XIX. "Ostatnia cząstka człowieczeństwa"

96 9 0
                                    

Było tak wiele rzeczy, których w życiu pragnęłam. To wszystko jednak nie miało praktycznie żadnego znaczenia.
Chciałam wrócić do Ethana i do Cullenów. Chciałam by było jak dawniej, pragnęłam być po prostu szczęśliwa, ale jeżeli w tym momencie ktoś zaproponował by mi święty spokój w zamian za to wszystko, zgodziłabym się bez wahania.

Od kilku dni nie wystawiłam nogi po za ten budynek. Kolejny raz bałam się, że sprowadzę na moich przyjaciół nieszczęście. Nie było mnie z nimi, ale nadal stanowiłam dla nich zagrożenie. Każdy niewłaściwy ruch mógł kosztować kogoś życie. Czy to ustałoby, gdybym wreszcie umarła?

Bezczynność była najgorsza. Teoretycznie robiłam wiele rzeczy jednak ich bezcelowość zaczynała mnie dobijać. Co chwilę zadawałam sobie pytanie dokąd to wszystko zmierzało, jednak nie znalazłam na nie odpowiedzi. Miałam dość. Dość treningów, dość głupich rozmów, dość pytań. Miałam dość ciągłej obecności Evrena i Juliette, jednocześnie bojąc się samotności.

Cisza była najgorsza. Czas gdy zostawałam sam na sam ze swoimi myślami nigdy nie kończył się dobrze. Pragnienie choć normalnie prawie nie wyczuwalne, zdawało mi się przytłaczające na tyle, że znów pragnęłam umrzeć. Marzyłam o śmierci. Może i nie pierwszy raz, jednak tym razem każda z myśli była intensywniejsza i bardziej dotkliwa. Wręcz namacalna.

- Dlaczego w ogóle to robisz? – zapytał znienacka Evren przerywając ciszę pomiędzy naszą trójką.

- Co robię?

- Dlaczego tak bardzo się upierasz przy swoim stylu pożywiania? Nie możesz po prostu odpuścić?

Szybko przeniosłam spojrzenie na wampira i dziewczynę, która siedziała wtulona w jego klatkę piersiową. Nawet nie wiem kiedy relacja tej dwójki zdążyła się tak rozwinąć. Niewątpliwie rozwinęła się na moich oczach, ale od rozmowy z liderami tej włoskiej grupy, wszystkie wspomnienia były spowite mgłą. Mgłą bólu i rozpaczy.

Jego pytanie wytrąciło mnie z równowagi i w normalnych okolicznościach zapewne bym na niego naskoczyła. Nie teraz. Aktualnie byłam zbyt zmęczona, żeby wykrzesać z siebie jakikolwiek krzyk.

- Bo to ostatnia cząstka mojego człowieczeństwa, Evren – odpowiedziałam szeptem, spuszczając wzrok na moje dłonie – Nie mam pojęcia kim się stanę, jeżeli i ją utracę.

Na chwilę zawisła pomiędzy nami głucha cisza, przerywana tylko przez odgłos bijącego serca. Uświadamiała mi ona, że właśnie znalazłam się w miejscu, w którym Volturi odebrali mi dosłownie wszystko.

- Nie uważasz, że przesadzasz? Przecież to, że pożywisz się ludzką krwią nie sprawi, że staniesz się inną osobą?

- Sprawi – odparłam natychmiastowo – Wszystko co tu robię sprawia, że jestem inną osobą. Jeżeli Aro kazałby mi teraz zabić setkę wampirów, zrobiłabym to bez wahania, a jeżeli wykonanie tego rozkazu wymagałoby opuszczenia tego budynku, zrobiłabym to z przyjemnością. Możesz mi wierzyć lub nie, ale Crystal Stone, by tego nie zrobiła.

- Przecież ty jesteś Crystal Stone – po raz pierwszy odezwała się Jul.

- Nie – zaprzeczyłam cicho – Tak właściwie już nikim nie jestem.

***

- Crystal skup się – nakazał mi Evren podczas kolejnego z treningów.

- Nie mogę – jęknęłam żałośnie, przecierając twarz dłońmi.

To nie tak, że nie chciałam. Pragnęłam czymś zająć myśli, a treningi mi do tej pory w tym pomagały. Zamiast bezczynnego siedzenia opanowywałam nowo poznaną umiejętność, dzięki czemu nie sprawiała mi już praktycznie żadnych trudności. Chciałam ćwiczyć dalej, jednak dzisiejszego dnia wszystko mnie rozpraszało.

Wszystkie dźwięki były głośniejsze, kolory intensywniejsze i zaczęło mi się wydawać, że odczuwałam na skórze ruch pojedynczych cząsteczek powietrza. Miałam wrażenie, że każde zetknięcie się mojej skóry z jakimś atomem sprawiało mi ból, choć tak naprawdę żaden ból nie istniał. No może po za tym uczuciem palenia w gardle, które wcale nie było aż tak intensywne, by mogło dawać podobne objawy. Nie rozumiałam co się dzieje i to przerażało mnie nawet bardziej od tego co czułam.

