Rozdział 3

35 2 0
                                    

Rozdział 3
Teraz
Komisarz Aleksandra Zawada właśnie kończyła służbę. Pozostało jej tylko piętnaście minut do końca i dokładnie tyle samo czasu na dokończenie obowiązkowych notatek służbowych. Była to jedna z najbardziej znienawidzonych czynności służbowych, które musiała wykonać. I tak jak każdy funkcjonariusz kończący służbę musiała dopilnować, aby ta część obowiązków została wykonana profesjonalnie. Nie lubiła papierologi, a ta szerzyła się teraz wszędzie jak zaraza. Stosy kwestionariuszy, notatek, plików i zdjęć na dysku pamięci. Szczególnie uciążliwe były jednak te notatki pisane po każdej  służbie. Człowiek był zmęczony i marzył tylko o jednym, a trzeba było jeszcze zebrać myśli i wszystko sensownie złożyć do kupy. Lubiła działać, a nie streszczać to, co robiła. Ale zdawała sobie sprawę, że to równie ważna cześć pracy. Mimo to nie lubiła jej, cała reszta sprawiała jej ogromną satysfakcję i nakręcała jak nic innego na świecie.
Nigdy nie miała problemów z pisaniem, ale zwyczajnie nie lubiła tego robić. Mimo to starała się być zawsze na bieżąco i teraz też spieszyła się, aby zdążyć przed zmianą. Ruch na komendzie wzmagał się z każdą kolejną minutą. Słyszała dochodzące z korytarza znajome i nieznajome głosy. Mieszały się tworząc niezły harmider. Płacz, krzyki, przekleństwa zatrzymanych i zgłaszających przestępstwa, kolizje i szkody. Nagle drzwi prowadzące do wnętrza jej gabinetu otwierają się z impetem.  Zdziwiona podniosła  głowę znad laptopa. Nie słyszała żadnego pukania i nie powiedziała: „ -Proszę” jak miała w zwyczaju.
Wysoki  mężczyzna w płaszczu  nagle wtargnął do środka gabinetu przez nikogo nie zauważony. Dotknęła tylko ręką pasa, aby sprawdzić i upewnić się czy ma broń przy sobie. Aleks starała się zachować spokój i zimną krew, ale ta niespodziewana i niecodzienna wizyta wyraźnie ją zaskoczyła i wybiła z rytmu. Uspokoiła się nieco, kiedy wyczuła jej obecność. W takich chwilach każdy niekontrolowany ruch czy niedopatrzenie mogą mieć tragiczny finał. Nie miała wcześniej nigdy takich zdarzeń, ale koledzy po fachu mieli kilka takich akcji. I nie wszystkie były udane. 
- Co pan tu robi? - zapytała wstając szybko zza biurka i nie spuszczając dłoni z pasa, przy którym trzymała broń. Dała mu tym samym do zrozumienia, że nie zawaha się jej użyć w razie konieczności.
- Proszę stąd natychmiast wyjść- powiedziała stanowczym głosem. I wskazała drugą dłonią otwarte na oścież drzwi, których próg przekroczył bez pytania kogokolwiek  o pozwolenie.
 -W przeciwnym razie wezwę ochronę- dodała ostro.
-Proszę mi pomóc- usłyszała błagalny męski głos. Przez chwilę obserwowała jego drżące ciało. Mężczyzna był wyraźnie zdenerwowany i cały się trząsł.  Na dworze upał, a on jest ubrany w płaszcz. To nieco ją zdenerwowało, bo mógł pod nim skrywać coś, o czym nie miała pojęcia.
-Proszę poczekać na korytarzu- powiedziała stanowczo.
- Ja nie mogę czekać- wydukał drżącym głosem. Aleks spojrzała na niego wyraźnie zaskoczona, ale widziała, że mężczyzna rzeczywiście jest zdesperowany i z jakiegoś powodu wyraźnie roztrzęsiony.  Po chwili była niemal pewna, że nie jest szkodliwy i nie zagraża jej bezpieczeństwu, ale nie spuściła z tonu jeśli chodzi o zasady ostrożności. Wszystko wskazywało raczej na stan silnego pobudzenia i zdenerwowania. Wydawał się być niegroźny, ale wolała dmuchać na zimno.
- Proszę się uspokoić i poczekać spokojnie na swoją kolejkę, zaraz ktoś przyjmie od pana zgłoszenie.
- Spokojnie? - zapytał teraz wyraźnie rozczarowany. -Ale ja nie mogę czekać- stwierdził. -Muszę natychmiast zgłosić zaginięcie żony.
- Rozumiem pana, ale takie są zasady. Jest kolejka i musi pan czekać- odpowiedziała Aleks, zwana przez kolegów po fachu „Aleksem”, co wcale jej nie przeszkadzało. Chyba dlatego, ze zawsze chodziła ubrana do pracy w czarne dżinsowe spodnie. Najspokojniej jak potrafiła zbliżała się do niego powoli zmuszając go tym samym do wyjścia z powrotem  na zatłoczony korytarz.
