Rozdział 2

32 1 0
                                    

Rozdział 2
Kiedyś
Przez chwilę siedzę na schodach nieruchomo. Próbuję zebrać myśli. Walizka stoi wciąż koło mnie. Słyszę, że przyjechał kolejny pociąg. Ludzie przechodzący obok mijają mnie obojętnie. Każdy się gdzieś spieszy. Gdzieś goni, kogoś szuka, na kogoś czeka, na kogoś wygląda czy kogoś woła. Na mnie nikt nie czeka i nikt po mnie nie przychodzi. Słyszę wyraźne kroki, ciężkie oddechy podróżnych ciągnących wielkie torby i walizki. Zapach perfum wymieszanych z potem. Słońce, pomimo wczesnej pory świeci już wysoko i grzeje niemiłosiernie. W ustach czuję ogromne pragnienie. I nagle podchodzi on.
-„To on”.- słyszę nagle Jej głos wydobywający się z wnętrza mojej głowy. Wysoki mężczyzna pochyla się nade mną i coś mówi. Wygląda to komicznie, bo przez chwilę patrzę na niego, ale go nie widzę i nie słyszę w ogóle, co do mnie mówi. Kiedy przytomnieję, czuję, że dotyka delikatnie ręką mojego ramienia.
- Halo, słyszy mnie pani?- dochodzi do mnie jego pytanie. Ma przyjemny męski głos. Pięknie pachnie. Kieruję twarz w jego stronę. To przystojny brunet  o niebieskich  oczach. To rzadkość. Tasuję go wzrokiem, mrużąc oczy.  Ma kilkudniowy zarost. Jest ubrany w czarne dżinsy i szarą koszulę. Podnoszę głowę wyżej i wytężam wzrok, odzyskuję powoli ostrość widzenia.  Przystawiam rękę do czoła, aby lepiej mu się przyjrzeć, ale  słońce świeci prosto w moją twarz tak intensywnie, że razi mnie w oczy. Przypominam sobie, że w małej  torebce mam okulary przeciwsłoneczne. Sięgam dłonią do jej wnętrza  i wyjmuję je szybko sprawnym gestem. Zakładam okulary i przy okazji przeczesuję odruchowo ręką swoje długie blond włosy. Mężczyzna łapie mnie znowu delikatnie  za ramię i lekko potrząsa. Uśmiecham się do niego, patrzę teraz prosto w jego błękitne jak ocean oczy. Rzeczywiście są piękne.
- Nic pani nie jest?- pyta z troską w głosie.
-Nic nie mówię. Mam tak sucho w ustach, że z trudem ruszam językiem, żeby odpowiedzieć.  Potrząsam  jedynie  w milczeniu głową na znak, że wszystko jest w jak najlepszym porządku.
-Może jednak potrzebuje pani pomocy? -dopytuje z troską. 
- Nie, dziękuję- odpowiadam w końcu z wysiłkiem. Uśmiecham się do niego jak potrafię najpiękniej.
-Wszystko w porządku- odpowiadam. -Muszę tylko zaczerpnąć świeżego powietrza i chwilę odpocząć. Mówiąc to ledwo dyszę, ale nie okazuję tego po sobie.
- W porządku -odpowiada i uśmiecha się wyraźnie zadowolony.
- Co to za miasto?- pytam z trudem zanim odejdzie.
- Częstochowa- odpowiada krótko. Potakuję głową z aprobatą i tym samym wskazuję, że jestem w dobrym miejscu i że o to miasto mi właśnie chodziło.  Jest wyraźnie zadowolony. Uśmiecham się znowu. Mężczyzna upewnia się jeszcze przez chwilę, że ze mną wszystko dobrze i idzie w swoją stronę. Kiwa głową na pożegnanie i odchodzi.  Słyszę znowu Jej głos.
