Rozdział 37

15 0 0
                                    


Teraz

A

leks siedziała przy swoim biurku. Zastanawiała się przez chwilę, co najpierw powiedzieć i zniecierpliwiona bębniła lekko palcami o blat biurka. Telefon zawibrował w jej kieszeni, ale nawet na niego nie spojrzała.  Kiedy poczuła, że wpadła na właściwy trop wszystko zaczynało się układać to nagle znowu wszystko się posypało.  Brakowało jej wtedy tylko trochę czasu, żeby to wszystko zaczęła się samo układać i zazębiać. Sprawy sprzed wielu lat ponownie wyszły na światło dzienne. Zdążyły się przykurzyć akta, zatrzeć ślady w ludzkiej pamięci, ale pamięć ofiar pozostała. Podniosła długopis leżący na biurku i zaczęła go obracać nerwowo między palcami. To zawsze ją uspokajało. Co jakiś czas spoglądała coraz bardziej zniecierpliwiona na zegarek wiszący na ścianie. Adam wszedł lekko zdyszany i jak zwykle nieco spóźniony.
- Cześć- przywitał się jak gdyby nigdy nic.
- Korki-westchnął ciężko.
- Tak…jasne- udawała, że uwierzyła.
-To co mamy?- zagadnął nalewając sobie do kubka świeżo zaparzonej kawy.
- Mamy zaginioną- odpowiedziała sięgając po kolejny łyk swojej kawy.
-Żartujesz?
- Nie- odparła.
- Gdzie była?
 - Na dworcu centralnym, wśród bezdomnych.
- To nie ułatwia nam zadania.
- Nikt nie deklarował, że będzie łatwo- opowiedziała z uśmiechem.
-To znaczy?
-Kilka spraw z przeszłości wypłynęło jeszcze na powierzchnię.
- Nie lubię odgrzewanych kotletów.
- Nikt nie lubi. Ale jak widzisz ofiary nie pozwalają o sobie zapomnieć. Już ci to kiedyś tłumaczyłam.
- Wierzysz w takie rzeczy?- zapytał z niedowierzaniem w głosie.
- A dlaczego mam nie wierzyć skoro dostaję po raz kolejny  potwierdzenie swojej tezy.
Rzeczywiście sam nie dopuszczał do siebie takich myśli, chociaż Sara śniła mu się przecież nie raz. Może naprawdę chciała mu coś powiedzieć. Budził się zawsze wtedy zlany potem. Jej widok, uśmiech wskazywał na to, że była tam szczęśliwa.
- Mamy podejrzanych i mamy dowody?- powiedziała.
- To logiczne- stwierdził zaparzając kawę.
-Logika żywi się tylko dowodami- dodała. Ale jak sam wiesz nic nie jest jednoznaczne, nawet to, co trzymasz akurat w dłoni. -Zawsze musi być jakiś wyjątek od reguły- powiedziała spokojnym głosem.
- Nawet w mowie ciała? - zapytał podając jej kubek z kawą.
-Nic nie  jest doskonałe.
-To skąd pewność?
-Intuicja, szósty zmysł, wrodzone predyspozycje …-ciągnęła.
- Nigdy się nie mylisz?
-Już mówiłam- odparła. -Nic nie jest jednoznaczne Adam.
- Skąd mamy pewność, że tak właśnie było i że to naprawdę ona?
-W końcu się sama zdradzi- powiedziała pewnym głosem. Albo zdradzi ja ciało. Ono nigdy nie kłamie. Chyba, ze ktoś i to kontroluje- zaznaczyła.
- A co mówi moje ciało?- zapytał dwuznacznie patrząc jej prosto w oczy uśmiechając się lekko pod nosem.
- Chcesz wiedzieć?- zapytała podnosząc swój kubek i upijając łyk gorącej kawy.
 - Tak- rzucił pewnie.
-Ciekawość to pierwszy stopień do piekła Adam- powiedziała.
- Ja mam już tu swoje na ziemi- odparł zanurzając usta w kawie.
- Jest cała?- zapytał.
-Tak, ale nic nie pamięta.
- Amnezja?
- Widocznie- odparła.
