XLIII

288 10 1
                                    

Minęło trochę czasu, wszyscy szepczą gdy obok nich przechodzę, nie że jest to coś nowego w końcu jestem Riddle, ale czuję się nieswojo. Większość ma bekę z Pottera, chłopaki potrafią mu pożądnie dokuczyć, najbardziej to Draco. Czasem też mi się zdarza powiedzieć co nie co ale oboje jesteśmy w podobnej sytuacji. Siedzę sobie na błoniach i czytam książkę gdy nagle ktoś się obok mnie dosiada.

-Potter? Czego chcesz?

-Smoki.- powiedział i się na mnie spojrzał.

-Smoki? Potter musisz powiedzieć coś więcej, wiem że jestem geniuszem ale nie nauczyłam się jeszcze czytać w myślach.

-To następne zadanie.- powiedział poważnie.

- Chwila, mamy bić się ze smokami?!- oburzyłam się, nie sądziłam że jak Trzmiel powiedział, że będzie groźnie to przywleczą tu bestie.

-Najwidoczniej tak.- powiedział i wstał.

-Dlaczego mi pomagasz Potter?

-Nie wiem, nie odpowiem ci na to pytanie.- odszedł. Próbowałam czytać dalej książkę ale jakoś nie byłam w stanie się skupić. Ruszyłam do dormitorium by powiedzieć o tym chłopakom, przy wejściu zauważyłam, że Moody stoi i dziwnie się mi przygląda. Podniosłam brew gdy zaczął dziwnie wystawiać język, wypił szybko swoją miksturkę i a dziwne ruchy ustały. Dziwny ten typ... Gdy dotarłam już do pokoju rzuciłam się na łóżko i zaczęłam krzyczeć w poduszkę. 

-Wszystko gra?- zapytał Knott.

-Wszystko gra?! Oczywiście, że nie! Właśnie się dowiedziałam jakie będzie pierwsze zadanie.- zdziwieni podniesli brew.

-Jak to? Mów!- powiedział Zabinni.

-Walka ze smokami...- westchnęłam.

-Co?! Oni naprawdę chcą cię zabić!- krzyknął Malfoy.

-Dzięki Malfoy.- powiedziałam uśmiechając się sarkastycznie w jego stronę.

-Kto ci to powiedział?- zapytał Knott

-Potter.

-Potter? Po cholerę ten dzban się do ciebie odzywa. Pewnie cię okłamał, wiesz pewnie chce żebyś się wystraszyła.- powiedział czarnoskóry.

-Blaise ma racje, gratuluje pierszy raz powiedziałeś coś mądrego.- Zabinni spojrzał się na Malfoya jakby chciał go zabić.

-Wiesz kiedy będziesz musiała to zrobić?

- Odpowiedź na to pytanie jest jeszcze gorsza...- położyłam się na plecach i westchnęłam.

-Gorzej być już nie może.- powiedział Malfoy.

-Jutro...

-Co? Masz nie cały dzień na wymyślenie czegoś co uchroni cię przed smokiem!

-Dam radę, mam już pomysły, w końcu jestem Riddle co nie. Nie poddam się tak łatwo.- wstałam i ruszyłam do drzwi.

-No i to jest nasza Isa!- powiedział dumny Blaise, uśmiechnęłam się do niego i wyszłam z pokoju. Ruszyłam na wierzę astronomiczną, gdzie usiałam przy barierkach, zamknęłam oczy mając nadzieję że będę miała chociaż na chwile spokój, ale nie, nie mogę dostać nawet tego.

-Witaj Maluchu! -odwróciłam się i spojrzałam na dwie wysokie rude małpy.- Dawno się nie widzieliśmy!

-Weasley'e... Czego chcecie?- zapytałam podirytowana.

-Jak udało ci się wrzucić imię do Czary? Zdradź nam twój sekret- powiedział jeden, szczerze nie mam pojęcia, który to który.

-Ile razy mam wszystkim powtarzać że tego nie zrobiłam?!- wkurzyło mnie to pytanie

-Spokojnie maluchu, nie pusz się. To tylko pytanie.- usiedli obok mnie, jeden po mojej prawej a drugi po lewej.

-Przyszłam tu specjalnie po to by odpocząć od ludzi, więc nie rozumiem dlaczego jeszcze tu jesteście.

-Tak się składa, że my też. Więc co ty na to że razem odpoczniemy.- uśmiechnął się do mnie ten po prawej.

-Nie.- wstałam i chciałam iść gdy nagle poczułam rękę na nadgarstku.

-No weź nie bądź taka, siadaj.- pociągnął mnie w dół tak że z powrotem siedziałam na dupie.

-Możemy pokazać ci nasz najnowszy wynalazek!- rudy wyciągnął z kieszeni pudełko i dał mi je

-Co to? Jakieś żelki? To dla bobasów nie dla mnie.- powiedziałam i oddałam je drugiemu.

-Nie, nie mylisz się. Wyglądają jak słodycze ale to coś mocniejszego,

-Mają w sobie coś wyjątkowego!

-Co takiego? Po zjedzeniu ich nagle wyleci ci tęcza z nosa?- zapytałam sarkastycznie się uśmiechając.

- Nie, ale jest to całkiem dobry pomysł na kolejny wynalazek.

-A więc? 

-Wystarczy, że ktoś weźmnie je do ust i zostaje sparaliżowany, wszytskie mięśnie zamienią się w twardy beton a to nie wszystko,

- Mogą nawet uśpić niedźwiedzia! - podniosłam brew, ździwiona a zarazem pod wrażeniem.

-Nie chcę wiedzieć jak próbowaliście dać to niedźwiedziowi, ale brzmi nieźle. A teraz muszę iść, żegnam!- wstałam i ruszyłam do wyjścia.

-Czekaj!- powiedział ten po prawej stronie.- Masz!- rzucił mi papierowe opakowanie, z "żelkami"

-Powodzenia jutro!- powiedział drugi. Wyszłam bez słowa i ruszyłam z powrotem do pokoju, chłopaków nie było więc poszłam się szybko umyć. Po skończonej kąpieli położyłam się i przykryłam kołdrą, zaklęciem zgasiłam światło i zamknęłam oczy, jutro, jutro będę mogła pokazać na co mnie stać... W końcu...

RIDDLE// córka voldemorta...Where stories live. Discover now