Rozdział 26

11 0 0
                                    


Teraz
Z

adzwoniła do drzwi perfumiarza punktualnie o dziewiętnastej trzydzieści. Otworzył od razu. Wyglądało na to, że i on z niecierpliwością czekał na to spotkanie. Kiedy otworzył drzwi Aleks przywitała się z nim  i dalej bez słowa poszła za gospodarzem prosto do salonu. W pomieszczeniu  panował półmrok. Lekkie światło dawała jedynie lampa stojąca w kącie. Kiedy weszli do salonu Albert zapalił jeszcze boczne światło. Było już zdecydowanie za późno na takie wizyty, ale Albert poinformował ją, że może się z nią spotkać dopiero wtedy, kiedy skończy pracę. Nie odmówiła, bo  nie miała zamiaru przekładać tego spotkania na później. Poszukiwania zaginionej prowadzone przez policję utkwiły w miejscu, Aleks musiała zrobić wszystko, co mogła, żeby to wyjaśnić jak najszybciej. Chciała jeszcze raz  porozmawiać z mężem zaginionej sam na sam i sprawdzić czy nie kryje się za tym tajemniczym zaginięciem coś jeszcze. Rozmowa w naturalnych warunkach zawsze przynosiła lepsze efekty niż ta prowadzona na komendzie.
Dlatego zdecydowała się spotkać się z nim w ich mieszkaniu i przy okazji rozejrzeć się na miejscu. Miała nadzieję  zobaczyć zdjęcia, pamiątki, cokolwiek, co mogłoby dać jej jakieś wskazówki do dalszej pracy. Starała się idąc za nim dostrzec jak najwięcej szczegółów, ale nie chciała stwarzać wrażenia, że przyszła właśnie po to, żeby się rozglądać. Robiła to bardzo ostrożnie. Wiedziała już, że musi się mieć na baczności. Albert był bardzo czujny, to już wiedziała. Teraz też czuła, że pomimo tego, że idzie przed nią ustawia się tak, aby złowić jej spojrzenia. Robiła to bardzo dyskretnie, bo nie  chciała go w jakiś sposób zdenerwować  i uprzedzić do tej rozmowy.
Mieszkanie zwykle jest odzwierciedleniem statusu  majątkowego jego mieszkańców i tym razem też tak było. Usytuowany na trzecim piętrze duży i przestronny apartament był ascetycznie aczkolwiek bardzo gustownie  urządzony. Widać było od razu, że zajmował się tym profesjonalista. Nie było w nim zbędnych rzeczy  i bibelotów. Na komodzie od razu jej uwagę przykuło rodzinne zdjęcie. Dostrzegła na nim zaginioną Joannę i Alberta w czułych objęciach, którzy trzymali razem za ręce małego Antosia. Na pierwszy rzut oka wyglądali na szczęśliwą i kochającą się parę. Aleks jednak od razu zwróciła na smutek bijący z oczu kobiety, którego nie był w stanie ukryć w żaden sposób przyklejony  aczkolwiek serdeczny uśmiech. Tuż obok zdjęcia stał wazon z białą różą i świeca. Wszystko w tym mieszkaniu tworzyło spójną całość i sprawiało wrażenie dokładnie zaplanowanego wnętrza.
- Piękne mieszkanie- powiedziała zgodnie z prawdą Aleks.
- Dziękuję- odpowiedział wyraźnie zadowolony z tego, co usłyszał. To dzieło mojej matki- oznajmił. -Proszę- wskazał jej miejsce na fotelu, a sam usiadł na kanapie po drugiej stronie dębowego stolika w formie plastra. Lekki uśmiech na jego twarzy zdradzał  jego pewność siebie i opanowanie. W niczym nie przypominał człowieka, który  jeszcze nie tak dawno przyszedł złożyć zawiadomienie o zaginięciu żony. Aleks postanowiła od razu przejść do sedna sprawy. Wyjęła z torebki kopertę z odręcznie zapisaną kartką.
-Czy jest pan w stanie potwierdzić, że to pismo żony- spytała pokazując mu kartkę, którą otrzymała od Barbary Mazur.
- Tak- odparł od razu i natychmiast jego oczy zaszkliły się na znak, że się wzruszył. -Tutaj ma pani inne zapiski Joanny- powiedział podając jej plik odręcznie zapisanych kartek. -To faktury i karteczki dla mnie, które Joanna pisała codziennie i zostawiała mi w różnych miejscach.