- Jesteś pewna?
- Czas pokaże- odparła. Adam usiadł na swoim miejscu  i  zajął się  papierami leżącymi na stole. Aleks zmierzała spokojnym krokiem w stronę drzwi. Dzwoniłaś już do męża zaginionej? -zapytał.
- Nie- odpowiedziała. -Chcę żeby najpierw zrobili wszystkie badania, chcę mieć pewność, że jest bezpieczna. Jak zbada ją lekarz, to później z nią porozmawiamy jak to będzie tylko możliwe i dopiero wtedy damy mu znać. 
- Dlaczego upozorowałaby to zniknięcie?- spytał.  
-Z samotności- odpowiedziała. -Kobiety częściej bywają w małżeństwie samotne. Dlatego czasami uciekają bez słowa.
-Mężczyźni nie lubią być samotni?.
- Nie, mężczyźni zwykle uciekają w ramiona kobiet, niekoniecznie tych, z którymi akurat są- powiedziała spuszczając wzroki na teczkę leżącą na biurku.
- Aż tak?
-Z opisu męża wynika, że rzadko wychodziła z domu, unikała spotkań towarzyskich.
- Miała depresję- przypomniał Adam. 
-Małżeństwo chroni mężczyzn przed depresją a u kobiet ją nasila.
- Chcesz powiedzieć, że kobiety samotne chorują rzadziej na depresję?
- Dokładnie.
- Zaskakujące- potrząsnął głową z niedowierzaniem.
- Ale prawdziwe- podsumowała z nieskrywanym uśmiechem na ustach.
- Inna diagnoza?- zapytał patrząc na nią wymownie. -Choroba dwubiegunowa czy borderline- zasugerował.
-Osobowość borderline to skutek traumy z dzieciństwa. Najczęściej wynik zaniedbania przez rodziców, opiekunów. Ojca i matkę. Matka jest zwykle konfliktowa, zamknięta, nie okazująca uczuć swojemu dziecku. Matka z tzw. Kamienną twarzą. Dla rozwijającego się dziecka kontakt z matką jest szczególnie ważny do drugiego roku życia. Wyczuwa zmianę w mimice matki i brak odpowiedzi na jego zaczepki i uśmiechy skierowane do niej mogą spowodować trwałe zmiany w mózgu. Ojciec jest zwykle nieobecny albo zdystansowany tak jak matka. Dwubiegunowa to wahania nastrojów.
- To, co w takim razie- zapytał.
 -Myślę, że kobieta była w dzieciństwie odrzucona przez matkę i ojca, fizycznie, psychicznie dręczona, mogła być ofiarą molestowania seksualnego. Ma nieufny model przywiązania. Nadmierna czujność wobec otoczenia każe jej sądzić, że wszyscy są wobec niej wrogo nastawieni. Urazowe doświadczenia zostają zapisane w mózgu. Pamiętasz jak Albert Mazur mówił o tym, jak się poznali w szpitalu. Była niedostępna, trudna do zdobycia. To go do niej przekonało.
-Przeciwieństwa się przyciągają.
- W tym wypadku tak. On wybrał kobietę, o którą musiał zabiegać. Ona pragnęła bliskości, ale jednocześnie go odrzucała.
-To dlaczego potem to się zmieniło?
-Joanna nosiła w sobie strach przed odrzuceniem i nieufność. Chciała być kochana, ale jednocześnie zaprzeczała istnieniu miłości. On z kolei szukał pocieszenia u innych kobiet nie mogąc znieść jej oziębłości, ale w obawie przed jej odejściem zwiększał kontrolę.
- Zamknął ją w złotej klatce.
- Niestety, chyba  tak i nie mogło z tego wyniknąć nic dobrego- podsumowała.
- A jeśli to nie to?- zapytał.
- Jeśli to nie  to, to  może to być tylko rozdwojenie jaźni- powiedziała.
- Grubo- odparł i podszedł do okna.
 

"Nikt nie będzie wiedział"Where stories live. Discover now