Rozdział 9

21 0 0
                                    

Kiedyś

iedyś miałam marzenia i chciałam żyć tak jak inni ludzie. Chciałam być dobrym człowiekiem. I szczęśliwym na tyle, na ile to możliwe. Pragnęłam mieć dom, męża i dzieci. Każdego dnia jeść wspólnie w przytulnej kuchni, przy drewnianym stole pyszne śniadanie, a potem tak jak wszyscy iść do pracy, wcześniej zawożąc dzieci do przedszkola. Chciałam dbać o dom, pielęgnować kwiaty w ogrodzie i pić popołudniową kawę na tarasie. Bawić się z dziećmi w berka i czytać im bajki na dobranoc. Myślałam, że będę potrafiła zaufać komuś, tak bardzo, że powierzę mu swoje tajemnice i swoje serce. Chciałam trzymać się z kimś za ręce i tulić w ramionach całując na dobranoc. Kiedyś miałam nadzieję, że jeszcze nie wszystko stracone i uda mi się stworzyć taki świat, o jakim czytałam w książkach, bo ten, który mnie otaczał był jego przeciwieństwem.
Kiedy go poznałam myślałam, że zło, które mnie spotkało już wyczerpało swój limit. Ufałam Jej. Wierzyłam i miałam nadzieję, że Ona chce dla mnie dobrze. Myliłam się tak bardzo. Najpierw dała mi nadzieję, a potem wszystko odebrała w jednej chwili. I już nigdy nic nie było takie, jakie myślałam, że będzie. Kiedyś oddałabym za Nią wszystko. Teraz dopiero dostrzegam jaka byłam wtedy naiwna i słaba. Pozwoliłam jej zabrać sobie wszystko, co miałam, kawałek po kawałku, nie zostawiając zupełnie nic dla siebie. Zawsze na mojej drodze pojawiali się ludzie, którzy mnie krzywdzili, chociaż udawali, że chcą dla mnie jak lepiej. Wykorzystana, odarta z uczuć, wypłukana z emocji i zostawiona sama sobie. Taka teraz jestem.
A może zawsze taka byłam, a Ona tak naprawdę nie istnieje? Może wymyśliłam ją po to, żeby usprawiedliwiać to, jaka naprawdę jestem? Może sama jestem sobie winna i tak naprawdę to, co mnie spotkało to kara za to, jaka jestem? Nigdy nie było mi dane być tak naprawdę dobrym człowiekiem, a może po prostu nim nie jestem. Może nie potrafiłam, a może tak naprawdę nie chciałam być kimś takim? Kiedyś myślałam, że nie potrafię okazać uczuć ani ich odwzajemnić, bo nie potrafię pokochać sama siebie. Czuję się pusta w środku. Najbardziej nienawidzę siebie za niemoc, która mnie ogarnęła wtedy, kiedy bliski człowiek wyrządzał mi krzywdę. Gdybym wtedy nie uległa, gdybym krzyczała i wzywała pomocy, to może ojczym nie zrobiłby mi krzywdy. A może gdyby matka nie była taka słaba. Gdyby nie żebrała o miłość i nie błagała ojca, żeby jej nie zdradzał, wszystko potoczyłoby się inaczej? Z czasem było tylko coraz gorzej, a ojczym pił coraz więcej. Nienawidził mnie za to, co mi robił i nienawidził mojej matki, że tak bardzo go kochała.
Kiedyś ojczym był dla mnie dobry i opiekował się mną i mamą. Pamiętam jak chodziliśmy razem w niedzielne popołudnia na spacery do lasu trzymając się razem za ręce i jak zawsze czytał mi wieczorem bajki na dobranoc, a potem gładził mnie delikatnie po głowie. A może już wtedy planował to, co zrobił mi potem? Zło, które pochodzi od bliskiego człowieka zawsze boli najbardziej. Wiem, że nigdy już nie dowiem się prawdy, zresztą to i tak niczego by już nie zmieniło. Teraz zostałam sama z tą tajemnicą i z tym bólem, który noszę w sobie. Z bólem, który już na zawsze zamieszkał w moich oczach.
Matka zajmowała się mną i domem. A ojczym był bibliotekarzem. Kochał to, co robił, ale kiedy zamknęli bibliotekę , bo ludzie nie czytali w ogóle książek założył sklep, gdzie sprzedawał książki stare i nowe. Ale ludzie nie chcieli kupować książek, więc zamknął sklep, a wszystkie książki, które zgromadził zabrał do swojego domu. W pokoju na dole urządził domową bibliotekę. Potem zaczął pić, jak mówił z rozpaczy. Kiedy skończyłam siedem lat zachorowałam na oczy i nie mogłam chodzić do szkoły tak jak inne dzieci. Uczyłam się w domu z mamą i siedziałam zamknięta w tym jednym zacienionym pokoju z książkami. Nie wolno mi było patrzeć prosto na słońce. Mama mówiła, że to może mnie zabić. Nie rozumiałam tego, ale bałam się podchodzić do okna w dzień. Za to lubiłam gwiaździste noce. Snułam się sama przez całe dnie po tym jednym pokoju pełnym książek, który na długo stał się całym moim światem.
