XXI. "Krew była moją zgubą"

102 11 1
                                    

- Będziesz musiała tam iść – powiedział głośno wampir, tak jakby nie był pewny czy docierają do mnie komunikaty – Wiesz o tym?

Przytaknęłam głową bo nie potrafiłam się zdobyć na wypowiedzenie żadnego słowa. Bałam się tego jak mógł brzmieć mój głos.  Nic nie powiedziałam, ale byłam przekonana, że mój wzrok i tak mówił zbyt wiele.

- Będziesz musiała się z tym zmierzyć. Zmierzyć z pragnieniem i ja nie będę mógł ci pomóc.

- Nie będę się z niczym mierzyć, Evren – odparłam cicho – To koniec. Złamali mnie. Już z niczym nie będę się mierzyć.

***

Szłam, choć właściwie nie czułam żadnego z moich ruchów. Brnęłam przed siebie bo nie miałam innego wyboru, ale też dlatego, że nie chciałam już walczyć. Nie miałam już po co walczyć.
Wiedziałam, że za tymi drzwiami czeka mój koniec. Koniec mojego człowieczeństwa. Wiedziałam, że jeżeli przekroczę te drzwi stracę ostatnią dobrą cząstkę siebie. Za tymi drzwiami czekała na mnie zguba, a ja je otworzyłam. Praktycznie bez żadnego zawahania.

Stali tam. Na tym podwyższeniu, które jasno pokazywało wszystkim ich miejsce w hierarchii. Z tymi uśmiechami. Tak jakby doskonale zdali sobie sprawę z tego, że udało im się złamać.
Już nie czułam chęci mordu. Byłam na to za słaba. Zbyt spragniona. Jedyne czego pragnęłam to ukojenia. Możliwości ugaszenia tego pragnienia.

Wiedziałam, że ją dostanę. Widziałam nawet kim będzie moja ofiarą. Jej strach był wręcz namacalny, a mnie to w ogóle nie obchodziło. Nie chciałam, by mnie obchodziło.

Słyszałam jej bicie serca. Tak szybkie, jakby zaraz miało wyskoczyć z klatki piersiowej. Krew krążąca w naczyniach krwionośnych wydawała taki charakterystyczny dźwięk, który mogłabym spokojnie nazwać muzyką dla moich uszu. Zwiastował to upragnione ukojenie, choć jasno przypominał o konsekwencjach.

- Wygraliście – przyznałam szybko.

Nie chciałam nabrać oddechu. Nie chciałam poczuć tego zapachu, bo wiedziałam że nie zdołałabym się powstrzymać. W tym wszystkim co się działo, chciałam zachować choć resztkę godności.

- Wcale nie jesteśmy zaskoczeni, ale i tak musimy przyznać, że długo z tym walczyłaś. Zaskakująco długo.

Wydawało mi się, że donośny głos Marka odbił się echem po pomieszczeniu, choć wiedziałam, że to było nie możliwe.

- Zanim przejdziemy do rzeczy, chciałbym poznać co czujesz. Oczywiście jeżeli pozwolisz – wtrącił Aro, na co spojrzałam na niego z ukosa.

Tak bardzo chciałam mieć to już za sobą. Głównie dlatego że nie miałam pojęcia ile tak wytrzymam.

Podałam wampirowi dłoń, którą przyjął ze swoim standardowym uśmiechem, by w końcu na chwilę zamilknąć. Nie trwało to długo, bo może kilka sekund, ale to wystarczyło bym niecierpliwie przestąpiła z nogi na nogę.

Tak strasznie bolało. Ten ból był właśnie tym  co czułam. Nie było w tym niczego niezwykłego.

- Niesamowite – szepnął Aro odstępując ode mnie na krok – Wręcz niemożliwe żebyś czując takie pragnienie stała tak niewzruszenie przy człowieku.

Spojrzałam kątem oka na dziewczynę przy Kajuszu. Była przerażona. Teoretycznie mogłam się na nią rzucić. Tak naprawdę to właśnie chciałam zrobić gdy tylko tu weszłam, ale byłam na to gotowa. W przeciwieństwie do sytuacji z Jul, wiedziałam że za tymi drzwiami spotkam człowieka i zdążyłam się na to przygotować.

Mimo to nie chciałam już dłużej walczyć. Może i moja samokontrola jest większa niż myślałam i może udałoby mi się stąd wyjść zwycięsko, ale nie miałoby to sensu. Kolejne dni spędzone w tych męczarniach, tylko po to by na końcu stracić tą resztkę kontroli.

Chciałam coś powiedzieć, ale do tego musiałabym nabrać powietrza, co zupełnie nie wchodziło w grę. Dlatego stojąc tam milczałam i skanowałam liderów morderczym wzrokiem, aż w końcu Kajusz zrobił coś czego w ogóle się nie spodziewałam.

Podszedł do dziewczyny i za pomocą noża, który w jego ręce pojawił się dosłownie znikąd naciął skórę na jej szyi.

I wtedy już nic się nie liczyło. Ani godność, ani samokontrola, nawet ta resztka człowieczeństwa nie mogła mnie powstrzymać. Nie w tamtym momencie.
To nie tak, że nie chciałam uciec. Pragnęłam tego całym sercem, mimo że zarzekałam się, że nie będę już walczyć.

