XV

26 0 0
                                    

Lasy Raincliffe, 13 lutego 1910r.

     Duszyczki jak Beatrice Foxley być może wydają się głupiutkie, słabe i delikatne, lecz zdecydowanie należą do najbardziej niezłomnych i upartych. Cisza w towarzystwie jest dla nich niezręczna i unikają jej jak ognia na każdy możliwy sposób, chociażby przez chichot, przez westchnięcia, przez wszelkie dźwięki, które znajdują się w granicy możliwości ich aparatów dźwiękowych, chociaż będąc pogodnymi najpiękniej brzmi w ich wydaniu śmiech. Śmiech ze wszystkiego, śmiech o wszystkim.

     Mowa jest dla nich potrzebna jak oddychanie. Wykorzystują otoczenie dla zaczerpnięcia słów a jak otoczenie nie wystarcza, czerpią z siebie. Wszystko po to, żeby w lesie nie było tak przytłaczająco cicho, żeby skupić na sobie uwagę i zapomnieć, że gdzieś poza ich głosem istnieje ta niezręczna i przytłaczająca cisza. I chociaż nigdy do końca nie jest to możliwe, żeby na świecie zapanowała cisza absolutna, dla osób jak Tris dźwięki, które nie krążą wokół niej, szum drzew, szczebiot ptaków, chrzęst korzeni pod stopami są niemalże równe ciszy.

     Dlatego gadają, z przerwami jedynie na oddech. Poza barierą przed niezręcznością, mowa jest też dla nich przyjemnością. Uwielbiają to robić, uwielbiają ludzi, uwielbiają uwagę, którą od nich otrzymują i wieści, którymi się dzielą. Problemy zaczynają się, kiedy Tris Foxley trafia na ludzi, którzy nie lubią ani gadulstwa, ani jej.

     Velma zmęczyła się reagowaniem na jej historie, zmęczyła się oddawaniem jej uwagi, której sama chciała od Montgomery'ego. Kiedy śniegu ubyło, wybrali się we trójkę na spacer po okolicznych lasach, lecz Tris równie dobrze mogło tam nie być. Energia ludzi jej podobnych bardzo często potrafia przytłaczać i tak też było w tym przypadku. Beatrice jednak jak typowy przedstawiciel swojego gatunku wcale nie zniechęcała się, gdy nikt jej nie słuchał. Gadała jeszcze więcej i jeszcze głośniej, rozganiając przyjemną ciszę lasu. Jej gadulstwo potęgował fakt, iż czuła się zagrożona w otoczeniu Velmy. Każda jej nic nie wnosząca do życia Monty'ego i Velmy historia z jej dzieciństwa bądź anegdotka, którą gdzieś zasłyszała, z chwili na chwilę stawała się upartym wołaniem o dostrzeżenie.

     Monty jak zawsze wytrwale starał się przynajmniej sprawiać pozory, że słucha narzeczonej, kiedy w rzeczywistości wolał słyszeć, co lady Velma ma do powiedzenia. Wydawała jej się poważniejsza niż Tris. Miał wrażenie, że jest też doroślejsza w sposobie mówienia, w swojej manierze i poglądach. Lecz nawet on miał swoje granice i gdy Tris dosięgnęła ich, dla świętego spokoju wolał oddać się rozmowie z kimś mniej problematycznym.

     Granica między gadulstwem a głupstwem jest bardzo cienka, jednakże Tris Foxley idiotką nie była. Widziała, jak Monty przy przechodzeniu nad przewalonym drzewem rękę podawał najpierw Velmie Farrell, dopiero potem jej. Dostrzegała jak się na nią patrzył, jak szybko podłapał z nią kontakt i zdawała sobie sprawę z tego, ile wspólnych tematów ta dwójka dzieliła i w pewnym momencie z bólem zdała sobie sprawę, że Monty z nią tak naprawdę nigdy nie przeprowadzał rozmów na takim poziomie, jak z wicehrabiną Raincliffe.

     Wtedy starała się usilnie włączyć w ich debaty polityczne, w ich gdybanie o historii Stanów Zjednoczonych i kwestii niewolnictwa na Południu. Nie dość jednak, że Velma zdecydowanie wygryzała ją w tych rozmowach (chociaż sama na polityce nie znała się wiele lepiej od niej, towarzystwo filadelfijskie nauczyło ją jednak wzorowo pozować na kogoś, kim się nie jest...), to jeszcze biedna Tris z przerażeniem zauważyła, że jej możliwości wypowiedzenia się były strasznie ograniczone jej niewiedzą.

     Dla gaduł nie ma niczego gorszego niż odkrycie tematu, na który nie ma się kompletnie nic do powiedzenia. To jak nagłe zejście pod wodę i odkrycie, że nie potrafi się pod nią oddychać. Dumna jak lew, spod którego znaku zresztą była, napierała dalej i niemalże walczyła o słowa z Velmą.

     Obie wiły się wokół Monty'ego, Velma z powagą i dostojnością damy, Tris z niewinnością i młodzieńczym wigorem. Ich głosy rozchodziły się echem po lesie. Gdyby ktoś tego dnia przechodził przez lasy doliny Forge usłyszałby nie ptaki, lecz dwie młode kobiety dyskutujące o tematach tak bardzo nie pasujących do tej ziemi.

     Tris rozmawiając o potrzebie edukacji wyzwolonych czarnoskórych, gotowa była walczyć o swojego narzeczonego i chociaż zdawała sobie z tego sprawę tylko połowicznie, prawdziwie zaczynała postrzegać Velmę jako zagrożenie. Nigdy nie obawiała się, że straci Monty'ego. Nigdy nawet nie przyszłoby jej do głowy, że będzie walczyła o jego względy. Przez ostatnie lata to on walczył o nią, a ona tylko ślicznie się uśmiechała i nic nie musiała robić ani nie musiała mieć żadnych zdolności. Miała ojca, który dawał jej pieniądze i jeszcze na długo przed Montym to właśnie przynosiło jej pod drzwi mężczyzn. Nie chciała ich, oczywiście, ale i tak byli oni wygodną i bezpieczną perspektywą. W jej głowie była wystarczająca taka, jak wychował ją ojciec. Jej bańkę zniszczył nie kto inny jak sam Montgomery.

     - Tris – odezwał się do niej pobłażliwym tonem – ciszej, proszę. Straszysz ptaki.

     Te błahe słowa były dla niej ciosem i rzeczywiście poskutkowały. To był pierwszy raz kiedy Tris wreszcie przejrzała na oczy i poczuła się jak pouczana mała dziewczynka. Nie spodobało jej się to. Przez sekundę miała wrażenie, że nie mówi do niej narzeczony, lecz jej własny ojciec.

     Tris Foxley poczuła się mała, mniejsza już nie tylko od Velmy, ale od samego Monty'ego. Poczuła się nieważna, zupełnie jak ktoś z warstwy niższej.

     Poczucie to najpierw było szokiem. Potem szok przemienił się w nieodpartą ochotę wrzasku – wrzasku przeraźliwego, który wypędziłby z lasu nie tylko te durne ptaki, ale też wszelkie jelenie, dziki, lisy, wszystko, nawet cholerne owady, niech spieprzają i łaskawie wezmą Velmę Farrell ze sobą daleko stąd, z powrotem do Ameryki!

     Velma, chwytając się delikatnie ramienia onieśmielonego Monty'ego, jednak nigdzie się nie wybierała.

Wicehrabina Raincliffe// Viscountess of RaincliffeWhere stories live. Discover now