XXVIII

341 10 1
                                    

Kilka dni minęło od tego nieszczęsnego incydentu, cała szkoła rozmawia za moimi plecami, jakby myśleli że to ja napisałam to krwią na ścianie. Snape nie jest w stanie dać mi spokoju i ciągle mnie obserwuje. A Dumbledore patrzy się na mnie z pod tych okularków jakbym była uciekinerem azkabanu. Nie wiem ,ale ewidentnie przez moje jakże wspaniałe nazwisko cała szkoła widzi we mnie teraz morderce. Muszę przyznać, że z Potterem nie jest lepiej, na niego też się dziwnie patrzą, ale on już chyba jest do tego przyzwyczajony. Dziś kolejny dzień i kolejne zajęcia z OPCM, mamy jakiegoś nowego nauczyciela, którego wszyscy wielbią, moim zdaniem jest on jednym wielkim błaznem. Z tego co mi powiedziano mieliśmy zebrać się dzisiaj w wielkiej sali by ćwiczyć zaklęcia obronne. Gdy dotarłam na miejsce zauważyłam kilka wielkich stołów, które złączone stały na środku sali. Na jednym końcu stał Snape a na drugim Lockhart. Szybko podeszłam do Draco, który wyglądał dość znudzony zajęciami. 

-Wiele mnie ominęło?- zapytałam chłopaka, który znudzony się na mnie spojrzał.

-Monolog wielkiego geniusza.- odpowiedział.

-Oh jak mi przykro.- zaśmiałam się. Lockhart przedstawił nam swojego asystenta, profesora Snapa. Podeszli do siebie po czym wrócili na końce stołów. 

-1,2,3-powiedział Lockhart.

-Expelliarmus!- i nie było profesorka. wszyscy zaczęli się śmiać, wliczając w to mnie. Lockhart podniósł się i próbując załagodzić sytuację tłumaczył się jak bardzo rzeczywiste to było.

-Wyśmienity pomysł by pan to pokazał profesorze. Sądze, że każdy by się tego spodziewał.

-Być może rozsądniej byłoby nauczyć naszych uczniów, jak blokować nieprzyjazne zaklęcia.- powiedział Snape z podniesioną brwią.

-Wyśmienity pomysł. Wybierzmy zatem ochotników! Umm Potter, Weasley!-powiedział wskazując na nich.

-Różdżka Weasley'a nie jest w stanie rzucić nawet podstawowych zaklęć. Czy mogę zatem zasugerować osobę z mojego domu?- wzruszył ramionami po czym spojrzał w naszym kierunku.- Malfoy?

Wystarczyła sekunda a blondyna obok mnie nie było. Potter również stał już na stołach. 

-No to będzie się działo...- szepnęłam. Podeszli do siebie i spojrzeli sobie wrogo w oczy.

-Co Potter, boisz się?

-Chciałbyś.

Odwrócili się i stanęli na swoich miejscach

-Gdy dolicze do trzech, rzucicie na siebie zaklęcie by rozbroić przeciwnika. Tylko rozbroić, nie chcemy tu żadnych wypadków! 1,2,3!

-Everte Status!- i Potter poleciał w powietrze. Spojrzałam na Draco, który zwycięsko się uśmiechnął. Potter zaś wstał i rzucił kolejne zaklęcie.

-Rictusempra!- tym razem Draco poleciał na drugi koniec sali, muszę przyznać że trudno mi było ukryć uśmiech. Gdy blondi podniósł swoje cztery litery nie wyglądał na zadowolonego. Podszedł kawałek po czym powiedział.

-Serpensortia!

Na stole pojawił się wąż, piękny wąż. Gdy odwrócił w moją stronę głowę nie byłam w stanie zerwać kontaktu wzrokowego. Zwierzę powoli się do mnie zbliżało, a ja czułam się jak w transie. 

-Pani, jaki to zaszczyt...

-Ty mówisz? Czy ja coś brałam.

- To wszystko w Pani genach...

-Mój ojciec, no tak.

-Odsuń się od niej!- wtrącił się Potter.

-Chwila, nie! On mi nic nie zrobi!- gdy odwróciłam wzrok już go nie było. Rozejrzałam się po sali, wszyscy patrzyli się na mnie i Pottera jak na jakiś nie normalnych psychicznie.

-Co się patrzycie?- powiedziałam po czym wyszłam z wielkiej sali. Bolała mnie głowa i nie mogłam opanować szumu w mojej głowie. Co tu się do cholery dzieje?! Ruszyłam do pokoju by uniknąć jakikolwiek kontakt z ludźmi, rzuciłam się na łóżko, gdzie spędziłam reszte dnia. Gdy przyszedł czas na kolacje, zeszłam z powrotem do wielkiej sali. Gdy moja noga pojawiła się w sali wzrok wszystkich skierował się w moją stronę, a że szczęście mi nie dopasowało, zaraz po mnie wszedł Potter, który stanął obok mnie.

-Na co się tak patrzycie, nie macie co robić?!- krzyknęłam, a wszyscy powrócili do jedzenia. 

-Isa muszę z tobą porozmawiać. -powiedział okularnik

-O czym ty znowu chcesz rozmawiać Potter. Daj mi spokój.- odsunęłam się od niego i poszłam usiąść na swoim miejscu, by zjeść ostatni posiłek dnia. Siadając obok Draco zauważyłam że lekko się odemnie odsunął, nie przejęłam się tym zbytnio i zaczęłam jeść posiłek. Po ukończeniu wróciłam do pokoju wspólnego i położyłam się na kanapie. Nie świadoma tego jak bardzo zmęczył mnie ten dzień, zamknęłam oczy i zasnęłam...

RIDDLE// córka voldemorta...Where stories live. Discover now