-27- Rozmowa

86 17 7
                                    

[Perspektywa - Pente]

Nigdy nie zdarzyło mi się zastygnąć w miejscu, odciąć się od wszystkich bodźców zewnętrznych oraz całkowicie pogrążyć się w nicości, stać i nie robić absolutnie nic. Do dzisiaj. Sytuacja, w której obecnie się znalazłem była tak niespodziewana i przerażająca, że każda myśl, która próbowała do mnie dotrzeć, momentalnie odbijała się od mojej czaszki i zostawiała po sobie jedynie echo słów „nie wiem co robić". W pewnym momencie nawet tata zauważył, że coś jest nie tak. Odsunął się ode mnie, po czym położył dłoń na moim ramieniu. To był pierwszy bodziec, który wyrwał mnie z tego dziwnego transu.

—Pente.— dźwięk jego głosu wywołał nieprzyjemne dreszcze na moim kręgosłupie.

—Nie zmienię zdania.— odrzekłem, przerywając mu jeszcze zanim zaczął.

—Chciałem powiedzieć, że— przeniósł swoją dłoń z mojego ramienia na kość policzkową— cieszę się, że żyjesz.

—Nie jesteś na mnie zły?— zapytałem, sam nie wierząc w to, że pytam o coś, co powinno być oczywistym faktem.

—Jestem. Jestem potwornie zły. Nigdy nie byłem tak bardzo rozczarowany twoim zachowaniem, Pente.

To zdanie wywołało kolejny natłok negatywnych emocji. Tym razem byłem w stanie poczuć pewien kłujący ucisk w swojej klatce piersiowej. Słowa „rozczarowany" „wstyd" oraz „porażka", zawsze były czymś, co przerażało mnie najbardziej. Zawsze chciałem być idealny. Zawsze miałem być idealny. Co w tej sytuacji miałem zrobić, aby zrobić to dobrze? Nie mogłem postąpić inaczej. Nie mogłem pozwolić ojcu umrzeć. Tak nie zachowałby się dobry syn.

—Pente, miesza ci się to, czego uczył cię dziadek oraz czego uczyłem cię ja.— kontynuował wątek, nakierowując rozmowę tak, jakby czytał w moich myślach. Chociaż... możliwe, że to zrobił— Nie jesteś moją własnością, jesteś moim synem.— znowu położył mi ręce na ramionach— Masz swój własny rozum, używaj go. Nie możesz całe życie robić tego, co każe ci dziadek.

—Chciałem... chcę cię uratować!

—Nie Pente, nie chcesz tego. Twierdzisz, że musisz to zrobić. Nie musisz. Ja muszę wziąć odpowiedzialność za swoje czyny. Z żadną rzeczą, za którą mnie skarżą nie jesteś jakkolwiek związany, za nic nie musisz brać odpowiedzialności. Jednak zrzuciłeś na siebie ciężar nieswoich win, a ja nie zdołałem cię przed tym powstrzymać.— kolejny raz odsunął się ode mnie, po czym położył dłoń na skroni— To co zrobiłeś jest strasznie głupie. Królowa nie da ci wygrać tego pojedynku. Na pewno wie, co kombinujesz. Za bardzo zależy jej na tym, aby w końcu mnie uciszyć, żeby ci na to pozwolić.

—Próbuje utrudnić mi konkurencje za każdym razem, jednak dopóki to co robi jest na widoku, nie może pozwolić sobie na więcej. Daję sobie radę, na pewno to wygram.

—A następnie co poczniesz?

—Zostanę królem.

—A następnie?

—Nie wiem.

—I uważasz, że jest to dobry plan?

—Nie. Jednak inną opcją było przyjście na twoją egzekucję. Miałem wybór. Wybrałem, to co wybrałem. Może ty pogodziłeś się ze swoją śmiercią, jednak ja nie. Zrobię wszystko aby utrzymać cię przy życiu, ponieważ cię kocham! Widziałem na własne oczodoły śmierć swojej matki, nie mam zamiaru tego powtarzać!

Ojciec otworzył szerzej oczodoły oraz przybrał grymas na twarzy. Nie spodziewał się po mnie tego, że podniosę głos. W rozmowach z nim zawsze starałem się zachować spokój, przytakiwać mu, nawet jeśli nie zgadzałem się z tym co powiedział. Ta cała rozmowa oraz to co spotkało mnie dzisiaj, trochę zszargały moje nerwy, także kontrolowanie emocji okazało się o wiele trudniejsze niż zazwyczaj. W momencie, w którym zauważyłem, że jest zakłopotany, znowu przybrałem poważny wyraz twarzy.

„Wampir" („Łowca cz2") - Undertale (Gradel)حيث تعيش القصص. اكتشف الآن