-Bardzo dziękuję- Aleks przejrzała je od razu  i przeczytała kilka: „ PS kocham Cię”, „ Tylko Twoja”, „ Na zawsze ja i Ty”. Wyglądało to iście sielankowo. -Kto teraz ma czas na takie rzeczy?- pomyślała, ale nie skomentowała tego głośno, pokiwała tylko głową i powiedziała:
- Gratuluję, taka miłość zdarza się we współczesnym świecie dosyć rzadko. No chyba, że w filmach- sprostowała.
-Mówiłem, że między nami wszystko układało się dobrze, ale pani nie chce mi wierzyć.
-Dlaczego pan tak myśli- zapytała. - Wcale tak nie uważam, a zresztą muszę pytać, żeby wiedzieć.
-Jest jeszcze to- Albert nagle zmienił temat rozmowy i podał jej białą kopertę.
- Co to jest?- zapytała przezornie zanim ją otworzyła.
- Znalazłem to wchodząc dzisiaj, kiedy wchodziłem do mieszkania, czyli przed pani wizytą-wyjaśnił. - Koperta była wsunięta w naszą skrzynkę, tak jak wtedy za pierwszym razem.
Aleks wyjęła z koperty białą kartkę  i odczytała zapisaną czarnym mazakiem informację.
-Ktoś najwyraźniej bawi  się w zagadki albo Joanna próbuje dać nam jakiś znak- powiedział Albert przyglądając się jej uważnie.
-Tak pan myśli?- zapytała wkładając z powrotem kartkę do koperty. Starała się nie zdradzać przy tym żadnych emocji.
- Nie wiem, nie znam się na tym, ale po co ktoś w takim razie miałby to robić?- zapytał przecierając dłonią zmęczone oczy.
- Wie pan, co może oznaczać ten  tekst?- zapytała przyglądając mu się uważnie. Albert spojrzał jej prosto w oczy.
- Właśnie nie mam pojęcia- odparł. -Miałem nadzieję, że pani mi to pomoże wyjaśnić- zasugerował.- Co to wszystko może znaczyć pani komisarz?
-Tego właśnie spróbuję się dowiedzieć. - Gdyby pojawiło się znowu coś jeszcze to proszę natychmiast mnie o tym informować- poprosiła.
- Myślałem, że może to oznacza , że Joanna żyje i ktoś chce nam wskazać drogę do siebie albo wyjaśnić, co się tak naprawdę stało-Albert próbował jakoś zinterpretować to, co było zapisane w wiadomości na kartce.  
-To jeszcze o niczym nie świadczy- odpowiedziała spokojnie Aleks. Może faktycznie jest tak, jak pan myśli, a może to tylko jakiś żart.
-Ale to znaczy, że  macie jakiś trop?
- Być może- Aleks próbowała ostudzić nieco jego nadzieje.
- Co teraz z tym zrobicie? -zapytał.
 - Będziemy to sprawdzać- powiedziała.
- To jej pismo, a więc żyje- dodał.
-Ktoś mógł ją zmusić do zapisania tego na kartce.
- Mam nadzieję, że skoro to charakter pisma mojej żony  to sama to napisała, a to oznacza, że ona żyje- wywnioskował.
-Też mamy taką nadzieję- powiedziała Aleks. - Ktoś jednak mógł ją zmusić wcześniej do zapisania różnych wiadomości, żeby zyskać na czasie i dać nam nadzieję.
- Dlaczego pani tak mówi?- zapytał  wyraźnie oburzony i ukrył twarz w dłoniach.
-Przepraszam- odparła widząc jego rozpacz, ale nie lubię  ludziom dawać niepotrzebnych nadziei. Wolę mówić od razu prawdę. Oczywiście wierzę, że wszystko skończy się dobrze i odnajdziemy pana żonę, ale…
-To ja przepraszam- westchnął głośno. Niepotrzebnie tak na panią naskoczyłem. Ma pani rację- odrzekł.
- Może ktoś chce nas zastraszyć-wyjaśniła.
-Ale po co ktoś miałby to robić?
- Tego właśnie próbujemy się dowiedzieć- podparła.
-Dlaczego jeszcze nic nie znaleźliście?
- Poszukiwania trwają przez cały czas, ale jak do tej pory  nie przyniosły oczekiwanych rezultatów. - To jak szukanie igły w stogu siana- powiedziała. Policja do tej pory nie znalazła niczego, co naprowadziłoby nas na jakiś ślad pana zaginionej żony. Dlatego postanowiłam poszerzyć zakres poszukiwań.