Nie mogłam wychodzić na podwórko, tak jak inne dzieci, więc słuchałam tylko dźwięków płynących ze świata. W dzień okno było przesłonięte ciemną kotarą, więc widziałam tylko szare kontury wszystkiego. Nie widziałam zbyt wiele, ale słyszałam śpiew ptaków, szum wiatru, krzyk dzieci bawiących się beztrosko na placu zabaw. Krople deszczu stukające o dach i moje łzy płynące po policzku w nocy i spadające prosto na poduszkę. Obserwowałam to co działo się za oknem z daleka przez zasłonę, tylko w nocy mogłam wyglądać przez okno. Widok gwiazd i księżyca w ciemną noc od zawsze mnie zachwycał. Wpatrywałam się w nie z nadzieją, że kiedyś jedna z nich spadnie, a ja zdążę wypowiedzieć moje życzenie, które się spełni tak jak w bajce.
Nie miałam żadnych zabawek tylko książki. Mogłam z nich zrobić domek albo uliczkę i chodzić po nich na spacery i oglądać po drodze to, co było tylko wytworem mojej wyobraźni. Układałam i przekładałam te książki godzinami z miejsca na miejsce. Kiedy nauczyłam się liter zajęłam się czytaniem. I przepadłam w słowach i zatonęłam w szeleście kartek przewijanych tak szybko, że nie nadążałam zbierać myśli pełna nowych uczuć, przeżyć i wrażeń.
Pamiętam, że kiedyś bardzo płakałam i błagałam matkę, żeby mnie wypuściła, ale ona tylko wciąż powtarzała, że jestem chora i trzeba mnie leczyć. Nie mówiła na co i kiedy to minie. Aż pewnego dnia przyjechała do nas do domu ta kobieta z lalką i wtedy wszystko nagle się zmieniło. Podobno była jakaś zielarką i leczyła ludzi ziołami z różnych przypadłości. Mnie też miała pomóc. Pamiętam, że weszła do mojego pokoju, przez dłuższą chwilę przyglądała mi się w milczeniu, a potem chwyciła mnie za rękę i przyciągnęła do siebie. Cały czas uważnie mi się przyglądała, a potem szeptała coś długo pod nosem zupełnie niezrozumiale. Położyła mi na oczy swoje stare, zniszczone ręce i dalej coś szeptała, a potem podała mi coś do picia z małej butelki. Pamiętam tylko, jak powiedziała, że teraz wyzdrowieję. I rzeczywiście niedługo potem tak się stało. Kiedy się ze mną żegnała wyciągnęła z torby szmacianą lalkę i mi ją podała do ręki. To była moja pierwsza jedyna zabawka. Uśmiechnęła się do mnie i chciała mnie jeszcze pogłaskać po głowie, ale ja się wystraszyłam i schowałam się z tą lalką za półkami pełnymi książek.
Potem to lalka uśmiechała się do mnie bez przerwy. Kiedy kładłam się spać i kiedy wstawałam. Lubiła ja a ona mnie. Mówiłam jej wszystko. Potem się wystraszyłam, że ona powie to wszystko, co jej mówię innym. Zdarłam z niej uśmiech i przysypałam go czarna ziemią, którą wyciągnęłam z doniczki. Po tym, co zrobiłam czułam się bezpiecznie. Lalka miała oczy i nos, ale już nic nie mogła powiedzieć. Nie mogła zdradzić nikomu, tego, co jej mówiłam w sekrecie. Bo gdyby ktoś się dowiedział o naszej tajemnicy, mama by umarła, a tego bałam się wtedy najbardziej na świecie. Chciałam za to, żeby umarł ojczym. I potem tak się właśnie później stało.
Nie znałam swojego prawdziwego ojca. Tylko jeden raz zapytałam matkę o niego, ale wtedy powiedziała, że umarł, zanim się urodziłam. Kiedyś jednak usłyszałam jak czasie kłótni z ojczymem powiedziała, że lepiej byłoby mnie oddać ojcu na wychowanie. Nie wiedziałam jaka jest prawda. A jeśli żył i wcale nie umarł jak powiedziała to dlaczego nigdy mnie nie odwiedził. Nigdy się tego nie dowiedziałam. Nie zdążyłam wrócić do domu, kiedy matka umierała i zabrała tę tajemnicę na wieki do grobu. Na jej pogrzebie nie było zresztą nikogo oprócz kilku znanych mi osób. Miałam wtedy jeszcze nadzieję, że mój prawdziwy ojciec może przyjdzie na jej pogrzeb, ale nie przyszedł.
Kiedy podrosłam i dostałam okres ojczym przestał przychodzić do mnie w środku nocy do pokoju. Zaczął za to więcej pić. Praktycznie nie trzeźwiał. Moja choroba oczu ustąpiła. Przestałam siedzieć zamknięta w pokoju. Poszłam do szkoły, ale bałam ludzi i tego świata, który mnie otaczał. Kuliłam się w sobie, kiedy ktoś podchodził i chciał mnie dotknąć, albo o coś pytał patrząc mi prosto w oczy. Dzieci śmiały się ze mnie i dokuczały bezlitośnie na różne sposoby. Z czasem dali sobie ze mną spokój i przestali mnie w ogóle zauważać. A potem rok przed maturą poznałam Wojtka i myślałam, że wszystko się zmieni, że on mnie pokocha taką jaka jestem. Miałam nadzieję, że mnie zrozumie i pomoże uwolnić się od zła, które spotkało mnie w domu.
A potem wyjechałam, a właściwie uciekłam na studia. Wojtek utopił się kąpiąc się w nocy w jeziorze, a ojczym pijany zasnął pod drzewem w czasie burzy i zabił go piorun. Matka zmarła wkrótce po nim. Zostałam wtedy zupełnie sama na tym paskudnym świecie. Została mi tylko Ona.


"Nikt nie będzie wiedział"Where stories live. Discover now