-„To on”. Ufam jej, ale kompletnie nie wiem, o co jej chodzi. –„Teraz wszystko się zacznie mówi do mnie. -Idź za nim”. -mówi. Wstaję posłusznie ze schodów i ruszam w jego kierunku. Robię dokładnie to, co Ona chce.
 -„Rozpoczynamy grę, która będzie kosztowała nas wiele emocji”- dodaje i milknie od razu. Czuję, że jest zadowolona i że się cieszy. Najwidoczniej to, co zaplanowała dotyczy także mnie.
Idę za nim, ale po chwili znika z pola mojego widzenia w gęstym tłumie. Kiedy dochodzę do kościoła zrezygnowana przystaję w miejscu, gdzie go straciłam z oczu. Zdesperowana ruszam to w jedną to w druga stronę. W końcu czuję, że mam pójść dalej prosto. Słucham siebie i tak robię. Potem skręcam za rogiem uliczki w prawą stronę.  Na chwilę zerkam w przeciwnym kierunku. Ale nigdzie go nie widzę.
-„Idź za nim”.- słyszę jej ponaglenie. Idę więc dalej w kierunku, w którym kieruje mnie głos. Mam nadzieję, że tu właśnie skręcił. I nagle dostrzegam go znowu. Idzie w tłumie ludzi podążających w kierunku centrum. Chwilę gapię się jak sroka w gnat. Na szczęście nie zniknął mi zupełnie z pola widzenia. Jest wysoki, dobrze zbudowany. Ewidentnie wyróżnia się z tłumu. Idę przed siebie zdecydowanym krokiem przez piękny park. Zachowuję się tak, jakbym znała  dobrze to miasto i była tutaj niejeden raz. Idę tak, jakbym wiedziała dokąd mam pójść. A przecież wcale tak nie jest. Pozory, ach te pozory- mówię sama do siebie.
Zachowuję się zupełnie normalnie i nie wzbudzam żadnych podejrzeń. Dostrzegam, że zatrzymuje się na chwilę i siada na ławeczce w parku. Coś pisze w telefonie. Staję i ja. Mam chwilę, że by odetchnąć. Szukam w pobliżu jakiegoś sklepu z wodą. Jednak niczego takiego nie widzę w pobliżu. Boję się odejść dalej, bo mogę znowu go zgubić. Obserwuję kątem oka, co robi. Wciąż coś pisze. Najwyraźniej wymienia z kimś wiadomości. Uśmiecha się. Pewnie to jakaś kobieta. Może pisze jej właśnie, że wrócił. Ma tylko mały podręczny bagaż. Nie chcę, żeby mnie zauważył i spostrzegł, że go obserwuję. Mimochodem kieruję więc swoją uwagę na moment na  innych przechodniów idących w różne strony. Kątem oka jednak wciąż zerkam na niego.
          Młoda kobieta w kolorowej sukience w kwiaty niemal ociera się o mnie.  Jest szczęśliwa, uśmiecha się i mówi coś do dziecka w wózku, który pcha przed sobą. Mężczyzna w stroju sportowym to pewnie jakiś zawodowy biegacz. Zerka na stepler i przyspiesza tempo, pomimo upału. Para staruszków siedzących nieopodal chodnika na ławce karmi gołębie i wróble. Żwawo przy tym gestykulują, jakby chcieli potwierdzić przed samymi sobą, że mają się całkiem dobrze, pomimo wieku i dolegliwości, które ich na pewno trapią. Zastanawiam się jak zawsze, co robią i czy są szczęśliwi.
To moje zboczenie, moje hobby. Ekscytuje mnie to niezmiennie. Nie lubię ludzi, ale jednocześnie uwielbiam się im przyglądać. To jest tak samo fascynujące, jak grzebanie w cudzej szafie czy komodzie z ubraniami. Tam jest prawda, naga prawda o nas, o mnie i o tobie. Jestem bystra i wychwycę wszystko. Żaden gest i ruch mi nie umknie. Nagle dostrzegam przerażona, że nie ma go już na tej ławce. Wpadam na moment w panikę. Moje serce bije zdecydowanie za szybko. Rozglądam się nerwowo wokoło. I wtedy dostrzegam go w kawiarni pod parasolem znajdującej się tuż obok parku. Wszystkie miejsca na dworze są zajęte. Siedzi dalej z nosem w komórce. Nie zastanawiając się idę w jego stronę.