-Proszę wyjść i poczekać na swoją kolejkę- powiedziała próbując zamknąć z powrotem drzwi.
- Pani mnie nie rozumie- westchnął zrezygnowany i zakrył twarz dłońmi.
- Wszystkie sprawy są tak samo ważne i pilne- odpowiedziała. -Proszę zrozumieć nas i tych wszystkich ludzi- pokazała ręką na oczekujących. Mówiąc to powiodła jeszcze oczami po wszystkich ludziach siedzących w poczekalni i czekających na swoją kolejkę.  
-Nie może mnie pani tak zbyć- dodał patrząc na nią błagalnym wzrokiem. Ja mam małe dziecko, a żona zaginęła dziś rano. -Ja naprawdę nie wiem, co mam robić. Musicie mi pomóc.
- Nie zbywam pana- odpowiedziała jeszcze przed zamknięciem drzwi, ale właśnie kończę zmianę i czekam na zmiennika. On się panem zajmie, to znaczy pana sprawą- sprostowała.  -Na pewno zaraz przyjmie od pana zgłoszenie o zaginięciu. Proszę się nie denerwować i spokojnie zaczekać- poinstruowała mężczyznę spokojnie.
- Pomóżcie mi- zawołał  znowu błagalnym tonem, ignorując tym samym jej tłumaczenie i nie przestawał patrzeć jej prosto w oczy.
- Na pewno to zrobimy- powiedziała spokojnie. Proszę się teraz uspokoić i zaczekać. Nie może pan  ominąć kolejki. Jak tylko skończę sprawy służbowe to zraz do pana podejdę, jeśli zmiennik się jeszcze nie pojawi.
- Dobrze- powiedział w końcu wyraźnie rozczarowany.
Aleks  obróciła się na pięcie i weszła z powrotem do gabinetu. Odetchnęła z ulgą.
-Wariatów nigdzie nie brakuje i lepiej dmuchać na zimne. Nigdy nie wiadomo zresztą, co komu strzeli do głowy i co będzie. Usiadła za burkiem i wybrała numer zmiennika. Chciała zapytać czy już jedzie. W innym przypadku będzie musiała przyjąć jeszcze  za niego to zgłoszenie. Wybrany numer jednak nie odpowiadał. Postanowiła dopiąć najpierw notatki na ostatni guzik i poczekać jeszcze trochę. Miała nadzieję, że Paweł zaraz się zjawi, dlatego nie odbiera. Ale przeczucie mówiło jej zupełnie coś innego.
Po chwili milczenia i braku odpowiedzi zmiennika Aleks ponownie wybrała numer Pawła, ale i tym razem komórka nie odpowiadała. Dopisała jeszcze trzy zdania i przeciągnęła wzrokiem po notatce, aby sprawdzić poprawność stylistyczną i ewentualne od razu poprawić błędy. Jak zwykle poszło gładko i nie było specjalnie czego poprawiać. Czasami z powodu rzetelności i drobiazgowości zajmowało jej to trochę więcej czasu niż innym, ale tak została wychowana, że jeśli już się za coś bierze, to powinna to zrobić raz a dobrze. Dzięki temu nie musiała się potem wstydzić swoich dokumentów, bo nikt nie robił tego lepiej niż ona i nikt nigdy nie zarzucił jej braku precyzyjności i nie doszukał się jeszcze jakichkolwiek uchybień. Nieraz czytała notatki kolegów czy koleżanek z innych komisariatów i czasami nie wierzyła własnym oczom. Ilość i jakość błędów powalała z nóg. W takich sytuacjach rozumiała poirytowanie przełożonego. Dbała więc o to, żeby jej takie rzeczy się nie przytrafiały.
W szkole zawsze lubiła język  polski i nigdy nie miała trudności w formułowaniu myśli i przelewaniu ich na papier, a ten jak wiadomo przyjmie wszystko. W sumie ważne było tylko to, żeby wszystko grało i pasowało do siebie. I nawet jeśli faktycznie nic specjalnego się nie działo należało to opisać dokładnie, przejrzyście i efektownie. Bo przecież nikt za siedzenie za biurkiem nie płaci, a jak nic się nie działo to zawsze można to, co się zdarzyło podkolorować i ożywić słowem. Na piśmie ma to jakoś wyglądać i tętnić życiem. Komendant Izdebski nieraz instruował ich jak należy pisać notatki ze służby, aby zasłużyć na awans w przyszłości. Liczyły się efekty i tylko tyle albo aż tyle.
Nagle jej prywatna komórka leżąca na blacie biurka trzykrotnie zawibrowała, a na wyświetlaczu pojawiła się nowa wiadomość mms. Zdziwiła się, bo rzadko dostawała jakieś wiadomości na numer prywatny, tym bardziej mms. Przeciągnęła palcem i otworzyła wiadomość. Numer prywatny wysłał zdjęcie  przedstawiające ogromny bukiet czerwonych  róż.