-Jasne- powiedział z powątpiewaniem i pokiwał lekceważąco głową.
-Musi nam pan zaufać- powiedziała. - A gdzie Antoś?- zapytała zmieniając na chwilę temat rozmowy.
- Nie będzie nam przeszkadzał, został na noc u babci- poinformował Albert przecierając dłonią oko. -Tęskni za matką coraz bardziej. Nie chciał jeść i zrobił się apatyczny. Czasami moczy się w nocy, chociaż nigdy wcześniej się to nie zdarzyło.
-Był związany z mamą, to  naturalne- stwierdziła- że przeżywa to w taki sposób. 
- Tak wiem- oznajmił Albert. Tylko najgorsze jest to czekanie, ta niewiadoma i świadomość, że jeszcze nie wiadomo jak to się skończy. 
- Takie straszne rzeczy się zdarzają każdego dnia- powiedziała Aleks. I rzeczywiście w policyjnej kartotece takich zgłoszeń było bardzo dużo. Dla niej to było coś z czym spotykała się każdego dnia. Rodzice dzieci ginęli w wypadkach czy w wyniku zdarzeń, których nie da się nigdy przewidzieć. Gwałty, morderstwa czy porwania nie były przecież tylko częścią fikcyjnego świata.  Świat, w którym żyjemy jest  okrutny i nieprzewidywalny,  tylko nie myślimy o tym każdego dnia. Nikt nie zastanawia się przecież czy coś złego mu się przytrafi, kiedy wychodzi codziennie do pracy czy na zakupy. To nieświadomość pozwala nam normalnie funkcjonować, bez paraliżującego strachu i dręczących myśli. Przypadek Joanny był dokładnym odzwierciedleniem tej sytuacji. Brała telefon, kiedy szła biegać do parku, ale wychodząc po bułki do osiedlowego sklepiku, gdzie większość ludzi zna się przecież osobiście albo chociaż z widzenia nie czuła zagrożenia, więc zostawiła go w mieszkaniu.
- Przepraszam- zagadnął, czy mogę się czegoś  napić?- zapytał. Zanim pani przyszła zrobiłem sobie  drinka, żeby chociaż na trochę o tym wszystkim zapomnieć- wyjaśnił.
Aleks kiwnęła tylko głową na znak, że jej to nie przeszkadza.
- A może pani też…- zaproponował nieśmiało wskazując głową na barek stojący przy oknie.
-Nie, dziękuję. Jestem  w pracy- odpowiedziała. 
-W takim razie pozwoli pani, że ja się napiję i sięgnął po szklankę z bursztynowym trunkiem.
- Przepraszam bardzo- dodał po chwili odstawiając szklankę, ale kompletnie sobie z tym nie radzę.
-Spokojnie- odpowiedziała Aleksandra. To normalna reakcja.
- Na pewno nikt by sobie z tym nie poradził lepiej niż pan. Czasami zdarza się coś, co przekracza ludzkie pojęcie- dodała. - Zwłaszcza, że ma pan małe  dziecko, które tęskni za matką.
-Chciałabym zmienić taktykę poszukiwań. Potrzebna mi pana pomoc. Sprawa wydaje się wyjątkowo dziwna, dlatego nie możemy wykluczyć różnych opcji.
-Jestem podejrzany?- zapytał niespodziewanie.
-Nie, jeszcze nie. Na razie pan i pana matka jesteście na liście świadków.
- Rozumiem. Proszę pytać, odpowiem na wszystkie pytania- dodał przecierając oczy palcami.
- Zapytam jeszcze raz- powiedziała. -Czy mieliście państwo jakiś wrogów?
- Nie, już mówiłem. Nic z tych rzeczy. Zwróciła uwagę na to jak się wypowiadał i jak zachowywał w czasie rozmowy. Wykonywał intensywne ruchy głowy, kiedy zaprzeczał lub kiedy potakiwał. Robił to równolegle z tym, co mówił, ale patrzył jej prosto w oczy. Unikanie kontaktu wzrokowego wcale jednak nie oznaczało, że to co ktoś mówi jest nieprawdą. Wiedziała doskonale, że często  właśnie patrzenie prosto w oczy rozmówcy  jest potwierdzeniem kłamstwa.
-A może miał pan romans? - zapytała wprost. - Albo żona- dodała.
- Nie, to bez sensu. Nic z tych rzeczy. - Skąd w ogóle przyszedł pani do głowy  taki pomysł?
- To rutynowe pytania- wyjaśniła spokojnym tonem.
