VI

68 4 1
                                    

Grimstone Manor, 16 stycznia 1910r.

     Tamtego samego dnia Fiona przyznała się przed nią, że nigdy nie mogła zrozumieć, jak ona była w stanie wytrzymać z lordem Farrellem, a jej figlarny uśmieszek tak bardzo charakterystyczny dla baronowej Rosedale zdradzał iż nie do końca chodziło jej o wytrzymywanie mentalne. To przecież było niemal oczywistym, że Hector do łóżka zbyt często z nią nie wchodził a dziecka również nie był w stanie jej spłodzić. Hector pozwalał Velmie przejąć jego wielką sypialnię, sam bardzo często spał w pokoju sąsiednim, które w przeszłości służyło za niebieski salonik Marie-Louise. Żeby być blisko swojej nowej młodziutkiej żony a jednocześnie nie za blisko, Hector postanowił przemienić mały pokoik na swoją sypialnię.

    Velma Harlow mimo swojej chłodnej otoczki tej bliskości potrzebowała, nie była jednak osobą wielce sentymentalną i nie była też wielce wierną. W centrum wszechświata Velmy stała ona sama a wszystko dookoła było jedynie odległymi planetami, nawet jej rodzina, od której w pewnym sensie zresztą również uciekła. Chociaż kochała bardzo swoich rodziców i braci, a zwłaszcza młodszego, Philly'ego, który był w wieku Edmonda Wynslera, rodzina kojarzyła jej się z prowincjalnością Karoliny Północnej i z życiem bez perspektyw. Lady Raincliffe była środkowym dzieckiem, lecz co najważniejsze, była kobietą. Jako córka rodziny Harlow wiedziała, że nic ciekawego jej w życiu nie czeka. Przyszłością Percy'ego było prowadzenie kancelarii prawniczej ojca oraz zarządzanie śmieszną częścią ziemi, która została im po wojnie domowej. Przyszłością Velmy natomiast było wspomaganie matki w Harlow House i ewentualne wyjście za bogatego rolnika. Nawet Philly, chociaż najmłodszy, miał większą rolę do spełnienia w Rockingham, niż Velma. Gdyby została w Ameryce... prawdopodobnie zostałaby uziemiona w hrabstwie Richmond na całe życie, może przemieściłaby się w obrębie stanu za swoim mężem. Gdy w pewnym wieku poznała jednak, jak żyje siostra jej matki – ciotka Cecilia – jej życie wskoczyło na inne tory. Ucieczka ze starej rezydencji z upadłej plantacji do salonu towarzystwa Cecilii Berggold dało Velmie poczucie wolności. Uwolniło na pewno jej umysł, gdy zdała sobie sprawę z tego, ile możliwości się przed nią otworzyło. Nie musiała przejmować się honorem rodziny, bo żadnego nie miała, wręcz przeciwnie, czuła, że ona ten honor buduje na nowo i to ona sama wybiera mu drogę. W momencie, w którym udało jej się wyjść za brytyjskiego szlachcica i raz na zawsze opuścić Amerykę ta wolność podwoiła się, z przeczuciem, że ma do zbudowania nie tylko reputację, ale i całe dziedzictwo – a do tego potrzebowała odpowiednich znajomości. Velma Harlow wiecznie chciała więcej. Była niezmordowaną perfekcjonistką, przez co również wiecznie była niezadowolona ze swoich poczynań. Potrzebując więcej i więcej ludzi, którymi można manipulować, którym można szepnąć cos na ucho, albo przekonać, żeby oni szepnęli komuś innemu coś na ucho, zbudowała sobie całkiem sporą siatkę adoratorów w Grimston. Nigdy nie udało jej się zbudować podobnej siatki na swoim poziomie arystokratycznym, więc zbudowała ją na poziomie prostych ludzi i chociaż przez swoją naturę chciała jeszcze więcej, przynajmniej korzystała z tego, czego udało jej się dokonać.

     A udało jej się zauroczyć w sobie połowę męskiej populacji miasteczka.

     Kiedy Hector nie potrafił zapewnić jej miłości, której od niego wymagała szybko zdała sobie sprawę, że zawsze może osłodzić swoje życie niewinnym flirtem z mężczyznami Grimston. A czy ci mężczyźni byli żonaci, czy nie, nie grało dla niej żadnej roli. Byli dla niej tylko zabawkami, zawsze traktowała ich z góry, bo jak snobka, którą była, świat dzieliła bardzo prosto, na ludzi wielkich i ludzi małych.

     Uwielbiała czuć na sobie spojrzenia tak prostych mężczyzn, czuła się wtedy nie tylko jak arystokratka, ale niemalże jak jakieś lokalne bóstwo, mieszkające na wzgórzu niczym na Olimpie. Dodatkowo, uwielbiała na sobie czuć zawistne spojrzenia kobiet Grimston, których szczególnie nie lubiła, już od samego początku. Zabawa ich mężczyznami była zatem swoistą zemstą i karą za czelność opowiadania wszystkich świństw na temat osoby wyższej od nich. Lepszej od nich, za jaką uważała się Velma.

Wicehrabina Raincliffe// Viscountess of RaincliffeWhere stories live. Discover now