- Przepraszam czy jest jakieś wolne miejsce- zagaduję głośno kelnerkę niosącą do jakiegoś stolika kawę.
- Niestety nie- odpowiada. - Musi pani poczekać, aż coś się zwolni. Bezradnie rozkłada rękę, bo w drugiej trzyma dużą tacę z zamówieniem. Patrzę na to nieco przerażona, bo ja z pewnością wszystko wywróciłabym już na ziemię, ale ona najwidoczniej ma wprawę. Kiwam głową ze zrozumieniem i już chcę odejść.
- Tutaj jest wolne miejsce- zapraszam- słyszę niespodziewanie znajomy głos i widzę, że mężczyzna, za którym szłam od stacji wskazuje miejsce obok siebie. Nawet na mnie jednak nie patrzy. Domyślam się, że zrobił to zupełnie przypadkowo, a nie dlatego, że się już poznaliśmy.
- O widzi pani- mówi kelnerka- uśmiechając się serdecznie- ten pan panią zaprasza. Mruga do mnie porozumiewawczo okiem. Podchodzę do stolika przy którym siedzi.
-Mogę?- uśmiecham się i udaję zdziwienie, że znowu się spotykamy. On wciąż jednak nie podnosi wzroku znad komórki. Zboczenie tych czasów- podsumowuję w myślach, chociaż sama mam dwie, tylko teraz są wyłączone.
-Tak, proszę- mężczyzna wskazuje na  wolne krzesło stojące tuż obok stolika przy którym siedzi. Nie ruszam się jednak z miejsca i nie wykonuję żadnego ruchu. Chcę, żeby na mnie spojrzał.  Dalej nie podnosi jednak wzroku na mnie i wciąż coś pisze w komórce. Czując, że się nie ruszam i nie reaguję na jego zaproszenie, przerywa w końcu pisanie i podnosi na mnie swój wzrok.
-To znowu pani?- słyszę w głosie jego zdziwienie. Odkłada szybko komórkę trzymaną w dłoni  na stolik. Odsuwa mi grzecznie krzesło i wyciąga swoją rękę po mój bagaż, tak abym mogła usiąść swobodnie. Spostrzegłam, że  moja mała torebka znowu blokuje mi rękę, bezwiednie zsuwając się i zatrzymując na nadgarstku.  Poprawiam ją starannie zakładając ją z powrotem na ramię. Czuję, że mi się uważnie przygląda, jakby węszył jakiś podstęp. Wygląda jakby nie wierzył, że to znowu ja.
- Dziękuję- mówię z wyraźną ulgą w głosie i opadam z nieskrywaną radością na krześle.   
-Widzę, że zerka na mnie znowu ukradkiem, jakby chciał sobie coś przypomnieć.
- I jak się pani czuje?- zagadnął z troską.  -Wszystko już dobrze? -dopytuje znowu.
-Tak, dziękuję- odpowiadam grzecznie poprawiając tym razem sukienkę, którą nagły podmuch wiatru uniósł lekko do góry. 
- Czego się pani napije?- pyta wprost, jakbym była jego znajomą. Czuję, że znowu robi mi się ciemno przed oczami. I kiedy odzyskuje świadomość podchodzi kelnerka, a on bez pytania mnie o zdanie robi w pośpiechu zamówienie.  Nie zdążyłam mu odpowiedzieć, bo wciąż czuję ogromną suchość w ustach, a to utrudnia mi mówienie. Pewnie to zauważył i zrozumiał.