-A żona też nie- odpowiedział. -Znam Joannę i wiem, że nie byłaby do tego zdolna. Zresztą nic złego nie zdarzyło się między nami.
- Pana żona pochodzi z Bieszczad?
- Tak, tam się urodziła, ale zaraz po maturze wyjechała na studia do Wrocławia, a potem  przeniosła się do Częstochowy- wyjaśnił.
-Zna pan kogoś z jej rodziny?- zapytała. - Byliście kiedyś w tamtych stronach?
- Nie- odparł. -Joanna nie miała po co tam wracać.
- Dlaczego?
- To stare dzieje, trudne relacje z rodzicami.
- Tak panu powiedziała?
-Tak. Z tego, co opowiadała to wiem, że wychowywał ją ojczym, za którym nie przepadała. A swojego ojca nie znała.
-A matka?
-Też jakoś nie miały dobrego kontaktu.
- Nie wydawało się to panu dziwne?- zapytała.
- Nie, dlaczego- odpowiedział kręcąc głową.
- -Nie miała nikogo?
- Joanna nigdy nie wspominała o innych członkach rodziny.
-Czyli jej rodzina tam nie mieszka?
- Tak- odpowiedział pewnie.
- Joanna panu tak powiedziała?
-Tak.
- I pan w to uwierzył?- zagadnęła.
- Dlaczego miałbym jej nie ufać?
 -Tylko pytam- wyjaśniła Aleks widząc jego irytację.
-Jej ojczym zginął w wypadku. Matka zmarła zaraz po nim.
- Coś jeszcze? -podniosła wzrok znad notesu, w którym skrupulatnie wszystko zapisywała i spojrzała na niego uważnie.
- Dlaczego jej się nie układało z rodzicami?
- Nie wiem, nie chciała o tym rozmawiać.
- Rozumiem. Aleksandra zanotowała to, co powiedział Albert i pytała dalej.
-Co się stało z jej rodzinnym domem?
- Odziedziczył go ktoś ze strony jej ojczyma.
-Może jednak Joanna pojechała tam do siebie, w rodzinne strony? -Może chciała pobyć sama przez jakiś czas. Coś przemyśleć? -Może jest jednak ktoś, kto jej pomaga?- spekulowała.
- Nie to niemożliwe- odpowiedział niemal natychmiast, kręcąc przy tym energicznie głową na znak, że to nie może być w ogóle brane pod uwagę. - Nie wiem,  po co miałaby to robić. - Zresztą nie miałaby za co tam pojechać, nie miałaby tam gdzie zatrzymać- podobno dom jest zapuszczony.
-Skąd pan wie?
-Nie wiem, ale taka sądzę- powiedział zaciskając przy tym mocno ręce i splatając je ze sobą w pięść.
 -To do niej niepodobne. Joasia nigdy nie zrobiłaby czegoś takiego. Zresztą kocha synka ponad życie i nie naraziłaby go na taki stres.
-Rozumiem- Aleks pokiwała głową ze zrozumieniem.
- Może się jednak pani czegoś napije?- zaproponował. - Może chociaż wody albo soku? I nie czekając na odpowiedź z jej strony wyszedł do kuchni i wrócił po chwili z dwoma butelkami wody. Wstał i podszedł do barku stojącego przy ścianie. Wyjął z niego dwie  szklanki. Podał jedną Aleks.
 - Dziękuję - powiedziała nalewając sobie odrobinę wody do szklanki. Zanurzyła usta. Wypiła zaledwie dwa łyki. Nie chciała być niemiła i odmówić.  Albert siedział już na swoim miejscu na kanapie, ale dopiero teraz poczuła wokół siebie intensywną woń jego perfum. Zakręciło jej się lekko w głowie. W pomieszczeniu  było dosyć duszno. Okna były zamknięte, a  ciężkie zasłony,  które stanowiły dekorację salonu i chroniły przed światłem w upalne dni były zasłonięte. Jej oczy zrobiły się niespodziewanie ciężkie, powiodła wzrokiem  jeszcze raz po  pokoju, ale jakby w zwolnionym tempie. Kiedy się ocknęła przez chwilę nie bardzo wiedziała, gdzie jest i co w ogóle tutaj robi. Nie miała pojęcia, co się stało przez ten krótki czas. Siedziała w tym samym miejscu, ale czuła się dziwnie. Zachowywała się tak jakby straciła na chwilę poczucie świadomości. To nie mogło być zasłabnięcie. Wydało się jej to co najmniej dziwne. Postanowiła jak najszybciej opuścić jego mieszkanie.
