-15- Początek turnieju

88 20 3
                                    

[Perspektywa - Pente]

Nie zliczę czasu, który spędziłem dzisiaj na wpatrywaniu się w okno. Z najwyższego piętra posiadłości Carlos'a mam idealny widok na plac Tâche Noire, czyli miejsce, na którym, jeśli zawiodę, odbędzie się egzekucja ojca. Za każdym razem, kiedy skupiam swoją uwagę na wesołych wampirach biegających w tę i we w tę, moje myśli powracają do tematu egzekucji. Oczami wyobraźni widzę tłum gapiów, królową rzucającą zaklęcie odbierające magię i tatę palącego się w pełnym słońcu. Nie mogę! Nie mogę zawieść! Już jeden raz prawie otarłem się o porażkę, nie pozwolę aby ponownie coś stanęło mi na drodze. Zwłaszcza, że królowa jest mi nieprzychylna. Nie wiem dlaczego finalnie przyzwoliła na moją kandydaturę. Pamiętam jaki byłem zdziwiony, kiedy dwa dni temu przyszedł do mnie list z królewską pieczęcią. Nie rozumiem tego, jednak jestem pewien, że muszę zachować ostrożność.

—Pente.— usłyszałem znajomy głos, po czym zobaczyłem Carlos'a stojącego we framudze drzwi— Przyszedłem sprawdzić jak się czujesz.

—Czuję się znakomicie.— odburknąłem, po czym wróciłem do wpatrywania się w widoki za oknem.

—Oczywiście. Ty czujesz się fantastycznie, a dzisiaj wieczorem nie rozpoczyna się turniej.— odrzekł sarkastycznie, po czym przysiadł na kamiennym parapecie, koło mnie— Nie martw się, dobrze? Jestem pewny, że ci się uda. Kto wygra turniej, jak nie ty? Przekraczasz dziesięciokrotnie rangę, którą wampiry w twoim wieku powinny mieć. W dodatku masz tą swoją super tajemniczą umiejętność. Nie bez przyczyny byłeś ulubieńcem dziadka.— ostatnią uwagę rzucił bardzo uszczypliwie.

—Im bliżej do turnieju, tym bardziej tracę wiarę w swoje możliwości.

—Wygrasz to. Później weźmiesz ślub z księżniczką, zabijemy królową i będziesz sobie mógł zdradzać jej córkę do woli.

—Nie odpływasz przypadkiem w marzenia, co?— prychnąłem pod nosem — Nie mam zamiaru ani przeprowadzać zamachu stanu, ani zdradzać Ravelin.

—A wy już jesteście na ty?— przybliżył swoją twarz do mojej, po czym poruszył sugestywnie brwiami— Wątpię, że byłeś w stanie ją nawet zobaczyć.

—Zobaczyłem. Ucięliśmy sobie drobną pogawędkę.— po wypowiedzeniu tych słów, położyłem dłoń na jego twarzy, po czym odepchnąłem go od siebie.

—I co, miło się gadało?

—Miło.

—A jest ładna?

—Bardzo.

—I ty jeszcze narzekasz?— po otrzymaniu tego pytania, użyłem zaklęcia do zdematerializowania części parapetu, na którym siedział Carlos, przez co upadł z hukiem na podłogę.

Przywróciłem parapet do poprzedniego stanu, w momencie, w którym zaczął podnosić się z ziemi, więc uderzył jeszcze głową w kamień. Nie powiem, że nie zrobiłem tego specjalnie. Sam zeskoczyłem na ziemię, po czym wyszedłem z pokoju. Muszę się przejść, chociażby aby zaczerpnąć świeżego powietrza. Czuję, jakbym nie miał co ze sobą zrobić.

W momencie, w którym złapałem za klamkę od drzwi wejściowych, otworzyły się one przez osobę z drugiej strony. A właściwie to osoby. Palette i Cruel wrócili z kolejnego spaceru. Jednak widzę, że ten nie należał do zwyczajnych, gdyż mój towarzysz wygląda jakby stratowało go stado koni. Miał na sobie sporo drobnych pęknięć, otarć, masę brudu na kościach i ubraniach, a jego skrzydła znowu pogubiły pióra. Zaś jego brat wrócił w stanie, w którym wyszedł z posiadłości.

—Co cię stało?— zapytałem przegrywając ze swoją ciekawością.

—Cruel chciał sprawdzić, czy umiem latać.— Palette odrzekł, po czym ruszył w stronę schodów na górę— Nie umiem.— odwrócił się w stronę brata, po czym ten do niego podbiegł. Najpewniej znowu rozmawiali ze sobą w ten dziwny sposób, bo patrzyli na siebie dłużej niż powinni.

„Wampir" („Łowca cz2") - Undertale (Gradel)Unde poveștirile trăiesc. Descoperă acum