XXIV

402 17 1
                                    

[...]Oparałam się wygodnie i patrzyłam się na zaczarowane niebo, nagle wszystko stało się czarne...

-Riddle wstawaj- usłyszałam po czym poczułam zimną ciecz, która rozlała się po moim całym ciele. Szybko otworzyłam oczy, a po moim ciele przeszedł dreszcz.

-Widzę że wstałaś, dobrze ci się spało?- powiedziała osoba stojąca przedemną, nie byłam w stanie ujrzeć jej twarzy ale po głosie byłam wstanie rozszyfrować że jest to mężczyzna.

-Czego chcesz?!- powiedziałam dość agresywnie.

-Spokojnie, nie tak agresywnie. Muszę z tobą poważnie porozmawiać.-powiedział po czym uklęknął przedemną.

-Nie tak blisko, nie ufam ci.- byłam w stanie teraz przejrzeć mu się bliżej, miał maskę oraz czarną szatę. Na śmierciożercę jednak nie wyglądał, a więc kim on może być.

-Kim jesteś?-zapytałam.

- Nie sądze by ta informacja była tobie potrzebna.

- Nauczono mnie że z obcymi się nie rozmawia, więc pytam.

- Słuchaj Isabello, nie jestem tu po to by cię zabić, torturować ani porwać. Może i na takiego wyglądam lecz jestem tu by ci pomóc i ostrzec.- powiedział dość poważnym tonem.

-Pomóc? Wyśmienicie sobie radzę.- zaśmiałam się. - Tak poza tematem to gdzie jesteśmy?

- Wciąż w Hogwarcie. Posłuchaj mnie teraz uważnie, wiem co robisz, z kim się kontaktujesz oraz jakie masz zamiary. Sprowadzasz wielkie nieporozumienia oraz nieszczęście na cały świat czarodziejski. Voldemort ma w planach coś wielkiego, wiemy o tym wszyscy. Musisz wkońcu zrozumieć że i ty na tym ucierpisz.
- Słuchaj koleżko, wiem dobrze co robię i nie sądzę byś musiał mnie pouczać.- wstałam i zaczęłam chodzić po dość małym pomieszczeniu. Nieznany mi mężczyzna podszedł do dużego okna, a ja stanęłam za nim.
-Isabello, chcę ci to przekazać.powiedział po czym wręczył mi karteczkę- udaj się pod ten adres gdy nie będziesz wiedziała co zrobić lub gdy będziesz potrzebowała pomocy.- podszedł do kominka i zniknął wraz z płomieniem. Stałam tam jeszcze kilka minut patrząc na karteczkę, którą wręczył mi nieznajomy. Powoli ją otworzyłam i ujrzałam adres.

"Grimmauld Place 12,
Islington, Londyn, Anglia "

Nie wiedząc co zrobić z daną informacją włożyłam papierek do kieszeni i wyszłam z salki. Skierowałam się do Wielkiej Sali lecz nikogo już tam nie było. Postanowiłam udać się do dormitorium, gdzie również nikogo nie zastałam. Nie przyjęłam się tym zbytnio i poszłam się umyć, po tym jak już się wyszykowałam położyłam się wygodnie w łóżku gotowa oddać się w ręce Morfeusza, gdy nagle poczułam ręce na moich kostkach...

RIDDLE// córka voldemorta...Where stories live. Discover now