- Co to jest? - zapytała głośno samą siebie z wyraźnym niedowierzaniem i przecierając oczy ze zdumienia spojrzała jeszcze raz na ogromny bukiet stojący pod drzwiami jej mieszkania. Poderwała się ze służbowego fotela i wyskoczyła z  niego  jak oparzona.  Przez moment energicznie chodziła po pokoju i potrząsała głową jakby chciała wmówić sobie, że to nie może być prawda. 
-To musi być jakaś pomyłka- rzuciła do siebie w myślach próbując się mimo wszystko jakoś uspokoić. To, co zobaczyła kompletnie ją zaskoczyło i wytrąciło na moment z równowagi. Opadła z powrotem bezwiednie na fotel. Poczuła jak krew napływa jej do głowy i jak nagle zrobiło jej się dziwnie gorąco. Czuła się tak, jakby miała za chwile eksplodować. Gdyby nie ta wiadomość to pomyślałaby, że to początek menopauzy i pierwsze uderzenie gorąca. Potem zaraz przeszył ją zimny dreszcz, który przebiegł wzdłuż jej całego ciała. A może jednak to jest to- pomyślała.
 -Kto i dlaczego pozwala sobie na taki poufały gest- zastanowiła się przez chwilę próbując zebrać myśli. -Nie no, tego się nie spodziewała. Ma dzisiaj urodziny, to fakt, ale chyba nikt poza rodzicami o tym nie wiedział. Zresztą nie było ich już na tym świecie. Matka zmarła rok temu, a ojciec zaraz po jej wyjeździe na studia. Rodzeństwa nie miała.
No chyba, że to Adam, ale przez tyle lat nic takiego się nie zdarzyło. Zresztą jak mógłby jeszcze pamiętać o jej urodzinach. Zresztą wcześniej nic nie wysyłał. - W takim razie, co to za typ i czego  chce?- zapytała samą siebie jeszcze raz. I wtedy przyszedł jej na myśl on. Cholera- syknęła do siebie. Musiał grzebać mi w komórce jak spałam. Była zła na siebie, że dała się tak łatwo podejść. -Ale przecież musiałby złamać kod, żeby sprawdzić numer. To było niezłe przegięcie. Jeszcze nigdy nie zdarzyło jej się coś takiego. Nieraz miała jakieś drobne potyczki, ale żaden jeszcze nie zachował się w ten sposób, aby grzebać w jej prywatnym telefonie. Szanowała cudzą prywatność jak świętość i bardzo dbała o swoją. A jednak, ktoś okazał się na tyle niekulturalny, żeby grzebać w jej telefonie i sprytniejszy niż ona. I skąd do diabła wie, gdzie mieszka? Tego było zdecydowanie za wiele.
- Czy  on posunąłby się w ogóle do takich rzeczy?- głowiła się przez moment. Przecież od razu postawiła sprawę jasno. Powiedziała mu bez ogródek co będzie. Wydawało się jej, że to zaakceptował. -Nie to niemożliwe- powiedziała znowu do siebie. Intuicja jej raczej nigdy nie myliła. Wyczułaby, gdyby coś było nie tak. Wydawał się taki miły i sympatyczny. Był sam, wiec postanowiła się przysiąść i od razu zagadał. Potem wszystko potoczyło się jak zwykle. Ponownie wstała z fotela i przez chwilę chodziła nerwowo po pokoju. Nie mogła w to uwierzyć. Czuła narastające napięcie.  Próbowała sobie odtworzyć w głowie krok po kroku miniony wieczór. Nie było innej możliwości, żeby ktoś inny ośmielił się zrobić coś takiego. Pozostało tylko jedno pytanie bez odpowiedzi.
-W jaki sposób to zrobił i po co? Kiedy brała prysznic albo kiedy zasnęła na moment zaraz po. Czekała jeszcze przez chwilę z telefonem w ręce w nadziei, że może jeszcze coś napisze, ale nie otrzymała już żadnej innej wiadomości. I skad wie, gdzie mieszka.
- Będę musiała zmienić numer- powiedziała stanowczo do siebie. - No cóż stwierdziła- mam nauczkę. - A co jeśli teraz będzie ją nachodził? Miała dziwne przeczucie, że na tym jednak się  nie skończy, ale i nadzieję, że to jednorazowy akt desperacji i urażonej męskiej dumy. Nic więcej. Nie liczył na odpowiedź i nie czekał na wiadomość zwrotną, bo wysyłając swoją z zastrzeżonego numeru miał pewność, że tego nie zrobi. A co jeśli będzie czekał pod drzwiami? – Trudno- powie mu jeszcze raz wprost to, co powiedziała w hotelu. - To już raz na zawsze skończone. Chociaż tak naprawdę nawet się przecież nie zaczęło.
 
 
 
 
 

"Nikt nie będzie wiedział"Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt