Prolog

62 3 0
                                    

Opowiem Wam moją historię. Krótko i zwięźle, bo tak właśnie lubię najbardziej. Może Was przerazi, a może nie obejdzie wcale. Nie dbam o to w ogóle i nic mnie to nie obchodzi.
Nie boję się śmierci, boję się życia, które mnie przeraża, tak bardzo, że nie chcę już żyć. Rzeczywistość, w której przyszło mi trwać przytłacza mnie każdego dnia coraz bardziej i coraz więcej rzeczy zniechęca, by żyć dalej na tym beznadziejnym świecie. Pustym, bezwartościowym, bezdusznym świecie wśród ludzi, którzy są wyzuci z emocji i uczuć i mają tak samo mroczne oblicze jak ja. To właśnie otaczająca mnie rzeczywistość uczyniła ze mnie takiego potwora, którym teraz jestem. Urodziłam się, ale czasami sobie myślę, że lepiej byłoby, gdybym nie żyła wcale na tym świcie.
-Dlaczego? W sumie sama nie wiem. Wiem jednak, że tak byłoby dla wszystkich lepiej. Urodziłam się, ale nie byłam chcianym i wyczekiwanym dzieckiem. I chociaż to przecież nie ja pchałam się na ten świat to na nim  jestem. Zdarzyłam się tak samo jak zdarza się przecież wiele rzeczy każdego dnia na tym pustym świecie. Zdarza się śnieg w maju i burza w lutym. Zdarza się pokochać kogoś, kto nas nie chce i odejść od kogoś, kto nas kocha najbardziej na świecie. Zdarza się pomylić numer telefonu i odebrać komuś ostatnią nadzieję. Zdarza się całe mnóstwo innych rzeczy, których nie chcemy a które się po prostu dzieją.
- Dlaczego twierdzę, że ten świat jest paskudny? Sami dobrze wiecie.
 Jestem pewna, że nie każdy miał cudownych rodziców jak piosence.
Jestem pewna, że nie każdy miał spokojny dom jak z filmu „ Domek na prerii”.
Jestem pewna, że nie raz i nie dwa  ktoś z Was chciał uciec z domu albo odebrać sobie życie rzucając się pod koła pociągu.
Jestem pewna, że niejeden lub niejedna z Was została odtrącona, oszukana, czy zdradzona.
Jestem pewna, że niejeden lub niejedna z Was była bita, wyzywana i tłamszona.
Jestem pewna, że wielu z Was poczuło smak porażki i zazdrość, że innym znowu się udało a dla nas światło zgasło już na zawsze.
Jestem pewna, że wielu z Was zrozumie o czym mówię, tak samo pewna jak tego, że wielu z Was nie rozumie o czym teraz właśnie mówię. I dlatego ten świat uważam za paskudny. Za jego niesprawiedliwość. Za to nienawidzę go najbardziej na świecie. Każdy ma szansę być tutaj tylko jeden raz, ale nie każdy będzie żałował, że jego czas właśnie się skończył. Ja do nich na pewno należę.
Nie boję się piekła, którym mnie straszyli inni, bo przeżyłam je tu na ziemi. Od najwcześniejszych lat byłam tylko ludzkim cieniem. Nie boję się, że trafię kiedyś właśnie tam, bo nie wiem, co to strach. Nie czuję go i nie obawiam się, że kiedyś mnie nawiedzi. Spoglądam w lustro, jak co rano i uśmiecham się do siebie. Rzędy białych zębów lśnią naturalnym blaskiem wypełniając szczelnie moje pełne usta. Właściwie nie mam sobie nic do zarzucenia. Nigdy nie miałam i nie będę próbowała nawet tego zmienić.  Próbuję dostrzec coś podejrzanego w głębi moich niebieskich oczu. Ale nic oprócz dna tam nie widzę. Nie myślę o sobie źle. Nigdy nawet przez chwilę tak nie pomyślałam. O innych też nie myślę, bo najzwyczajniej w świecie nie odczuwam takiej potrzeby. Nikt tak naprawdę nigdy nic dla mnie nie znaczył tyle, ile znaczę dla siebie ja. Szczerzę do siebie białe zęby przez chwilę, próbuję się uśmiechnąć jak najszczerzej, żeby chociaż przez moment zapomnieć, o tym co przeszłam i chociaż przez jedną krótką chwilę poczuć się człowiekiem.
Chociaż tak naprawdę nigdy nim nie byłam i nie będę. Nikt się do mnie nie uśmiechał przez te wszystkie lata, oprócz tej lalki, którą kiedyś dostałam od jednej dobrej kobiety. Dobrej, bo wszyscy tak o niej mówili, chociaż sami nie znali znaczenia tego słowa. Nigdy sami dobrzy nie byli, a może nie potrafili być tak samo jak teraz ja. Lalka patrzyła na mnie i szczerzyła do mnie swoją uśmiechniętą twarz. Utkwiła we mnie swój wzrok i gapiła się tak jak ja na nią z niedowierzaniem. Sama zdarłam z niej ten uśmiech własnymi rękami, a potem pogrzebałam ją w czarnej ziemi. Nie chciałam mieć nikogo bliskiego i ważnego tylko dla siebie. Zawsze byłam przecież sama. Nikt mnie nie przytulał, nie bawił się ze mną i nie troszczył w pełnym tego słowa znaczeniu. Byłam zostawiona sama sobie. Przywykłam z czasem. Polubiłam nawet ten stan. Tak bardzo, że jakikolwiek dotyk wpędzał mnie potem w paniczny lęk i wzbudzał strach. To dziwne, że mimo to  potrafię żyć pośród ludzi, którzy myślą, że jestem taka sama jak oni i dziwi mnie to, że niczego jeszcze nie podejrzewają. Może są tacy ślepi, a może to ja nie dostrzegam tego, co widzą i wiedzą o mnie. Może byłabym  dobrą aktorką? Myślę nawet czasami, że mogłam nią  zostać, bo dobrze odgrywam swoją rolę każdego dnia. Zresztą jakie to ma teraz znaczenie. Ludzie często nie wierzą w to, co widzą. Wolą żyć złudzeniami.
Zaczynam kolejny dzień pełen wrażeń i jak co dzień mam nadzieję, że nie zostanę zdemaskowana. Każdego dnia mam nadzieję, że jednak nikt się nie domyśli i nie dowie. Bo gdyby ten cały paskudny świat wiedział to, co ja o sobie.  Mój świat runąłby wtedy w jednej sekundzie jak domek z kart. Wiem, że kiedyś to nastąpi. Na szczęście nikt, tak naprawdę, nawet ja sama  nie wiem, kiedy to będzie. Myślę tylko o tym, jaką wtedy poczuję ulgę.
 
 
 
 
 

"Nikt nie będzie wiedział"Where stories live. Discover now