II

75 6 0
                                    

     Cmentarz Grimston, 9 stycznia 1910r. 

     Noc była naprawdę mroźna, nawet jak na początek stycznia, a śnieg nie przestawał padać, utrudniając Claudii powrót do Grimstone. Bardzo szybko wyszła z wioski i minęła kościół a teraz miała przed sobą jedynie białe pola i parę samotnych drzewek, hulających na wietrze. Yorkshire w istocie było piękne, ale wiosną bądź latem. Zimą zamieniało się w białą i bezlitosną krainę. A co najgorsze, w niektórych miejscach zupełnie wyludnioną. Teraz Claudii towarzyszył jedynie przeszywający wiatr, biały puch i szepty umarłych, zakopanych na małym cmentarzu, który właśnie mijała.

     Cmentarz był ostatnim punktem miasteczka przed wielką, białą pustką. Stąd Dell miała przed sobą jedynie trakt prowadzący do Scarborough oraz Grimstone Manor majaczący gdzieś na horyzoncie za wrzosowymi wzgórzami. W lepszą pogodę może nawet dostrzegłaby górne piętra rezydencji i dach, lecz teraz widziała tylko przyćmione światła w oknach.

     Była obwinięta dwoma szalami, lecz i tak czuła, jak zimno wdziera się do jej płuc i atakuje jej szyję. Droga była całkowicie zasypana, nawet jeżeli jakikolwiek powóz przejeżdżał nią w ostatnim czasie, to ślady jego kół bardzo szybko przykrył śnieg. Pani Dell parła przed siebie jak taran, licząc, iż jej pamięć nie zawiedzie jej tym razem i w dobrym momencie skręci w stronę domu.

     Zdała sobie jednak sprawę... że zawsze przecież mogła przejść do Grimstone na skróty – przez cmentarz. Z cmentarza do domu prowadziła jeszcze mniej widoczna ścieżka, lecz była ona znacznie mniej stroma, niż oficjalne podejście do Manor od głównej strony. Był tylko jeden minus tej drogi – należało przejść cały cmentarz samemu o północy w burzy śnieżnej. Zazwyczaj Claudia omijała tę drogę, jej wyobraźnia za bardzo płatała jej figle, gdy przechodziła sama cmentarzem. Dzisiaj jednak była tak zmarznięta, że nie była pewna, czy dotrze do domu w tę potworną pogodę. Odmarzające dłonie wygrały nad strachem. Claudia skręciła w stronę cmentarza.

     Śnieg zaczął padać tak gęsto, że widoczność Claudii ograniczyła się do trzech metrów dookoła niej. Miała wrażenie, że gdy tylko przeszła żelazną bramę, cały świat stał się od razu bardziej ponury i cichy. Żelazna furtka zaskrzypiała przeraźliwie i kobietę przeszły dreszcze. Miała wrażenie, że tym hałasem mogłaby wskrzesić wszystkich martwych, nawet lorda Farrella, którego parę godzin temu tutaj pozostawili. W nocy cmentarz wyglądał dwa razy bardziej smutno i przybijająco niż za dnia. Lordowie Raincliffe i ich rodzina nigdy nie doczekali się żadnej rodzinnej krypty, czy kaplicy. Nie miało to dla nich tak wielkiego znaczenia, każdy i tak znał doskonale ich nazwisko i tytuł. Wystarczyły im zatem wielkie płyty nagrobkowe w jednej z odnóg głównej, wybrukowanej ścieżki. Poza faktem, iż ich wyryte imiona były dodatkowo złocone, lordowie Raincliffe chowali się tak, jak reszta mieszkańców Grimston. Zawsze to odrobinę przytłaczało Claudię. W obliczu śmierci wszyscy stali w równej linii. Każdego przykrywała lodowata ziemia i oznaczała kamienna płyta nagrobkowa. Dla śmierci nie miało to żadnego znaczenia, czy sprzątała dla wicehrabiostwa, czy może dla karczmarza. Chociaż po głębszym zastanowieniu się stwierdziła, że było to raczej pocieszające, przynajmniej w jej wypadku. Przynajmniej śmierć przestanie ją oceniać...

     Szła przez grubą warstwę śniegu, słysząc jedynie wiatr w uszach i starała się odwracać swoją uwagę głupimi przemyśleniami, żeby nawet nie pozwolić swojej wyobraźni płatać jej figle. Tej nocy każdy nagrobek wyglądał jak zgarbione istoty, dźwigające płaty śniegu. Co najmniej dwa razy Claudia miała wrażenie, że coś poruszyło się w śnieżnej zawierusze po jej lewej stronie, lecz kobieta odwracała wtedy głowę i karciła samą siebie w myślach. Przeklinała też wszystkich rzeźbiarzy, których figury Matek Boskich w nocy wyglądały prędzej jak kostuchy z wyciągniętymi szponami.

     Nagle wydało jej się, że znów słyszy mrożący krew w żyłach jęk bramy cmentarnej. Stęk żelaza rozszedł się echem po wrzosowiskach, lecz Claudia nie miała pojęcia, czy dobiegał on z bramy za nią, czy przed nią. Odwróciła się napięcie, starając się coś dostrzec w zamieci. Widziała tylko delikatne ślady, które za sobą zostawiała. Odrobinę mniej pewnym krokiem ruszyła przed siebie a jej wzrok znów zwrócił się w stronę rezydencji. I wtedy zamarła.

     Mogła przysiąc, że jedna ze statui odżyła i nagle wyłoniła się z szarości nocy naprzeciwko niej. Claudia momentalnie przystanęła, czując jak wszystkie włosy na karku stają jej dęba. Postać również ją zauważyła i również momentalnie przystanęła, będą wyraźnie zbitą z tropu.

     Prawdopodobnie był to mężczyzna, wnioskując po czarnych spodniach i długim płaszczu a swoją głowę owinął dokładnie szarym szalikiem. Claudia nie miała pojęcia, kto to jest, chociaż zmierzał on od strony Grimstone Manor. Kto o tej porze mógłby tam czegoś szukać?

     Pani Dell była jednak zbyt przestraszona, by zrobić pierwszy krok i dowiedzieć się, kim był ten człowiek. Raczej nie często spotyka się kogoś na cmentarzu o północy.

     - Kto tam? – zapytała drżącym głosem. – Czy coś się stało?

     Tajemnicza postać nie miała jednak najmniejszej ochoty nawiązywać jakikolwiek kontakt z starszą służącą. Mężczyzna zamiast podejść bliżej skręcił momentalnie w jedną z bocznych alejek cmentarza i zaczął biec tak szybko, jak pozwalały mu na to nogi i śnieżna wichura.

     Jego reakcja zupełnie zbiła Claudię z tropu. Dlaczego się jej przestraszył? I czy rozpoznał ją? Pytanie, czy był to ktokolwiek z wioski, kogo mogła znać. Po jego zwinności i sylwetce, pani Dell wydawało się, iż był to człowiek raczej młody, lecz nie mogła być niczego pewna. Za szybko zniknął on w ciemnościach nocy.

     Postanowiła niezwłocznie wrócić do rezydencji i już nigdy nie skracać sobie drogi przez cmentarz o tej porze. A przede wszystkim dowiedzieć się, kim był ten człowiek i co on tutaj robił w środku nocy.

Wicehrabina Raincliffe// Viscountess of Raincliffeजहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें