XXXVI

287 10 3
                                    

***

Minęło trochę czasu od wypadku Draco, próbował mnie przekonać do tego by powiedzieć Luciuszowi  ale za każdym razem mu odmawiałam. Jesień mocno daje po sobie znać, jest południe, właśnie skończyłam lekcje. Idę na błonie, muszę trochę odpocząć od wszystkiego. Usiadłam pod drzewem, gdzie na szczęście nikogo nie było, wyjęłam książkę i zaczęłam ją czytać. Po kilku dobrych minutach usłyszałam szelest, odwróciłam się próbując dostrzec co je spowodowało ale niczego za mną nie było. Odwróciłam głowę a kilka metrów przede mną stało zwierze. Był to czarny pies, większy od tych zwykłych ale też nie za duże. Stało tam i patrzyło się na mnie, po chwili zaczęło powoli do mnie podchodzić. Może było głodne? Wyjęłam z torby kanapki, które przygotowałam dla siebie, rzuciłam je psu, który odrazu się na nie rzucił.

-Naprawę jesteś głodny, czekaj może dam ci jeszcze wody.- wyczarowałam miskę, co prawda podchodziła bardziej pod kielich ale da radę z niej pić.- Aquamenti.- w naczyniu pojawiła się woda, a zwierzę nieufnie podeszło do kielicha. 

-Nie bój się nic ci nie zrobię. Obiecuję.

Gdy woda się skończyła, pies znowu odszedł kawałek do tyłu.

-Jezu co oni ci zrobili, biedactwo. Naprawdę możesz mi ufać, nie jestem złym człowiekiem. Wiesz co będę ci tutaj zostawiać jedzenie i picie. Postaram się to robić jak najczęściej, ale nie bądź zły jeśli mi się nie uda. Ciekawa jestem jak ci na imię, zapewne mi nie powiesz, więc wymyślie ci nowe.- wstałam tak by nie przestraszyć kundla i powoli podeszłam do niego-  Hmm, Łapa? Co ty na to.- pies jak na zawołanie podniósł uszy do góry jakby był ździwiony. - Nie podoba ci się? Czekaj wymyśle coś innego. Hmm, może Zorro?- zaszczekał więc uznałam to jako tak.- W takim razie do zobaczenia Zorro!

Ruszyłam z powrotem do Hogwartu, gdzie uczniowie zbierali się na wyjście do Hogsmeade. Ja niestety nie byłam w stanie iść, mimo moich próśb Snape nie chciał podpisać mi zgodę. Usiadłam w pokoju wspólnym na sofie i kontynuowałam czytanie książki. Chłopaki niestety też poszli więc nie mam komu dupę truć. 

Po kilku godzinach usłyszałam, że uczniowie zaczęli wchodzić do środka więc pewnie wrócili. Zamknęłam książkę i wypatrywałam chłopaków. Gdy weszli tylko Blaise i Theo skierowali się w moją stronę, a Draco nie było.

-Isa!! Patrz co ci kupiliśmy!- krzyknął podekscytowany Zabinni, po czym rzucił mi worek pełen słodyczy.

-Jezu dziękuję!! Ratujecie mi dupę!- powiedziałam przytulając się do nich.- Gdzie Draco?

-Aa on. Pansy go zaczepiła, ale powinien zaraz wrócić. - powiedział Theo, zrobiło mi się trochę przykro ale postanowiłam się tym nie przejmować. Z chłopakami gadałam do późna, siedzieliśmy na sofie i zjedliśmy wszystko co zostało kupione kilka godzin temu. Po Draco nie było śladu co mnie trochę zaniepokoiło.

-Wiecie co chyba pójdę już spać, robi się późno.- wstałam i przytuliłam się do chłopaków. Ruszyłam w stronę dormitorium, gdy weszłam do środka ujrzałam coś co spowodowało, że książka upadła hukiem na ziemie. Pansy przyciskała Draco do ściany i go całowała. Gdy usłyszeli, że weszłam odwrócili się w moją stronę. 

- Isa to nie tak!- odwróciłam się a w moich oczach zaczęły pojawiać się łzy. Dlaczego? Przecież go nie kocham! Gdybyś go nie kochała nie ryczałabyś teraz odezwał się głos w mojej głowie. Wybiegłam z pokoju wspólnego i udałam się na wieżę astronomiczną, usiadłam przy poręczy i dałam upust łzą...

Czyli jednak,

Zakochałam się w Malfoyu...

RIDDLE// córka voldemorta...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz