Rozdział 32

7 0 0
                                    


Kiedyś

W

ychodzę z domu jak zawsze o szóstej. Mam godzinę, żeby pobiegać. Jestem przeszczęśliwa. Czuję się przez ten czas wolna. Nie mogę teraz jednak  jeszcze nic zrobić. Muszę zachowywać się nienagannie i nie wzbudzać żadnych podejrzeń. Tylko w ten sposób mogę zbudować zaufanie i uśpić jego czujność. Kątem oka dostrzegam, że ktoś mi się przygląda. Udaję, że nic nie widzę, bo nie mam pewności, co do tego, kto to może być. Może to być on, jego matka albo inna osoba, którą wynajął, żeby mnie pilnowała. Jest do tego zdolny, to wiem na pewno. Skoro założył kraty w oknie mojego pokoju, kamery w całym mieszkaniu, skoro zabrał mi klucz to jest zdolny i do tego, żeby zatrudnić kogoś, kto będzie mnie obserwował w czasie wolnym. Tak  sobie  nazwałam tę godzinę wolności każdego dnia. Mogłabym wtedy uciec, ale ona by mi tego nie darowała. Kocha to dziecko i jego też i nigdy by go nie zostawiła. Ja to co innego. Kiedyś mogłam żyć swoim życiem, tak jak chciałam, teraz nie mam takiej możliwości, dlatego muszę wymyślić coś, co pozwoli mi się wyrwać z tego zaklętego kręgu. Zresztą znam go i wiem do czego jest zdolny. Nie jestem taka głupia jak ona. Muszę tylko ją przekonać. Pokazać jaki jest naprawdę. Rozglądam się uważnie.  Nie  dam się tak łatwo przyłapać i zabrać tego, co udało mi się w końcu wywalczyć z takim trudem i po tak długim czasie domowej niewoli.
Nie mogę zaprzepaścić szansy, którą dostałam, bo wiem, że drugiej nie dostanę. Widzę, że ktoś przygląda mi się zza szyby białego samochodu. To jakaś kobieta. Nie widzę jej twarzy. Na głowie ma chustkę, a na nosie okulary przeciwsłoneczne. Udaje, że z kimś rozmawia przez telefon, kiedy na nią patrzę. Może rzeczywiście z kimś rozmawia, a może tylko udaje, żeby mnie uspokoić i nie wzbudzać jakichkolwiek podejrzeń. Oddycham z ulgą, że to nie jego matka, ale zaraz do głowy przychodzi mi myśl, że to może być jego kochanka. Kobieta, z którą mnie zdradza, a właściwie ją. Może to ona mnie teraz pilnuje? Na samą myśl robi mi się niedobrze. Nie żebym była o niego zazdrosna, ale o to, że on to robi  jej. Nie interesuje mnie to, co ona z tym zrobi, ale chcę, żeby była tego świadoma, chcę, żeby wiedziała, jaki on jest naprawdę. Ja nigdy bym sobie nie pozwoliła na coś takiego, dlatego tak bardzo zależy mi na tym, żeby zdobyć dowody tego, że ją zdradza. Mnie zależy tylko na tym, żebym  była znowu wolna. Taka sytuacja powtarza się kilka razy. Wiem, że mnie w ten sposób sprawdza. Jestem czujna i nie pozwalam sobie na żadne nieostrożne zachowanie czy niekontrolowany ruch. Aż pewnego dnia w końcu nikogo podejrzanego nie dostrzegam. Postanawiam działać od razu. Mam przy sobie telefon. Sporo kosztowało mnie to, żeby go odzyskać. Wytłumaczyłam mu, że tak czuję się bezpieczniej. Wiem, że mógł założyć pluskwę, dlatego sprawdzam go dokładnie zaraz po wyjściu z domu. Mija kilka tygodni zanim zaczyna mi bardziej ufać i odkąd w domu zrobiło się spokojniej.
