XII. "Kolejny z paradoksów"

108 6 0
                                    

Sekundę po tym jak usłyszałam trzask drzwi o ścianę, ujrzałam w nich Evrena, standardowo ubranego w czarny płaszcz podkreślający brutalność tego miejsca. Tym razem jednak nie widziałam w nim jego zwyczajowego spokoju, co delikatnie mówiąc wprawiło mnie samą w pewien niepokój. Aktualny wyraz jego twarzy na myśl przywodził mi rozjuszonego byka, gdy torreador machał mu czerwonym skrawkiem materiału na wysokości oczu, tak jakby marzył o tym by zginąć w tym nędznym pojedynku. Tylko, że ja w zanadrzu nie miałam niczego czerwonego, a Evren zdecydowanie nie był bykiem.

- Postradałaś zmysły?! – zapytał, jednak nie byłam do końca pewna do której z nas było skierowane to pytanie – Do tej pory myślałem, że masz więcej rozumu. Ewidentnie się przeliczyłem!

Patrzyłam na niego jak na wariata, gdy ten wykrzykiwał te słowa. Niedbałym ruchem dłoni sprawiłam, że drzwi zamknęły się za wampirem, zdecydowanie ciszej niż się otworzyły.

- Nie do końca rozumiem – stwierdziłam wzdychając ciężko – Właściwie w ogóle nie rozumiem.

- Jesteś idiotką Crystal – rzucił w moją stronę, na co moje brwi błyskawicznie uniosły się w górę.

- Radzę ci spuścić z tonu inaczej wylecisz stąd z większym hukiem niż udało ci się tu wejść.

- Daruj sobie te twoje groźby i lepiej powiedz, czy już do reszty oszalałaś?

Kąciki moich ust mimowolnie rozszerzyły się w uśmiechu. Kompletnie nie miałam pojęcia o co chodziło, a irracjonalność całej sytuacji wydawała mi się strasznie zabawna.

- Nie mam pojęcia o co ci chodzi, jednak jeżeli pytałbyś ogólnie, najprawdopodobniej moja odpowiedź byłaby twierdząca.

Juliette przypatrywała się tej krótkiej wymianie zdań w milczeniu, a spoglądając na nią kątem oka mogłam zobaczyć, że dziewczyna wcale nie wygląda jakby nie wiedziała o co chodziło. Właściwie wyglądała jakby dobrze wiedziała, trochę tak jakby to ona była powodem.

- Naprawdę chcesz wprowadzać człowieka, powtarzam człowieka, na ten cholerny bal?! – wykrzyczał, a ja w tym samym momencie wybuchnęłam śmiechem.

- Jezu, ale się obydwoje uwzięliście na ten bal – rzuciłam ze śmiechem, choć ewidentnie tylko mi było do śmiechu – Wydarzenie roku normalnie.

- Bo to jest cholerne wydarzenie roku! Dekady, a może nawet całego wieku, Crystal. Nikt nie był zapraszany do Voltery od dziesiątek lat. Myślę, że masz jeszcze na tyle neuronów, by połączyć kropki i wiedzieć, że chodzi o coś wielkiego, zapewne cholernie niebezpiecznego. A ty... ty masz zamiar ją tam zabrać. W ogóle cię nie obchodzi, że ona może tam zginąć – chciałam wtrącić, że przecież  się nie zgodziłam, co więcej nawet nie zamierzam się tam pojawić, jednak nie było mi to dane – A ty! Ja się nie zgodziłem to od razu poleciałaś do Crystal? Bo co? Bo ona jest mniej odpowiedzialna i cię zabierze?

- Boże zamknij się w końcu! – wybuchnęła w końcu Jul, wstając i podchodząc do rozgorączkowanego wampira.

Uśmiechnęłam się szerszej na ten widok i rozkładając się wygodniej na kanapie, z niecierpliwością czekałam na rozwój wydarzeń.

- Juliette – zaczął Evren, a w jego głosie można było usłyszeć autentyczną skruchę, tak jakby dopiero teraz zdał sobie sprawę, że posunął się trochę za daleko.

- Nawet do mnie nie mów – syknęła w jego stronę – Nie chce mi się słuchać tych twoich wywodów, o tym jak bardzo to jest niebezpieczne.

- Bo to jest niebezpieczne! – krzyknął, a ja chciałam mu przyznać rację, jednak nie zdążyłam się odezwać – Chcesz się wpakować w sam środek sali pełnej pierdolonych krwiożerczych wampirów!

Bloody crystal ||| twilightWhere stories live. Discover now