Wcale nie chciałam nabierać oddechu, w ogóle nie zamierzałam tego robić. A jednak zrobiłam. Kompletnie mimowolnie, wiedziona instynktem którego nie mogłam kontrolować. To właśnie dzięki niemu ją poczułam. Ten niesamowicie słodki zapach, który kompletnie omamił moje zmysły.
Była blisko. Jej zapach, jej kolor i ten dźwięk rytmicznie uderzającego serca. Sekundę później byłam przy niej i łapiąc ją za ramiona mocno przyciągnęłam do siebie.

Była moja. Czerwona ciecz wołała mnie, a ja bez  wahania odpowiedziałam na jej wezwanie. Wbiłam kły w jej szyję, dokładnie w miejsce nacięcia. I wtedy po raz pierwszy to poczułam.

Nie zapach, który zawsze wydawał mi się lepszy od zapachu krwi zwierzęcej. Poczułam jej smak. Najbardziej niesamowitą rzecz jakiej przyszło mi doświadczyć. Był doskonały w każdym calu. Więc piłam i piłam i... nadal ją piłam. Już nie po to by ugasić pragnienie, bo ono dawno zniknęło. Piłam bo nie mogłam przestać i może przede wszystkim dlatego że nie chciałam przestawać. Pragnęłam by ta krew nigdy się nie skończyła. Chciałam więcej, jeszcze więcej i...

Poczułam, że chwila mojej rozkoszy dobiegła końca, bo już nie było czego pić. Wtedy poczułam też że ciało w moich ramionach stało się niepokojąco ciężkie. Po raz pierwszy spojrzałam na twarz tej dziewczyny. Kompletnie bladą, z przerażonymi oczami utkwionymi w jednym punkcie i ustami otwartymi w krzyku, którego już nikt nigdy nie usłyszy.

Chyba wtedy dopiero dotarło do mnie co zrobiłam. Nie było już krwi, więc nie było już życia. Nie było życia... Zabiłam. Kompletnie bezrefleksyjnie i bez żadnego szacunku do ofiary.

Oddychałam szybko, a to ciało było takie ciężkie i... i nie miałam pojęcia co z nim zrobić. Nie mogłam patrzeć, ale jednak nie mogłam nie spojrzeć więc spojrzałam. Nie chciałam. Tak bardzo nie chciałam, ale zasługiwałam. Na pewno.
Te rozszarpane gardło, pusty przerażony wzrok utkwiony gdzieś w nieokreślony punkt i ta krew, która powoli zaczęła zastygać.

Co ja do cholery zrobiłam?
Nie mogłam oddychać, choć próbowałam. Tak bardzo próbowałam. A oni tylko na mnie patrzyli. Ja nie spojrzałam. Nie zrobiłam tego, bo nie miałam po co. I tak już zostałam pokonana.

Delikatnie odłożyłam ciało dziewczyny na podłogę. Chociaż tyle mogłam zrobić. A potem  stamtąd wybiegłam i biegłam tak długo, aż nie trafiłam do swojego pokoju.

Dopiero gdy zamknęłam za sobą drzwi ostatecznie dopuściłam do siebie to co przed chwilą zrobiłam. Dotarłam do łazienki potykając się o własne nogi. W ostatniej chwili złapałam się umywalki by nie upaść.

Spojrzałam na swoje odbicie. Krew w około ust to pierwsze co zauważyłam. Drugie były oczy. Krwistoczerwone tęczówki, którymi zawsze gardziłam, teraz należały do mnie.

Przygryzłam coraz bardziej drżącą wargę nadal przyglądając się swojemu odbiciu. Sekundę później nie widziałam go już tak dobrze. Stał się dziwnie rozmyty, zupełnie tak jakbym...

I wtedy to poczułam. Pierwszy raz od tak dawna, poczułam samotną krople spływającą po moim policzku. A potem następną i jeszcze kolejną. Płakałam. Mimo że to było niemożliwe, właśnie się działo.

Chciałam się nad tym zastanowić, ale nie mogłam. Poczucie winy było zbyt silne. Nie pozwoliło mi nawet stać dłużej na nogach. Upadłam na kolana zanosząc się głośnym, histerycznym szlochem, któremu pierwszy raz od tak dawna towarzyszyły łzy.

Objęłam się ramionami i trzymałam mocno. Tak mocno, że jakbym była człowiekiem, zapewne sprawiałabym sobie ból. Ale byłam wampirem. Choć przede wszystkim byłam sama, a to co robiłam dawało mi złudne poczucie, że ktoś przy mnie był, i że kogoś obchodziłam. Czułam jakby to nie ja, a ktoś obejmował moją sylwetkę ramionami i to dawało mi złudne poczucie komfortu. Tak jakbym mogła się wypłakać w czyjeś ramiona. Bo płakałam. Płakałam tak cholernie mocno, że zaczynałam dusić się własnymi łzami, które w ogóle nie powinny istnieć. Ale istniały i ja tak płakałam i w tym wszystkim najgorsze chyba było to, że tak naprawdę to nikogo tam ze mną nie było. Najbardziej bolesny był fakt, że to były tylko moje ramiona.

Bo Crystal właśnie przegrała.

Bloody crystal ||| twilightΌπου ζουν οι ιστορίες. Ανακάλυψε τώρα