-11- Misja zakończona sukcesem

107 21 11
                                    

[Perspektywa - Cruel]

Delikatny błysk światła wyrwał mnie z pracy nad przeglądaniem pierwszej serii dokumentów. Okazało się, że wywołało go przesunięcie się materiału od zasłon, czego sprawcą było pewne małe stworzonko. Jeden z nietoperzy grasujących na zewnątrz wleciał przez okno i utknął tutaj. Postanowiłem pomóc mu w tej nieciekawej sytuacji, więc odszedłem od biurka i udałem się w stronę drewnianego okna. Musiałem trochę namęczyć się, aby dosięgnąć skobelka, jednak po paru skokach w końcu mi się to udało. Wpuściłem do środka świeże powietrze i tym samym lekki wiaterek, który zmierzwił kartki na biurku, jednak na szczęście nie naruszył sterty.

—Spokojnie, możesz wyjść. Już po wszystkim.— zwróciłem się w stronę nietoperza, który latał nad sufitem i bacznie obserwował to, co robię.

Po dłuższej chwili przypatrywania się w siebie nawzajem, wystawiłem dłoń w jego stronę, a on skorzystał z zaproszenia i zaczepił się stópkami o mój wskazujący palec. Jak najwolniej zacząłem kierować rękę w stronę ściany, aby go nie spłoszyć. Kiedy już znalazł się w zasięgu okna, wyleciał przez nie, jednak zamiast lecieć dalej, zatrzymał się w miejscu i kolejny raz na mnie spojrzał. W momencie, w którym położyłem dłoń na drewnianej ramie, zrobił coś niespodziewanego, a mianowicie wleciał z powrotem, po czym zakręcił się pare razy, a następnie zmienił się w dorosły szkielet. Kiedy nasze spojrzenia znowu się spotkały, wykonałem pare kroków do tyłu oraz poczułem jak macki na mojej głowie zaczynają się poruszać.

—Błagam, nie panikuj, dobrze?— nieznajomy odrzekł najwidoczniej zauważając w półmroku mój wyraz twarzy— Cruel, ja naprawdę nie wiem co mógłbym ci w tej sytuacji powiedzieć i jak się zachować, ale nie mogę tak po prostu uciec i powiedzieć Palette, że dałem ci odejść.

—Palette?— zamrugałem parokrotnie próbując zrozumieć wszystkie informacje, które były tak zagmatwane, że było to wręcz niemożliwe— Skąd znasz moje imię?

—Po prostu mi zaufaj, dobrze?

—Nie wymagasz przypadkiem za dużo?

—Ktoś idzie.— zwrócił wzrok w kierunku drzwi.

—Teraz ty mi zaufaj.— odrzekłem, po czym złapałem go za dłoń, aby użyć na nim teleportacji.

Na początku lekko przestraszył się, kiedy czarna maź w zastraszająco szybkim tępie zaczęła pokrywać jego ciało, jednak mi nie przeszkadzało to w tym, aby przenieść go do mojej komnaty. Nic nie poradzę na to, że moja magia działa w ten sposób. W zdecydowanej większości przypadków nie obejdzie się bez czarnego gluta.

Szybko po tym incydencie drzwi od archiwum otworzyły się i stanęła w nich Amber. Odetchnąłem z ulgą na ten widok. Tak szczerze spodziewałem się tego, że ktoś z rady usłyszał tajemniczego nieznajomego i chciał sprawdzić co tutaj się wyprawia.

—Wyglądasz jakbyś zobaczył ducha.— odrzekła lekko przekręcając głowę.

—Przestraszyłaś mnie.

—Ha, masz coś na sumieniu?— zapytała z przebiegłym wyrazem twarzy.

—Tak i ty dobrze wiesz co. Tak czy siak.— postanowiłem zmienić temat— Co tutaj robisz? Myślałem, że miałaś być na spotkaniu z tym przystojnym arystokratą przez którego ślęczę nad papierami.

—Właście zmierzam na spotkanie.— uśmiechnęła się niewinnie— Ale Ravelin złapała mnie przed chwilą i powiedziała, że mam dopisać do listy obecnych kandydatów jeszcze jednego i muszę ci to powiedzieć dopóki pamiętam.

—Dobrze.— wyciągnąłem pióro z kałamarza, po czym obtarłem go z nadmiaru tuszu o gwint— Powiedz.

—Pente z rodu Dwugłowego węża.— dopisałem go na dole strony pod numerem pięćdziesiąt jeden. O nie, a było tak ładnie, równo— Przyniosłam ci jeszcze jedzenie, abyś nie musiał się już tym martwić.— po wypowiedzeniu tych słów, położyła koło mnie torbę— Oraz mam lampkę.— postawiła słoik z zamkniętymi w nim robaczkami świętojańskimi— Naprawdę dziękuję, że mi pomagasz.

„Wampir" („Łowca cz2") - Undertale (Gradel)حيث تعيش القصص. اكتشف الآن