-28- Oszukany finał

89 15 14
                                    

[Perspektywa - Pente]

Dlaczego w dzisiejszym dniu towarzyszy mi tak dziwne uczucie? Dlaczego dzisiaj wyjątkowo nie czuję strachu? Dlaczego siedząc pod ziemią, metr pod areną, na której za chwile rozegra się moje być albo nie być, bardziej martwię się nadchodzącym ślubem, zamiast tym, czy go dożyję? Turniej zaczął się już dobre pół godziny temu. Znajduję się w poczekalni, gdyż według tradycji, osoba, która w dniu wczorajszym zabiła kiramatu posiada większe przywileje. Jeśli liczba uczestników, która przeżyła jest nieparzysta, walczy z zwycięzcą poprzedniej bitwy, zaś kiedy jest parzysta, ma prawo wybrać swojego przeciwnika. Jeśli zostanie dwójka, sprawa jest jasna. W naszym turnieju do finału doszła trójka zawodników. Ja, Volpe oraz jeszcze jeden szlachcic, z którym nawet nie zdążyłem się zapoznać. Będzie ciekawie, jeśli zapoznamy się za chwilę, na polu bitwy.

Jak na zawołanie, w momencie, w którym poprzednia myśl napłynęła do mojej głowy, drzwi od pomieszczenia, w którym się znajdowałem, otworzyły się z rozmachem, aby chwilę później wpuścić do siebie Volpe. Przeszedł wolnym krokiem w kierunku następnych drzwi, które z kolei prowadziły do łazienki, nawet nie racząc zerknąć w moim kierunku. Ja natomiast stałem w kącie, w całkowitej ciszy, równocześnie badając wzrokiem całą jego sylwetkę, postawę, mimikę twarzy, cokolwiek, co mogłoby mi chociaż w pewnym stopniu przybliżyć sytuację, która wydarzyła się na górze. Z każdą chwilą, to co widziałem niepokoiło mnie coraz bardziej. Mimo iż mój przeciwnik miał na sobie ślady krwi, brakowało mu zadrapań czy chociażby brudu na ubraniu. Wyglądało to tak, jakby ta walka nie wymagała od niego szczególnego zaangażowania. Jednak toczyła się ponad pół godziny. Czy to oznacza, że Volpe po prostu bawił się z wampirem, który jest o wiele mocniejszy rangą ode mnie? Czy to oznacza, że powinienem zacząć się przejmować?

—Poopowiadałbym ci o tamtym przedstawieniu na górze, ale mam tylko kwadrans aby przygotować się do walki.— odrzekł w nonszalancki sposób, po czym opuścił pomieszczenie.

Trwałem w pewnego rodzaju osłupieniu, wywołanym nagłym napływem nowych obaw, przez cały czas, w którym Volpe zmieniał ubrania oraz pił krew. Następnie razem wyszliśmy w stronę areny. Mój rywal odprowadził mnie swoim nieznikającym z twarzy uśmieszkiem do samej platformy, z której mieliśmy startować. Dopiero w momencie, w którym stanąłem na miejscu, w którym rozgrywać się będą moje przyszłe losy, doszła do mnie powaga całej sytuacji. Właśnie na tej arenie wielkości boiska, otoczonej trybunami, będę zmuszony odebrać cudze życie, bądź stracić własne. Zerknąłem na miejsce w loży, które zajmowała rodzina królewska. Królowa skupiała na mnie swój wzrok, podobnie jak królewna. Ich spojrzenia zdecydowanie różniły się na tle podejścia emocjonalnego, jednak łączyło je to, że oba osądzały każdy mój ruch.

—Niech Crudelis zadecyduje, kto zostanie naszym władcą!— po okrzyku sędziego oraz podniesieniu flagi, gra o nasze życia oficjalnie się rozpoczęła.

Nie musiałem długo czekać na to, aby Volpe wykonał swój pierwszy ruch. Usłyszałem za swoimi plecami szuranie, które spowodowane było przez ławkę przyciągniętą telekinezą. Pierwszą reakcją było oczywiście odskoczenie, jednak w trakcie wykonywania tej czynności, zdałem sobie sprawę z tego, że Volpe tylko na to czeka. Dlatego szybko zmieniłem się w postać nietoperza. Umożliwiło mi to uniknięcie kolejnego ataku, który wymierzony był w miejsce, w którym spodziewał się mojej głowy. Jako iż był to atak pięścią, miałem go na tyle blisko siebie, że korzystając z jego chwilowego zdezorientowania, za jego plecami zmieniłem się z powrotem w szkielet, a następnie buchnąłem smugą ognia prosto w jego plecy. Odskoczył do przodu, odwrócił się szybko, a następnie zrzucił z pleców pelerynę, którą udało mi się podpalić. Po wyrazie jego twarzy, wywnioskowałem, że zdenerwowałem go tym atakiem. Sprawiło mi to niemałą satysfakcję, przyznaję.

„Wampir" („Łowca cz2") - Undertale (Gradel)Where stories live. Discover now