Grimstone Manor
Tris postanowiła, że nie będzie wykonywała rozkazów danych jej przez jej narzeczonego. Nie była jego podwładną, ale ukochaną! Ze wściekłością chodziła w tę i wewtę po salonie, a Velma Harlow obserwowała ją z lekkim rozbawieniem z kanapy. Tris nie zawiadomiła pana Cunninghama, żeby posłał po policje, zamknęła się z Velmą w jednym pokoju i czekała aż Monty do nich dołączy. W jej głowie buzowało tysiące myśli i tysiące słów, których nigdy nie powiedziała Velmie Harlow, a które chciałaby przeciwko niej użyć, żeby raz na zawsze przelać na nią całą swą nienawiść. Tylko niezręczna cisza była cienką barierą wstrzymującą jej lawinę obelg. A kiedy została przebita, nic już Tris nie powstrzymało.
- Nie potrafisz usiedzieć w spoko...
- Zamknij się! – warknęła. – Nie waż się nawet do mnie otwierać tej swojej obrzydliwej gęby! Jesteś obrzydliwą kobietą!
Velma, która chciała ją sprowokować nie spodziewała się jednak takiej agresywności po Tris. Zachichotała i odłożyła spokojnie swoją filiżankę z herbatą, jakby niespecjalnie wzruszyła ją jej wulgarność. Dochodziła już północ, cały dom spał a tylko one zakłócały ciszę.
- Chyba się przesłyszałam, co? – Velma chciała się nią zabawić.
- Obie wiemy, że Oliver cię kocha. I że skłamałaś.
- Nie obchodzą mnie uczucia tego... prostaka. Nic nie daje mu prawa, żeby mnie dotykać!
- Prostaka – powtórzyła z niedowierzaniem Tris. – To do ciebie tak wzdycha! To o tobie mówi, że się zmieniłaś. Nie jesteś świadoma nawet połowy tego, co on do ciebie czuje!
Velma wywróciła oczami i założyła nogę na nogę, prychając.
- Jeszcze mi powiesz, że ty to wiesz...
- Prostak... to ty na niego nie zasługujesz. A nie on na ciebie, jesteś za głupia, żeby to dostrzec.
Lady Raincliffe prychnęła jeszcze raz, lecz podniosła się momentalnie z sofy. Stanęła przy oknie i wyjrzała na zewnątrz, lecz w szybie zobaczyła tylko swoje odbicie. Wzdrygnęła się.
- Oliver to tylko prosty chłopiec stajenny a ja... jestem córką najlepszej rodziny Philadelphii. Oliver to wieśniak a ja jestem kobietą z lepszych sfer! – mówiła to wszystko i patrzyła się na swoje usta, otwierające się do niej w odbiciu. – Zresztą... - zawahała się. – Nic mu przecież się nie stanie.
- Kobieta z „twojej sfery", która musi przypominać o swojej pozycji jest tylko pożałowania godna – rzuciła Tris. – Nie masz za grosz wyobraźni! Jesteś tylko parszywym kłamcą! Wykorzystałaś tego biednego chłopaka i kłamiesz, żeby uratować swoją i tak nie istniejącą reputację! Kłamiesz! Kłamiesz i zawsze tylko kłamałaś!
Słowa te zadudniły w głowie Velmy i uderzyły w nią znacznie mocniej, niż się tego spodziewała. Tris dalej krzyczała coś w jej plecy a Amerykanka poczuła jak coś się w niej gotuje. Tris nic o niej nie wiedziała, Tris jej nie znała, nie wiedziała, jak parszywa przyszłość czekałaby ją w Ameryce.
- Ty parszywa dziewucho! – syknęła, urywając jej słowotok.
- Parszywa! – zaśmiała się Tris i ten głupi śmiech słowika jeszcze bardziej rozwścieczył Velmę. – I mówi to kobieta, która bez zawahania udała molestowanie, żeby wyjść z twarzą z kompromitacji! Ten biedny chłopak... Nie masz żadnej godności. Jesteś potworem, a jeśli tego chłopaka wsadzą za kratki...
CZYTASZ
Wicehrabina Raincliffe// Viscountess of Raincliffe
Historical FictionW styczniu 1910r. na północy Anglii umiera pewien lord, zostawiając swoją młodziutką żonę samą w wielkiej i rozpadającej się rezydencji. Wioska myśli, że to ona go zabiła, sąsiedzi są zdania, że uciekła z Ameryki przed wrogami a jedyna osoba, którą...