III. "Opór jest daremny"

215 12 0
                                    

- Crystal, jak miło że postanowiłaś nas odwiedzić – powiedział czarnowłosy wampir niezwykle irytującym tonem głosu, wstając ze swojego tronu.

- Nie nazwałbym tego przyjemnością, ale przesłanie wiadomości było dość jasne – rzuciłam krzyżując ręce za plecami – Czego ode mnie chcecie?

- Zaraz tak do konkretów, zacznijmy od czegoś milszego. Jestem Aro i...

- A więc to ty czegoś ode mnie chcesz – rzuciłam ostro – W takim razie wyjaśnij mi co tu robię.

- Jak dotąd zabijasz, moja droga – uśmiechnął się głupio, a ja odetchnęłam głęboko by nie dać się ponieść emocjom – Dawno nikt nie zrobił tak efektownego wejścia. Normalnie kazałbym cię zabić, jednak twój talent jest zbyt cenny.

- Czego chcesz? – powtórzyłam zniecierpliwiona, na co ten przewrócił oczami.

- Czyż to nie oczywiste? Ciebie w moich szeregach – powiedział dumnie rozglądając się po komnacie.

Przez chwilę zapanowała cisza. Nikt nie odważył się odezwać, bo każdy czekał na moją reakcję. Ja po prostu parsknęłam śmiechem, choć wcale nie było mi do śmiechu.

- Zabawne – rzuciłam prześmiewczo, by zaraz potem obrzucić ich lodowatym spojrzeniem – Muszę cię rozczarować. Za żadne skarby nie zostanę kolejnym pionkiem w twojej kolekcji.

- Więcej szacunku! – warknął na mnie ze swojego tronu oburzony blondyn, ale ja nawet nie zaszczyciłam go spojrzeniem.

- Myślałem, że bardziej cenisz sobie bezpieczeństwo swoich przyjaciół – zaczął Aro niewzruszony moją postawą – Cullenowie na pewno ucieszyli by się z naszej wizyty. Nie wspominając o twoim wilku i jego uroczej rodzince.

Na chwilę poczułam jak mój świat się zatrzymuje i jak zapominam jak się oddycha. Czułam jak traciłam grunt pod nogami, tak jakbym zaraz miała upaść bezwładnie na ziemię. Jednak to wszystko trwało ułamek sekundy. Tak krótko, że nie zdążyli się nawet zorientować, że jego słowa jakkolwiek na mnie wpłynęły.

- Grozisz mi? – syknęłam wściekle powoli do niego podchodząc.

- Skądże – uśmiechnął się – Jedynie składam ci propozycje. Można by rzec taką ofertę nie do odrzucenia.

Zacisnęłam usta w wąską linię, próbując znaleźć wyjście z tej sytuacji. Jak zwykle widziałam tylko jedno rozwiązanie i ponownie nie napawało mnie ono optymizmem.

- Mów.

- Widzisz Crystal, kiedy Jane opowiedziała mi o twojej osobie i twoim darze, nie wierzyłem że może być tak potężny, ale potem pokazała mi jak go używasz i pomyślałem, że będziesz do nas idealnie pasować. Jak się okazało nie myliłem się. Wydawało mi się, że nie odnajdziesz się w naszym gronie, a potem zabiłaś 3 osoby wchodząc tu.

- Pięć, jeśli chcemy być dokładni – poprawiłam go wzruszając ramionami.
Jego mimika wyraźnie pokazywała jak bardzo był zaskoczony. Jeżeli znał mnie z opowieści Jane, znał tą lepszą stronę mnie. Na pewno nie tą, która odbiera życie dla zemsty. Bo dotąd nie byłam taka. Jednak wiedziałam, że żeby tutaj przetrwać nie mogę być sobą.

- Coraz bardziej mnie intrygujesz.

- Dobra, jak już posłuchałam tej ładnej części mów czego ode mnie oczekujesz. Najlepiej mając na uwadze, że mogę was wszystkich pozabijać – uśmiechnęłam się fałszywie patrząc na wampiry w pomieszczeniu.

Tylko jedna osoba przypatrywała mi się z ogromnym zainteresowaniem, że czułam jakby jej wzrok oglądał właśnie moją duszę. Wzdrygnęłam się delikatnie na to uczucie, trochę dłużej zatrzymując swoje oczy na blondynie opierającym się o filar. W momencie gdy nasze spojrzenia się spotkały, ten posłał mi uśmiech, a ja że zdziwieniem odkryłam że nie było w nim nic kpiącego, ani prześmiewczego.

Bloody crystal ||| twilightWhere stories live. Discover now