- Dobrze się pani czuje?- usłyszała jego głos. Albert stał tuż obok niej i trzymał ją nie wiedzieć czemu za rękę.
- Tak- odparła i próbowała wstać, ale czuła się bardzo słaba. Opadła z powrotem na fotel, na którym siedziała. Podał jej dłoń i podciągnął.
-Pomogę pani- powiedział.
 -Dziękuję-odparła. -Już wszystko dobrze.
Przez chwilę miała jednak wrażenie jakby znowu się uśmiechnął sam do siebie, tak jak wtedy na komendzie, a może  to było tylko takie złudzenie. Może tak jej się tylko wydawało. Pomyślała, że to jednak nie był dobry pomysł, żeby tutaj przychodzić samej. Nie znała go przecież jeszcze dobrze i nic poza danymi o nim nie wiedziała. Nie czuła się jednak przy nim spokojna, znowu było jej słabo tak jak wtedy w salonie.  Znała przecież takich historii mnóstwo, kiedy uwodzeni uprzejmością i życzliwością spokojnych i ułożonych na pierwszy rzut oka ludzie padają ofiarą przestępstw. Nikt się po nich  nie spodziewał nigdy niczego złego. Zwykle byli to spokojni i dobrze oceniani przez innych ludzie, a jednak potem okazywało  się, że mają drugie, nieznane, często mroczne oblicze. Postanowiła czym prędzej opuścić mieszkanie perfumiarza.
-Dobrze, na dzisiaj wystarczy- wydusiła z trudem. -Spieszę się jeszcze w jedno miejsce- powiedziała podnosząc się z fotela  i przytrzymując się oparcia ruszyła przodem nie oglądając się za siebie.
-„Nigdy nie chodź przed kimś, kto może cię zaatakować z tyłu”. Trzymała się tych zasad wpojonych jej przez Adama, ale czasami kompletnie o tym zapominała. Tak było i tym razem. Emocje wzięły jednak górę, a może to, co się zdarzyło, tak na nią wpłynęło. Czasami ryzykowała świadomie i z pełną odpowiedzialnością za siebie. I na własne życzenie narażała się dla dobra śledztwa na różne niebezpieczeństwa, tak jak teraz.
Albert w milczeniu odprowadził ją do drzwi i uprzejmie pożegnał. Aleks odetchnęła z wyraźną ulgą, kiedy tylko  opuściła jego mieszkanie. Wsiadając do samochodu wzięła głęboki oddech. Zastanawiała się, co się przed chwilą zdarzyło i dlaczego nagle i nie wiedzieć czemu poczuła się tak niepewnie w jego towarzystwie.
Jeszcze w samochodzie zadzwoniła do Adama.
-Możesz do mnie teraz przyjechać?- zapytała. Odebrał o dziwo od razu.
-Mam zabrać piżamę i szczoteczkę do zębów? - zażartował.
-Nie wygłupiaj się to ważne.
- Co się stało Aleks?- zapytał wyraźnie zaniepokojony. I wtedy usłyszała  dobieg jacy z oddali cichy kobiecy głos.
- Jutro się dowiesz- powiedziała nagle. 
-Nie teraz?- zapytał jeszcze, aby się upewnić, że wszystko w porządku.
-Nie, jutro porozmawiamy- zmieniła nagle zdanie. -Boli mnie głowa- wyjaśniła. -Wracam do domu.
- Jak chcesz Aleks- odpowiedział. -W takim razie do jutra- usłyszała po chwili milczenia. - Jak coś to dzwoń- dodał jeszcze.
- Dzięki Adam- powiedziała szybko i rozłączyła się czym prędzej. A potem westchnęła głośno. - Ludzie się nie zmieniają, nawet jeśli tak myślą- powiedziała jeszcze głośno do siebie. Była na siebie zła za to, co się wtedy zdarzyło i za to, co wydarzyło się dzisiaj.
-Znowu z kimś jest- pomyślała i poczuła lekkie ukłucie w sercu. Nie powinna mieć mu tego za złe, sama tak przecież chciała. Ale tego właśnie obawiała się najbardziej, że zacznie jej znowu zależeć na nim tak samo jak wtedy, a potem tego znowu nie ogarnie.  Powinna była się spodziewać, że tak to się właśnie skończy. Odpaliła silnik i ruszyła szybko przed siebie.
 
 
 

"Nikt nie będzie wiedział"Where stories live. Discover now