XXVII

17 0 0
                                    

Grimstone Manor, 18 maja 1910

      Zamknęła się w sobie i w swoim pokoju na cały dzień i długo zastanawiała się, co musi teraz zrobić. Monty wystawił w wiosce ogłoszenie na służącą pani, natomiast do tej pory żadna kobieta nie zgłosiła się w Manor. Obowiązki Amelii przejęła Claudia Dell, i chociaż starsza pani zdecydowanie była miła dla Tris, dziewczyna nie potrafiła poczuć się przy niej komfortowo. Widziała w niej sługusa wiedźmy Harlow, nie ważne, czy rzeczywiście wrobiła Amelię, czy nie. Irytowała ją jej obecność, przypominała jej dobitnie o jej porażce. Dlatego pozwoliła jej jedynie przynosić sobie posiłki i zabrać suknię do prania – w żadnym innym wypadku nie wpuszczała jej do siebie.

      Już dawno nie poczuła się tak nieswojo w Grimstone. Zupełnie jakby ojciec miał rację – północ to nie jej miejsce, nie przy boku Monty'ego. Nie wiedziała jeszcze, czy była gotowa na kompletne porzucenie wszystkiego, co do tej pory sobie planowała. Wszystko to, co wydarzyło się wbrew jej woli w Manor przyprawiało ją o zawroty głowy a dawne życie wymsknęło jej się nagle z jej uścisku.

      Obiecała sobie, że już dosyć łez, więcej nie będzie płakała z jego powodu, ale i tak przez cały dzień wypłakała sobie oczy i duszę a uczucia, które w niej zostały były dziwne i kompletnie ich nie poznawała.

      Musiała jednak coś zrobić. Skądś czerpała energię do działania, chociaż wiedziała, że nie była to wielka chęć odzyskania Monty'ego, czy może chęć powrotu do przeszłości. Miała wrażenie, że nie mają już do czego wracać, linia ich wspólnej przeszłości i przyszłości została przecięta, wszystko co z nim przeżyła nagle wydało się głupim zbiegiem okoliczności, jakimś wielkim nieporozumieniem. Na swój sposób go kochała, jednakże w tym momencie cała jej miłość została przysłonięta nienawiścią. Jedyne, czego teraz chciała, to zemsty, wyżycia się na Velmie Harlow za wszystko, co odważyła się jej zrobić. Za to, jak bardzo ich zmieniła.

     To ta wściekłość dała jej pewnego poranka siłę, żeby wreszcie wyjść z pokoju i przedsięwziąć plan ostateczny – i tym razem nie było mowy o porażce.

     Potrzebowała dowodów na podły charakter Velmy. Aspekt dziwnej śmierci lorda Farrella przebadała wzdłuż i wszerz jak tylko mogła i ten punkt zaczepienia wydawał jej się tak samo martwy, jak sam Hector. Velma miała mnóstwo czasu, żeby przygotować się do swojej roli wdowy, Tris była pewna, że nie było niczego, czego by nie dopilnowała, a co mogłoby ją skompromitować na tym polu. Musiała uderzyć w nią z innej strony – z której najmniej się spodziewała, a przecież o rzekomym morderstwie trąbił każdy w wiosce, jeżeli tylko miało się ochotę słuchać.

     Postanowiła zbadać relację Velmy z Oliverem, bo już od samego początku coś wydawało się jej w niej podejrzane. Od kiedy taka kobieta jak Velma Harlow pożyczała książki z własnej biblioteki byle chłopcu stajennemu? Robiła to z dobroci serca? Czy też może wewnętrznej misji edukowania młodzieży?... Tris wiedziała, że taka arogantka jak Velma nie zbliżyłaby się nawet na kilometr do swego podwładnego z wioski, jeżeli nie miałaby do niego jakiegoś interesu.

     Beatrice mogła pracować jedynie na domysłach, plotkach i miejscowych legendach. Nie było to zatem zbyt wiarygodne źródło, dlatego postanowiła przyjrzeć się Oliverowi z bliska.

     Pogoda była piękna, więc przeszła się do stajni.

     Zastała go z widłami w dłoniach i lekko prześwitującej, cienkiej koszuli. Był lekko zaróżowiony od pracy. Co chwila nabijał widłami siano i rozdawał je koniom do boksów. Chłopak zawsze wydawał się jej raczej drobny i delikatny, lecz gdy zobaczyła jego mięśnie napinające się, gdy robił zamach, zdała sobie sprawę, że być może błędnie go postrzegała. Oliver był szczupły, a nie chudy i teraz nawet spodobała się jej jego sylwetka i jasne włosy malowane słońcem.

Wicehrabina Raincliffe// Viscountess of RaincliffeWhere stories live. Discover now