Rozdział 12

17 0 0
                                    

Rozdział 12

Kiedyś
K

iedy skończyłam obiad udałam się  prosto do centrum, zatrzymałam się na chwilę przy kiosku i kupiłam lokalną gazetę. Usiadłam w Alejach i przeglądałam lokalne ogłoszenia. Zaznaczyłam długopisem najtańszy wynajem pokoju i szpital. Było pięknie, upalnie, ale od czasu do czasu powiewał lekki wietrzyk. Ludzie  tłumnie wyszli na ulicę, jedni spacerowali i zajadali się lodami, inni spieszyli do pracy czy szkoły. Ogródki letnie były pełne, chociaż nie był to jeszcze czas wakacji i urlopów. Miasto w centrum wyglądało zdecydowanie lepiej niż to, co widziałam na jego obrzeżach. Duże drzewa rosnące wzdłuż  skweru dawały sporo cienia i nie chciało mi się ruszać z miejsca, ale wiedziałam, że nie zostało mi zbyt dużo czasu. Musiałam coś znaleźć zanim zrobi się późno. Nie chciała trwonić pieniędzy na drogi hotel. Zaznaczyła w gazecie kilka pozycji i wyjęła jeden z telefonów. Włączyła go dopiero teraz. Zadzwoniłam czym prędzej na podany numer telefonu. Jeden pokój  był na szczęście jeszcze wolny.  Wsiadłam czym prędzej do tramwaju i udałam się pod wskazany adres. Na spotkanie wyszła  mi starsza, ale żwawa w kobieta w poplamionym fartuchu z przepaską umieszczoną w tłustych, siwych włosach. Wyglądała jak dozorczyni ze starych komedii.           
Pokój na poddaszu wyglądał jak łazienka. Prowadziły do niego stare, drewniane schody. Jedynym wyposażeniem było łóżko i rozpadająca się szafa. -Łazienka na korytarzu- wspólna dodała. Kiwnęłam głową ze zrozumieniem. Zgodziłam się od razu i zapłaciłam czynsz za trzy miesiące z góry. Cena była niska, ale standard pokoju jeszcze niższy. Mimo to udawałam zadowoloną i siliłam się na uśmiech, żeby pokazać jej jak bardzo się cieszę, że mi go udostępniła.
- Tylko żadnych gachów dodała- przyglądając mi się podejrzliwie.
-Nie będę miała czasu- odparłam. - Niech się pani nie martwi. - Ja tutaj tylko do pracy przyjechałam- wyjaśniłam krótko, żeby rozwiać jej wątpliwości.
- Ale ty nie z tych- zaczęła mówić przyglądając mi się jeszcze uważniej.
- Nie- zaprzeczyłam i zaśmiałam się. -Jestem pielęgniarką- dodałam. -Niech się pani nie martwi.
- O to kochana bardzo dobrze, bo ostatnio nie mogę z bólu chodzić. Tak mię plecy bola- zaczęła trzymając się suchą, pomarszczoną ręką to za jedno, to za drugie ramię.
-Zaradzimy coś- rzuciłam od niechcenia, żeby się jej pozbyć jak najszybciej. A teraz już się położę, bo rano idę na spotkanie w sprawie pracy- skłamałam.
- A dobrze, dobrze- jak chcesz- dodała tylko i zeszła z powrotem po skrzypiących schodach na dół. Ten dźwięk na moment przywołał tamte wspomnienia. Weszłam do pokoju i opierając się o drzwi opadłam na podłogę. Przykryłam uszy rękami, żeby tego nie słyszeć, ale to trwało jeszcze jakiś czas, chociaż kobieta na pewno dawno zeszła już na dół do swojego mieszkania. Potem położyłam się na łóżku i zasnęłam twardym snem.
Zaraz po przebudzeniu pojechałam do najbliższego i największego szpitala w mieście. Chciałam złożyć swoja ofertę- powiedziałam do pielęgniarki siedzącej w rejestracji pacjentów wskazując jednocześnie na zakreślone długopisem ogłoszenie zamieszczone w gazecie.