 Robi się coraz zimniej na dworze. Wiem, że mam coraz mniej czasu i nie zawsze będę mogła wyjść pobiegać. I wtedy słyszę w swojej głowie jej głos.- „To ja”. Boję się odwrócić za siebie, ale czuję, że ktoś w oddali stoi za mną i parzy w moją stronę. Czuję wyraźnie na sobie czyjś przenikliwy wzrok. Ktoś uważnie mi się przygląda. Znowu dopada mnie dziki strach, że mój plan się przez to nie uda. Postanawiam zaryzykować i stanąć z nią oko w oko. Powoli zatrzymuję się i staję pomiędzy ławkami. W parku jest jeszcze pusto o tej porze. Słyszę coraz wyraźniej czyjeś kroki. Zbliża się do mnie. Serce zamiera mi w bezruchu, a potem przyspiesza i bije coraz szybciej i głośniej. W głowie dudnią coraz wyraźniej kroki osoby zbliżającej się do mnie na bliską odległość. Mój oddech przyspiesza, ręce i nogi nieruchomieją i stają się ciężkie jak ze stali. Jestem przerażona, chociaż przed chwilą było zupełnie inaczej. I chociaż chciałabym teraz uciec to nie mogę się ruszyć z miejsca. Nie wiem, co się dzieje, ani co za chwilę się stanie. W głowie słyszę coraz wyraźniej jej głos. „ -To ja”. Robi mi się gorąco, ale na czole pojawia się zimna rosa. W głowie mam pustkę, słyszę tylko dziwny szum w uszach, jakby ktoś zagłuszał moje myśli. Głośne bicie serca potęguje wrażenie chaosu, który zawładnął moim ciałem i umysłem. Wszystko mi teraz jedno, ważne jest tylko to, co się zdarzy już za moment. Powoli odwracam się w kierunku postaci, która za mną stoi, czuję wyraźnie jej obecność, ale nie mam od razu odwagi otworzyć oczu. Są zamknięte. Nawet nie pamiętam, kiedy je tak mocno ścisnęłam. Czuję, że mnie pieką.
Mam poczucie, że stoję na wprost kogoś, kogo nie znam, ale wiem, że to ona. To ona  mówiła do mnie przez cały ten czas. To ona kazała mi się wtedy ubrać w białą sukienkę i tutaj przyjechać. To ona kazała mi tutaj wysiąść i czekać na niego. To ona, a nie ja go pokochałam i ona, a nie ja chciałam go mieć. Posłużyła się mną w jakimś celu. Ale to ja teraz  płacę za to wysoką cenę i mam już tego dosyć. Chcę żyć po swojemu, tak jak do tej pory. Muszę czuć, że jestem wolna i żyję tak, jak chcę i nie wiążą mnie żadne kajdany.
Robię głęboki wdech i wydech. Potarzam to kilka razy. Uspokajam się z każdą minutą coraz bardziej, szum ustępuje, serce zwalnia bieg. Jeszcze przez moment tylko wszystko będzie zagadką, a potem wszystko się wyjaśni. Chcę już to mieć za sobą. Pragnę poczuć spokój i ulgę, która wyzwoli nas obie z mroku, w którym tkwimy. Powoli otwieram oczy, uwalniam powieki z niewoli uścisku, w którym je zamknęłam nie dając najmniejszej szansy na spojrzenie jej prosto w twarz. Tylko ona może nas wyzwolić.  Za chwilę ją zobaczę i poznam. W końcu przestanie być bezimiennym wytworem mojej wyobraźni. I na pewno bez względu na to, co się stanie obie będziemy jej dozgonnie wdzięczne. Czuję, jak krople potu spływają mi powoli po twarzy. Wreszcie otwieram oczy i patrzę prosto przed  siebie, ale nikogo nie widzę. Rozglądam się nerwowo na boki. Byłam pewna, że ktoś tutaj przede mną stoi. Dałabym sobie uciąć rękę, że czułam wyraźnie jej obecność. „ Nie jesteś jeszcze gotowa”- słyszę nagle w swojej głowie znajomy głos i słyszę wyraźnie w oddali czyjeś kroki. Nic więcej nie mówi. Jestem zła, że pozwoliłam jej odejść, że zaprzepaściłam szansę, żeby ją poznać i zobaczyć. A może ona naprawdę nigdy nie istniała i nie istnieje. Może to tylko ja stworzyłam w głowie jej obraz. Czy kiedykolwiek będę miała szansę ją zobaczyć i poznać?
