-20- Skomplikowane relacje

99 16 8
                                    

[Perspektywa - Cruel]

Nie spodziewałem się tego, że opowiadanie o tym co się u nas zmieniło, może zająć nam tak długo, aby moją historię przerwały rażące promienie słońca wpadające na moją twarz. Letnie wschody są tak piękne, że postanowiłem podejść na chwilę do okna i się przypatrzeć. Niebo było pełne pomarańczowo-różowych kolorów, światło przebijało się przez liście drzew i budynki osadzając się na wszystkim, co jeszcze niedawno pokryte było mrokiem. Opierałem się dłońmi o parapet, lekko stojąc na palcach, aby dosięgnąć do niego. W pewnym momencie tata podszedł do mnie, również wpatrując się w widoki za oknem.

—Masz zamiar dokończyć swoją opowieść?— zapytał po chwili— Skończyłeś na tym, że Amber dała ci fałszywe papiery i od tamtego momentu udajesz kobietę.

—W zasadzie to koniec. Kiedy już znalazłem się w zamku, dni zrobiły się bardzo nudne. Przez dwanaście lat siedziałem w komnacie i starałem się nie sprawiać Amber kłopotów.— spuściłem głowę na dół— Nie mogę wyjść nigdzie bez jej opieki, jestem tutaj dlatego, że udało mi się robić myślące klony, które mogłyby udawać mnie.

—Sprytne.— kątem oka zauważyłem jego lekki uśmiech— Jeśli tak ci tam źle, nie musisz tam wracać. Chyba nie muszę ci mówić, że zawsze jesteś u mnie mile widziany.

—I u mnie.— Cruzar się wtrącił.

—Zamknij się. Ciebie nikt nie lubi.— tata odrzekł, prawie podnosząc głos.

—Jestem wdzięczny i na pewno będę u was często, skoro już wiem gdzie jesteście. Ale nie chcę też zostawiać Amber. Zrobiła dla mnie wiele dobrego, pomogła mi kiedy było mi najciężej. Poza tym to moja przyjaciółka. Ona po prostu...— zamilkłem, nie potrafiąc znaleźć sensownego dokończenia zdania.

—Przyprowadź ją tutaj.— otworzyłem szerzej oczodoły, kiedy doszły do mnie te słowa— Chcę z nią porozmawiać.

—A-ale teraz?

—Nie. Teraz idziemy zrobić śniadanie.— po wypowiedzeniu tych słów, odszedł od parapetu, po czym zaczął iść w stronę wyjścia z salonu.

Cruzar najdelikatniej jak się da zsunął ze swoich nóg Lucię, która usnęła parę ładnych godzin temu, po czym podłożył pod jej głowę poduszkę. Razem zaczęliśmy zmierzać w stronę taty, który już był w trakcie buszowania po szafkach kuchennych Cruzar'a.

—Nie masz tu żadnego jedzenia. Ty głodzisz tego dzieciaka?— furknął pod nosem, przy okazji schylania się do kolejnej półki.

—Mogę przynieść warzywa z ogródka. I pójść po świeże pieczywo do Bonnie.— Cruzar odpowiedział lekko nerwowym głosem.

—Idź. Ja ugotuje jajka.— powiedział przy okazji wyciągania koszyka z jajkami z szafki— Mam nadzieję, że nie są zepsute.

—Nie są. Lucia przyniosła je wczoraj.

—Wziąłeś tego dzieciaka z sierocińca, aby się tobą zajmował?

—Nie mam ochoty na takie przekomarzanki, Macabre.— wyciągnął rękę po woreczek z monetami, który leżał koło taty. Zaś on, kiedy tylko to zauważył, cofnął się trochę do tyłu i potykając się o coś stracił równowagę. Cruzar złapał go w ostatniej chwili— Mac, uważaj na siebie. Dalej jesteś osłabiony.— odrzekł bez krępacji, mimo iż przez to, że ich twarze były bardzo blisko siebie, kości policzkowe taty przybrały lekki fioletowy kolor.

—Zostaw mnie.— warknął, po czym odepchnął Cruzar'a od siebie.

—A was co ostatnio ugryzło, że się tak zachowujecie?— postanowiłem się wtrącić— Kiedy byłem mały też lubiliście sobie dogryzać, ale nie na każdym kroku.

„Wampir" („Łowca cz2") - Undertale (Gradel)Where stories live. Discover now