- Idź od razu do ordynatora, trzecie piętro -wskazała nie patrząc nawet na mnie tylko przez cały czas wpatrując się w ekran komputera.
-Skierowano mnie  tutaj na rozmowę z ordynatorem- powiedziałam, kiedy zostałam poproszona do środka.
- Zapraszam panią- powiedział wysoki mężczyzna w białym kitlu nie podnosząc się nawet zza biurka. Ruchem ręki wskazał mi krzesło pod ścianą. Usiadłam i chciałam go poinformować, że jestem w sprawie pracy.
- Bardzo się cieszę- uprzedził mnie. Ma pani dokumenty?- zapytał od razu bez zbędnych pytań.
-Tak- odpowiedziałam i podałam mu swoją teczkę.
-Widzi pani- kontynuował. -Zmagamy się z brakiem personelu i bardzo nam się pani przyda- stwierdził przeglądając dokumenty. -Wie pani teraz wszyscy wyjeżdżają za granicę.
- Tak, wiem- odparłam spokojnie kiwając głową.
- Gdzie pani wcześniej  pracowała?- zapytał.
- W prosektorium- odparłam patrząc mu prosto w oczy.
-Jak pani tam trafiła?- zapytał zaciekawiony.
- Byłam tam na praktykach i kiedy skończyłam studia akurat zwolnił się etat.
- Tak, śmierć towarzyszy nam każdego dnia- spojrzał na nią i przez chwilę uważnie jej się przyglądał.
- Każdy gdzieś zaczynał- powiedział w końcu.
- Jest wpisana w nasze zawody- ujęłam zgrabnie w słowa myśl, która chodziła mi teraz po głowie.
- Czym się tam pani zajmowała?- dopytał jeszcze.
- Asystowałam przy sekcjach zwłok.
-A tak- pokiwał głową. I po chwili dodał. - W takim razie u nas zacznie pani od początku, a nie od końca.
-To znaczy?- zapytała.
- Na Izbie Przyjęć- odpowiedział. -To okres próbny. Trzy miesiące.
- Świetnie- powiedziałam. -Bardzo dziękuję.
- Zacznie pani jutro rano- powiedział. Tutaj jest umowa. Proszę się zapoznać z nią szczegółowo. Jutro po pracy zgłosi się pani do mnie. Gdyby miała pani jakieś pytania…- zaczął.
- Dziękuję bardzo panie ordynatorze. Myślę, że nie będzie takiej potrzeby.
Zbieram się do wyjścia. Kieruję się w stronę drzwi, przy których siedzę.
- Siostra Zuzanna pani wszystko jutro opowie - dodaje kiedy odwracam się łapiąc jednocześnie ręką za klamkę.
-Oczywiście, ze wszystkim się zapoznam. I jeszcze raz dziękuję- rzucam na odchodne chcąc sprawić wrażenie grzecznej i nieśmiałej. Widziałam jak na mnie patrzył. Przełykał ślinę, jak głodne zwierzę. Słyszę jeszcze jak odchrząkuje pod nosem. Czuję, że zrobiłam na nim wrażenie.
          Następnego dnia wcześnie  rano rozpoczynam pracę. Pielęgniarka Zuzanna jest starsza ode mnie, ale bardzo miła. To pielęgniarka z powołania czuję to od razu. Pierwszy tydzień mija mi spokojnie. Pomagam jej  robiąc dokładnie wszystko to, co mi każe. Czasami wypełniam papiery innym razem robię opatrunki. Przyglądam się pracującym na Izbie lekarzom i innym pielęgniarkom. To trudna i odpowiedzialna praca. Znam to od innej strony. Zdecydowanie praca ze zwłokami jest łatwiejsza. Tam nikt się nie skarżył, nikt nie krzyczał, nie truł, że coś go boli albo, że się czegoś boi. Nie martwiłam się, ze kogoś skaleczę albo urażę. Tutaj na porządku dziennym jest szum, hałas, spazmy, jęki i krzyki. Muszę wychodzić co jakiś czas do toalety, żeby się trochę uspokoić. Wiem, że muszę wytrzymać. -„ To nie potrwa długo”- uwierz mi. „Dasz radę’- mówi Ona.
        Nie pozostaje mi nic innego tylko czekać na to, co nieuniknione.
 
 
 
 

"Nikt nie będzie wiedział"Where stories live. Discover now