Wiem, że Albert  tak naprawdę nie kocha mnie tylko jedno z moich wcieleń, moje „alter ego”. I za wszelką cenę chce, żeby przez cały czas byłą nią. Ale ja nigdy nią nie  byłam i nigdy nie będę. Nigdy nie będę tym, kim on chce, bo nie mam na to wpływu. Żyję z nią od lat, ale nie mam wpływu na to, kiedy i na jak długo się znowu pojawi. Zastanawiam się jak długo jeszcze potrwa moja droga do wolności i pełni szczęścia, którego jednak nie znajdę w niczyich ramionach. Tego jednego jestem tylko pewna. Wiem, że to niemożliwe i nigdy mi się nie uda żyć tak jak chce ona. Ale wiem też, że bez względu na wszystko zawsze wybiorę życie w zgodzie ze sobą i z nią, jeśli tylko będzie chciała. Nie wiem, ile jeszcze będę musiała wycierpieć w imię naszej miłości. Gdyby tylko ona nie była taka uparta  i żeby pokochała w końcu siebie taką jaka jest. Ona nie jest zła tak jak myśli. To ja jestem tą złą.
Wyjmuję telefon i dzwonię do kobiety, którą znalazłam przez internet. Czekam cierpliwie aż przyjedzie. Wiem, że planując to, skaczę w przepaść bez asekuracji. Ale tylko tak mam jakąkolwiek szansę na to, że oni wszyscy pomyślą, że umarłam, a ja w tym czasie urodzę się w pewnym sensie na nowo. Zamykam oczy i widzę ich tam na dworcu, przed ołtarzem w kościele,  splątanych w miłosnym zatraceniu. Cieszę się tym widokiem i tym, że chociaż ona zaznała chwil szczęścia, o których marzyła od dziecka. Widzę uśmiech ich synka. Ten rozczulający obrazek wprawia mnie w poczucie winy. Gdyby nie ja mogłaby być szczęśliwa i żyć spokojnie. Ale ja też mam prawo do swojego życia i nie mam zamiaru z niego rezygnować.
Albert nie ma o nas pojęcia i nie wie,  że kocha nie mnie, a ją. Nie wie o naszym istnieniu i pewnie nigdy się nie dowie. O niczym nie ma pojęcia. Za to ja wiem tyle, ile potrzeba. Prawdę o sobie człowiek może ukryć przed wszystkimi, ale nie ukryje jej przed samym sobą. Minął kolejny rok mojego smutku i nienawiści do samej siebie i do wszystkich, którzy mnie otaczają każdego dnia. Kolejny rok nienawiści otrzymanej od innych za to, kim nie jestem i kim nigdy nie byłam. Kolejny rok, kiedy stałam się jeszcze bardziej wyniszczona i wyzuta z emocji. Staję się coraz bardziej obojętna na wszystko.
Umawiam się z nią przez telefon w parku. Dziewczyna przychodzi punktualnie, tak jak obiecała. Podaję jej bez słowa zdjęcie Alberta. Daję jej  adres detektywa. Proszę tylko o jedno. Chcę, żeby zrobiła to za mnie. Muszę mieć pewność, że on kogoś ma i że ją zdradza i że nie jest to wytwór mojej wyobraźni. Tylko dając jej dowody zdrady mam szansę na to, że odejdzie od niego i w ten sposób  uwolni także mnie. Zdejmuję z szyi jedyną cenna rzecz jaka mi pozostała. Łańcuszek z maleńkim diamentem, który dostałam kiedyś od swojej matki. To wszystko, co mam i czym mogę  jej zapłacić.
Ufam, że mnie nie zawiedzie. Kobieta bierze zdjęcia i potrzebne dane. Ogląda wnikliwie łańcuszek, którym chcę jej zapłacić. O nic nie pyta i niczego nie komentuje. W końcu zgadza się na taką formę zapłaty. Ma przyjść dokładnie za dwa tygodnie w to samo miejsc. Mam otrzymać zdjęcia, dowody jego zdrady. Nic więcej. Potem jak gdyby nigdy nic biegnę szybko do mieszkania. Mam jeszcze kilka minut, żeby się zmęczyć i żeby Albert nie poznał, że coś jest nie tak jak zawsze. Nie chcę, żeby mój plan się nie powiódł. Nie mogę sobie na to pozwolić. Nie teraz.
 
 
 
 

"Nikt nie będzie wiedział"Where stories live. Discover now