XXII

525 18 8
                                    


Isabella~ wstań... zaprowadzę cię...

Otworzyłam oczy i wstałam z łóżka. Nie wiem dlaczego to robię, czuję się jak w transie. Podeszłam do otwartych drzwi i zwyczajnie przez nie przesłam. "Dokąd ja idę i skąd pochodzi ten wężowaty głos?!" szłam przed siebie w nieznanym mi kierunku, aż do momentu gdy natknęłam się na ogromne drzwi. Otworzyłam je i weszłam do pomieszczenia, nawet się nie rozglądając skierowałam się na nas koniec tajemniczego pokoju. Rozejrzałam się i zauważyłam, iż jestem w bibiotece. Gdy dotarłam na miejsce wspiełam się na krzesło i sięgnęłam po jakąś książkę, po czym z powrotem zeszłam. Najzwyczajnie wyszłam z pokoju, zamykając za sobą ogromne drzwi. Powolnym krokiem skierowałam się do mojego pokoju nadal pod wpływem jakieś hipnozy i ponownie ułożyłam się w łóżku. Książkę włożyłam pod poduszkę , którą sekundę później do siebie przytuliłam.

Ma pani teraz całą przyszłość w rękach... Oh pani uważaj, jeden zły krok nie będzie już wstanie być cofnięty...

Zasnęłam...


...

-Isabella!! Wstawaj leniu!!

-No dalej chodź~

Chłopacy próbują wyrzucić mnie z łóżka od ponad 30 minut, ale jakoś nie mam siły by się z tąd wyczołgać. Odwróciłam się do nich plecami i mocniej zawinęłam się w kołdrę.

-Isa~ Nie chcesz iść piec z nami pierników? Wierzyć mi się nie chce.- powiedział Maloy.

-Że pierniki?- powiedziałam leniwie się przeciągając.

-Taaak pierniki. Jeżeli zaraz z tąd nie wyjdziesz zjemy wszystkie sami.- powiedział Blaise, po czym z resztą wyszedł.

-Niech wam będzie, dla pierników mogę się poświęcić...- ubrałam się i wolnym krokiem ruszyłam do kuchni. Zastałam tam Panią Malfoy, chłopaków oraz kilka służek. Podeszłam do wszystkich powolnym krokiem i grzecznie się przywitałam.

-Witaj Isabella, słyszałam że jakoś niespecjalnie chciało ci się wstawać?- powiedziała Narcyza patrząc na mnie z uśmiechem.

-Owszem, jakoś nie mam dziś siły, ale pewnie polepszy mi się jak tylko zjem pierniki.- powiedziałam z uśmiechem w tym samym czasie zakładając fartuch.

-A więc do roboty.

...

Minęły dwie godziny odkąd zaczęliśmy piec, a kuchnia jest już w stanie tragicznym. My wsumie nie wyglądamy lepiej. Jesteśmy cali w mące, a kuchnia wygląda jak biała pustynia. Usiadłam wykończona na krześle i zdjęłam z siebie cały brudny fartuch. Wszystkie pierniki zaraz powinny być gotowe. Dołączył się do mnie Theo a po chwili przyszła i reszta.

-Zmęczyłem się...-powiedział Blaise.

-Oj ja też...-odpowiedział mu Malfoy. Oparłam głowę o ręce i westchnęłam.

-Co ci Isa? Wciąż zmęczona?- zapytał Theo.

-Trochę się zmęczyłam, ale wiem że pierniki będą warte mojej roboty.- odwróciłam głowę i ujrzałam Panią Malfoy, która trzymała wielkie miski z naszymi wypiekami. Postawiła je na stolę, a po chwili doniosła również ozdoby. Szczerze chciałam je poprostu zjeść, ale Blaise mi na to nie pozwolił. Po kolejnych minutach wkońcu mogłam je zjeść... Czekałam na ten moment dosłownie od czasu kiedy wstałam z łóżka i wkońcu mogę się nimi rozkoszować.

-TO JEST PYSZNE!- krzyknął Blaise.

-Wydaje mi się że to jest najlepsza rzecz jaką w życiu jadłam.- powiedziałam dosłownie pożerając pierniki.

-Tylko się nie udław Isa.- powiedział Malfoy i razem z resztą chłopaków zaczęli się śmiać.

-Chciałbyś.

...

Już wieczór Luciusz wrócił niedawno temu i atmosfera w całym domu zaczęła być napięta. Tem gościu naprawdę potrafi popsuć człowiekowi cały dzień... Siedzę w pokoju i czytam sobie książkę, aż nagdy usłyszałam szept zza kurtyny. Podeszłam do niej i ostrażnie ją odsunęłam, ale niczego nie ujrzałam. Pewnie mi się przesłyszało... Z powrotem udałam się na łóżko i wróciłam do czytania. Kilka minut późńiej udałam się do łazienki by ogarnąć się do snu i kiedy miałam już wychodzić znów usłyszałam szelest. Otworzyła powoli drzwi, ale niczego nie ujrzałam. Położyłam się i wygodnie się ułożyłam, szybkim ruchem różdzki zgasiłam światło i zamknęłam oczy. Wsunęłam ręce pod poduszkę, coś tam było... Z powrotem zapaliłam światło i szybkim ruchem wzięłam dany przedmiot do ręki. Otworzyłam notes który do nowszych napewno nie należał i zaczęłam przeglądać strony. Jednak nie było czego przeglądać, notes był pusty. Nagle usłyszałam głos, który gdzieś już słyszałam...

Ma pani teraz całą przyszłość w rękach... Oh pani uważaj, jeden zły krok nie będzie już wstanie być cofnięty...

Odłożyłam przedmiot z powrotem na miejsce i wróciłam do swojej wygodnej pozycji. Zamknęłam oczy ciągle rozmyślając o zdaniu, które usłyszałam. Co to ma znaczyć? To zwykły notes, całkowicie pusty. Świat się chyba przez niego nie zawali, prawda?


RIDDLE// córka voldemorta...Where stories live. Discover now