięków. Były tak cholernie głośne.

- Nie zbliżaj się – jęknęłam żałośnie, tym płaczliwym tonem, którego tak nienawidziłam.

Evren coś mówił, ale jego słowa zlały się w jeden głośny dźwięk, który tak bardzo ranił moje uszy. Słyszałam wszystko, ale jednocześnie nie słyszałam nic. Dokładnie w ten sam sposób widziałam i czułam. W identyczny sposób też myślałam.

W pewnym momencie otworzyły się drzwi, albo tylko tak mi się wydawało. Wzięłam głęboki oddech, by choć trochę oczyścić umysł i właśnie to mnie zgubiło. Do tej pory nie czułam praktycznie nic, a w tamtym momencie to co poczułam stało się dla mnie jedyną rzeczą, która istniała w tym pokoju.

Zabrakło mi dosłownie centymetrów i może ułamka sekundy do zaspokojenia pragnienia. Tak strasznie nie wiele. Poczułam uderzenie, przez które znalazłam się na drugim końcu pokoju i już nie zdążyłam dobiec tak blisko.
Nienawidziłam tego co mi przeszkodziło. Próbowałam się wyrwać, jednak nieskutecznie. Musiałam się wydostać. Musiałam zdobyć tą krew. Musiałam ukoić ten cholerny ból.

- Crystal opanuj się! – czyjś krzyk przedarł się przez te wszystkie myśli, ale nie zwróciłam na niego większej uwagi – Crystal, przestań! Cry... ja pierdole to jest Jul!

Myśl o tym co robiłam uderzyła we mnie z taką siłą, że zatoczyłam się kilka kroków do tyłu. Zamrugałam kilka razy, by upewnić się, że to wszystko było prawdziwe i moje obawy tylko się potwierdziły.

Krzyk pełen bólu rozniósł się po pomieszczeniu sprawiając mi tylko dodatkowe cierpienie. I dobrze. Tylko na to w tym momencie zasługiwałam.

- Wstrzymaj oddech – polecił wampir, który przed chwilą uchronił mnie przed zrobieniem czegoś czego bym tak strasznie żałowała – Poradzisz sobie z tym. A ty Jul, uciekaj stąd!

- Ale...

- Nie ma ale. Już!

- Aro chce widzieć Crystal – powiedziała szybko zanim wybiegła z pokoju, z impetem zatrzaskując za sobą drzwi.

Czyli mogło być jeszcze gorzej.

Bloody crystal ||| twilightWo Geschichten leben. Entdecke jetzt