- Po prostu się poddaj, Crystal – rzucił Evren widząc mój stan.

- Pieprz się – warknęłam przez zaciśnięte zęby – Ja się nie poddaje, rozumiesz? Ja zawsze wygrywam.

***

- Nie rozumiem dlaczego to robisz?

- Daj mi spokój – mruknęłam pod nosem, przekładając rzeczy na półkach.

- Jesteś w sytuacji, z której jest tylko jedno wyście – powiedział opierając się o szafkę.

Spojrzałam na niego przelotnie, nie do końca rozumiejąc co tym razem miał na celu osiągnąć.

- Znajdę jakieś rozwiązanie – odparłam poważnie – Po prostu potrzebuje czasu.

- Który ci się kończy, Crystal – wypowiedział na głos to co doskonale wiedziałam – Odbijasz się od ścian, bo szukasz czegoś co nie istnieje.

- Odczep się, okej?! – rzuciłam, z impetem uderzając dłonią o szafkę – Jeżeli nie chcesz mi pomóc to daj mi w końcu spokój.

Wplotłam palce we włosy i odetchnęłam głęboko by się uspokoić. Wcale mi nie pomogło, ale chociaż nie miałam już ochoty go zabić.

- Jak myślisz ile jeszcze wytrzymasz? – odpowiedziałam na jego pytanie jedynie prychnięciem, jednak go to nie zniechęciło do dalszego mówienia – Z dnia na dzień robisz się coraz bardziej spragniona. Twoje oczy ciemnieją zdecydowanie szybciej niż powinny i doskonale zdajesz sobie z tego sprawę. Jesteś roztrojona, nie potrafisz się skupić i zaczynasz robić bezsensowne rzeczy by nie myśleć o pragnieniu.

- Skończ się czepiać – warknęłam poirytowana jego gadaniem.

- Nie czepiam się, tylko próbuje ci uświadomić, że...

- Ale ja to wszystko wiem! – wybuchnęłam nie mogąc go już dłużej słuchać – Ja to wszystko wiem... Myślisz, że nie wiem, że to co robię nie ma sensu? Wiem, ale nie mogę się poddać. Nie mogę... Nie mogę przestać walczyć, bo inaczej nic mi już nie zostanie... Zupełnie nic... Dlatego, jeżeli nie chcesz mi pomóc, to daj mi spokój.

Nastała chwila ciszy, podczas której wampir patrzył na mnie ze współczuciem, którego tak bardzo nienawidziłam.

- Chciałbym ci pomóc, ale nie mogę. Nie mogę pomóc i w dążeniu do celu, który po prostu nie istnieje.

- Więc wyjdź – powiedziałam cicho, zawieszając wzrok na ścianie.

- Musisz zrozumieć, że...

- Wyjdź – ostro przerwałam mu jego kolejną wypowiedź.

- Crystal...

- Wynoś się! – krzyknęłam wściekła i wampir dopiero teraz zrozumiał, że mówiłam poważnie.

Powoli wycofał się z mojego pokoju, a gdy zamknął za sobą drzwi, schowałam twarz w dłoniach próbując w ten sposób stłumić szloch.

Wiedziałam, że miał rację i chyba to najbardziej wytrąciło mnie z równowagi. To, że moje starania były z góry skazane na porażkę i to, że tak na prawdę byłam przegrana już na starcie.

Oparłam się dłońmi o biurko i głęboko oddychając, próbowałam choć trochę się uspokoić. Jak zwykle nie działało. Czułam jedynie narastający gniew i tą cholerną rozpacz. Rozpacz za tym co straciłam i za tym co dopiero przyjdzie mi stracić.

W porywie emocji z krzykiem zrzuciłam z biurka wszystkie rzeczy, które się na nim znajdowały licząc że da mi to ukojenie. Jednak rzeczy były na podłodze, a ja nadal czułam się tak samo. Tak samo źle.

Chciałam krzyczeć, ale z jakiegoś powodu głos ugrzązł mi w gardle i usłyszeć się dało tylko żałosny jęk i ten cichy szloch, którego tak nienawidziłam. Nienawidziłam siebie za to, że tu trafiłam i za to, że byłam zbyt słaba by się temu wszystkiemu sprzeciwić.

Bezsilnie zaczęłam uderzać pięścią w drewnianą powierzchnię, która zaczęła pękać, dokładnie tak jak ja. Miałam tak cholernie dosyć. Zaprzestałam swojego działania, czując jak w pewnym momencie resztki sił, które trzymały mnie na nogach, po prostu wyparowały. Trzymając się krawędzi biurka zsunęłam się na podłogę i zaniosłam się histerycznym płaczem.

Chciałam się poddać, jednocześnie doskonale zdając sobie sprawę z tego, że jeśli to zrobię, już nigdy nie będę w stanie spojrzeć w lustro. A to ostatnie co mi pozostało.

Bloody crystal ||| twilightΌπου ζουν οι ιστορίες. Ανακάλυψε τώρα