- Poproszę w takim razie dwie kawy, dwie wody i jeszcze dwa razy duży sok owocowy. Kelnerka zapisuje zamówienie i odchodzi. 
- Spieszę się-wyjaśnia krótko. Kiwam tylko głową ze zrozumieniem.
- Może zamówić coś jeszcze?- pyta z uśmiechem na ustach.
- Nie, dziękuję, chce mi się tylko pić- odpowiadam. -Ale nie chcę panu sprawiać kłopotu- mówię  grzecznie, poruszona do głębi jego życzliwością.
- Przepraszam, że tak szybko podjąłem decyzję, ale bardzo się śpieszę- powtarza.
-Czuję się niezręcznie. Nie wiem, co mam mu powiedzieć. To dziwne, że akurat znowu na niego wpadłam. I wciąż niczego się nie napiłam po drodze. Przecież mogłam kupić wodę w kiosku, ale bałam się, że go zgubię. Nie mogę mu tego powiedzieć, bo pomyśli, że go śledzę. A tak nie jest. Tylko ten głos…
- Dziękuję, bardzo, bo bardzo chce mi się pić- mówię tylko. - A ktoś ukradł mi portfel jak spałam- wyjaśniam. Albo go zgubiłam- dodaję po chwili. Wymyślam szybko tę bajeczkę, żeby wypaść wiarygodnie. 
- No tak, trzeba było tak od razu- mówi ze zrozumieniem.  
Zdejmuję okulary i kładę je ostrożnie na stoliku. Nasze spojrzenia przez moment się przecinają. Widzę ukradkiem jak mi się przygląda. Chyba mu się spodobałam, bo dostrzegłam jak rozszerzają mu się źrenice.
- „To on”.- słyszę znowu Jej głos.
- Podoba się pani to miasto? -zagaduje.
- Nie wiem- odpowiadam zmieszana. Nigdy jeszcze tutaj nie byłam- mówię zgodnie z prawdą.
-Rozumiem-kiwa głowa.  - Przyjechała pani w odwiedziny czy do pracy?
- Nie wiem- odpowiadam. Widzę jego zdziwioną minę. Czuję, że bierze mnie za wariatkę.
-To znaczy, mam nadzieję tutaj dostać pracę-   prostuję szybko.
-Skąd pani przyjechała?- dopytuje.
- Znikąd- odpowiadam znowu bez namysłu.
Przez moment  odnoszę wrażenie, że chce się jak najszybciej ewakuować.
-To znaczy z małej wioski- dodaję. -To taka przenośnia- uśmiecham się udając rozbawioną. -Rozumie pan- upewniam się czy odczytał dobrze moja odpowiedź.
- Ach tak…- kiwa głową.
-A pan tutaj mieszka?- pytam nieco śmielej.
-Tak i tutaj też pracuję- odpowiada. I wtedy podchodzi kelnerka z zamówieniem  i zdejmuje szybko wszystko z tacy sprawnym ruchem ręki. Jestem mu  ogromnie wdzięczna. W jednej sekundzie mam pod nosem kawę, sok i wodę. Nie mogę się powstrzymać, ale postanawiam dać nam jeszcze chwilę na pogawędkę, bo wiem, że zaraz odejdzie, bo wspomniał, że się spieszy..
-Podać coś jeszcze?- pyta uprzejmie kelnerka patrząc to na mnie to na niego.
- Nie, dziękujemy- odpowiada też za mnie.
- Mieszkam tutaj od dziecka- kontynuuje.
-Ach tak-teraz ja kiwam głową ze zrozumieniem. I z radością sięgam po wodę.
- A pani czym się zajmuje?
- Jestem pielęgniarką- wyjaśniam krótko, robiąc sobie krótką przerwę.
Widzę zdumienie w jego oczach. Zaskakuję go chyba coraz bardziej.
-Ja jestem perfumiarzem- odpowiada z nieskrywaną dumą i satysfakcją.
- „To on”.- słyszę znowu  Jej głos.
