XXIII

443 19 4
                                    

" Issabella Riddle, ukochana moja, bardzo chciałbym do ciebie wrócić, więc proszę cię pomóż mi w tym. Pisz do mnie w dzienniku który ci powierzyłem, lecz uważaj nikt nie może cię z nim zobaczyć, schowaj go bardzo dobrze..."

"Ojcze? Dlaczego mam w nim pisać, to przecież zwykły pusty notatnik."

"Isabella pamiętaj w jakim świecie żyjesz, tu wszystko może być czymś niezwykłym. Jeśli jednak będziesz czegoś potrzebowała znajdź Luciusza."

"Tego gbura? Jedyne co mi moze dać to nerwicy"

" Isabella mój czas nadchodzi, jestem pewien że spotkamy się za niedługo"

"Mam nadzieje ojcze..."

...

Pociąg pędził w kierunku Hogwartu, na zewnątrz  było już ciemno, a ja siedzę z chłopakami w przedziale. Malfoy i Blaise śpią, jedynie Theo i ja nie jesteśmy w stanie zmróżyć oka.

-Powinnaś się położyć, jeszcze kilka godzin drogi.- powiedział Theo 

- Jakoś nie czuję się zmęczona, przespałam wczoraj cały dzień. 

-No racja, nie dałaś się z łóżka wyciągnąć. W takim razie ja się położę, miłej drogi.

-Tak, dzięki.-powiedziałam po czym odwróciłam się w stronę okna, rozmyślając o tym co zrobić z dziennikiem. 

...

-Pobudka!- usłyszałam nad uchem krzyk Blaisa , który odrazu postawił mnie na równe nogi. Zasnęłam? Nie miałam pojęcia jak to się stało, pamiętam jeszcze jak starsza pani z wózeczkiem poczęstowała mnie ciastkiem, a potem... Właśnie co było potem?

-Czyli jednak zasnęłaś, wiedziałem że nie dasz rady.- powiedział Theo z wielkim bananem na twarzy.

-Tak, tak, przecież wyszcy wiemy, że nie potrafie się oprzeć snu. Tak poza tematem jak to możliwe że mam na sobie szaty? Ubraliście mnie?!

-Nie, oczywiście że nie.- powiedział Blaise.

-Blaise, akurat tobie nie uwierzę. Theo?

-Obudziłem ich dosłownie minutę przed tobą, jak chcieliśmy cię obudzić sami byliśmy  zdziwieni że już się przebrałaś.- powiedział spokojnie.

-Okej, nieważne. Chodźmy bo nam jedzenie zjedzą. - wybiegłam z przedziału a chłopacy za mną. Zostało na szczęście kilka wozów, więc bezpiecznie dotarliśmy do Hogwartu. Przy wejściu zauważyłam McGonagall z Trzmielem. Spojrzeli się na mnie dosyć dziwnie, ale nie za bardzo przejęłam się tym "spotkaniem" najważniejsze było dla mnie jedzenie. Praktycznie całą drogę przebiegłam, dlatego nie dziwiło mnie że chłopacy ledwo dychali na Wielkiej Sali. 

-Isa czy ty zawsze jak słyszysz, że ktoś, gdzieś ma jedzenie musisz tak pędzić. - powiedział duszący się Malfoy.

-Racja, jesteś wtedy szybsza od konia.-dołączył się Theo, który prawdopodobnie przyżywał atak astmy.

-Nigdy nie będziecie w stanie zrozumieć moją miłość do jedzenia.- powiedziałam, po czym usiadłam na swoje miejsce, zaraz po mnie zrobili to chłopacy."Czas zacząć ceremonie"-pomyślałam. Spojrzałam na stół nauczycieli i zauważyłam Snapa, który też akurat się na mnie spojrzał i co mnie "bardzo zdziwiło" był wściekły. Oparałam się wygodnie i patrzyłam się na zaczarowane niebo, nagle wszystko stało się czarne... 




RIDDLE// córka voldemorta...Where stories live. Discover now