- Wiem- mówię nagle głośno.
- Słucham?- pyta zdziwiony.
- Przepraszam, chciałam powiedzieć, że to ciekawy zawód. I do pana pasuje. To znaczy pięknie pan pachnie i dlatego pomyślałam, że może coś w związku z tym- wyjaśniam. -To znaczy pan pasuje do tego zawodu- prostuję. Wiem, że to co mówię brzmi dziwnie. Bo niby skąd na podstawie zapachu mam wiedzieć czym się zajmuje.
-Tak pani myśli?
-Tak sądzę. 
- Na jakiej podstawie pani tak sądzi?- drąży temat.
- Znam się na ludziach- dodaję z uśmiechem i widzę po raz kolejny jego zdumienie w oczach.
 - A to ciekawe- rzuca. 
-Tak, to bardzo ciekawe.
-Mogę prosić rachunek zagaduje niespodziewanie do przechodzącej obok naszego stolika kelnerki. Ta kiwa głową i generuje rachunek.
Chyba się wystraszył tego, co powiedziałam o sobie- mówię do siebie w myślach. Boję się na niego spojrzeć. W milczeniu sięga po sok i wypija cały od razu. A potem zaraz wypija łyk kawy i popija wodą. Przez chwilę panuje między nami kompletna cisza. W takim razie i ja sięgam po napój. Nie mogę się jednak zdecydować, co zabrać najpierw ze stołu. W końcu decyduję, że zacznę od soku. Wypijam całą szklankę od razu. Czuję, że wraca mi trzeźwe myślenie. Potem w milczeniu sięgam po łyk kawy.
-Upał daje się we znaki- co?- mówi nagle jak gdyby nigdy nic przyglądając mi się uważnie.
- Tak, mamy piękne lato. Nagle on dostaje kolejną wiadomość. Musi być ważna, bo od razu wstaje. Zabiera torbę do ręki i zostawia pieniądze na blacie.
- Bardzo panią przepraszam- mówi do mnie opierając się o krzesło. -Muszę już pędzić. -Miło było panią poznać- mówi na pożegnanie, ale wyczuwam w jego głosie dyskomfort. Potem wstaje szybko od stolika i podaje mi rękę na pożegnanie. Uśmiecha się jeszcze raz serdecznie. -Niestety muszę już iść- wyjaśnia. -Obowiązki wzywają- tłumaczy.
-To ja bardzo panu dziękuję- mówię z wdzięcznością w głosie. - Bardzo dziękuję za pomoc i zaproszenie- dodaję.
-Może się jeszcze spotkamy- stwierdza.
- Może tak- kiwam głową na znak, że byłoby fajnie.
-Całkiem możliwe, że tak właśnie będzie- mówi głośno.
- Może- dodaję.
- „To on”.- słyszę znowu Jej głos. Chciałabym mu powiedzieć, że tak właśnie będzie, ale milczę. Bo już to wiem. Ona mi powiedziała. Zaciskam mocno usta. Gryzę się w język. Od natłoku słów, które cisną mi się teraz na usta robi mi się gorąco, ale jednocześnie czuję w głębi ciała przerażający chłód i dziki niepokój.
Mam poczucie, że za chwilę znowu stanę się kimś innym, kimś kogo kompletnie nie znam, ale wiem, że jest we mnie. Przeraża mnie to i fascynuje jednocześnie. Sama już nie wiem czy rzeczywiście tak jest jak myślę, czy może to tylko moje wyimaginowane wytłumaczenie tego, że czasami jestem kimś zupełnie innym. Kimś, kto mnie zachwyca i kto mi imponuje, ale kogo czasami się boję. A może tylko zazdroszczę Jej, że jest taka  i zachowuje się dokładnie tak, jak ja sama może bym chciała. Czasami nawet o tym marzę i  śnię.
 
 
 
 
 
 
 

"Nikt nie będzie wiedział"Donde viven las historias. Descúbrelo ahora