XXIII

18 1 0
                                    

Grimstone Manor, 30 kwietnia 1910r.

     Amelia Ruthridge była aniołem stróżem panienki Foxley, chociaż nic jej w tym domu nie groziło. No cóż, przynajmniej wedle Claudii Dell nic jej przecież w tym domu nie groziło! Sama rudowłosa służąca była jednak odmiennego zdania i strzegła Tris jak oka w głowie, gdy tylko mogła opuścić pokój służby. Traktowała ją czasami jak dziecko, którym trzeba się zająć.

     - Woda w wannie panienki Beatrice – naskoczyła kiedyś na Claudię – była zdecydowanie zbyt gorąca, mała mogła się poparzyć! – przeszkadzała starszej pokojówce w wykonywaniu jej czynności, co nie było takie rzadkie...

     - W takim razie następnym razem poproś Dotty, żeby ją ostudziła?

     - Prosiłam ciebie.

     Claudii pokojówka baronówny zdecydowanie działała na nerwy i zauważyła po sobie, że odgryzała jej się nader zbyt często, co raczej nie zdarzało jej się nigdy z nikim ze służby. Mimowolnie krzywiła się za każdym razem, gdy Amelia wchodziła do pokoju, co też nie było w jej stylu.

     - Musiałam wrócić do pani, to była jakaś pilna sprawa.

     - To panienka Foxley jest twoją panią – prychnęła tamta.

     - Moją panią jest lady Farrell, którą jest lady Velma.

     - Nie na długo – Amelia zawsze wspominając o Velmie uśmiechała się ironicznie i mrużyła lekko złowrogo oczy, jak kobieta, która wie coś więcej, coś czego nie wiedzą przeciętne osoby dookoła. Claudia zauważyła, że ostatnio odwaga panny Ruthridge sięgała zenitu.

     Rudowłosa czerpała korzyści z bycia bliską Tris Foxley. Kiedy tylko mogła pomiatała służbą domu i była opryskliwa bądź wydawała im rozkazy, do których kompletnie nie miała prawa. Dotty i Ethel lekko się jej obawiały, więc nie miały ochoty wchodzić jej w drogę a pana Alderona Amelia nauczyła się czarować, przekonała się że tego mężczyznę lepiej jest sobie podporządkować uprzejmością i przymilnością, niż stawaniem okoniem. Pani Muggs widziała co się święci, lecz wolała mieć z tą kobietą jak najmniej wspólnego, jeżeli mogła, to unikała z nią kontaktu. Tylko Claudia czuła w sobie wewnętrzną potrzebę ustawienia tej wrednej baby do pionu!

     - Nie wydajesz mi poleceń, moja droga – upomniała ją panna Dell. – Ani nie jesteś niańką panny Foxley, która posiada przywileje w tym domu. Naprawdę jesteśmy takie same, czy to ci się podoba, czy nie.

     Amelia na to zaśmiała się tylko i rzuciła, że Dell nawet nie wie jak bardzo się myli. Jakkolwiek Claudia bardzo nie lubiła konfidencji, to wtedy pierwszy raz pojawiła jej się myśl, że należy wicehrabinę Raincliffe powiadomić o rządzeniu się panny Ruthridge. Chociaż nie chciała tego otwarcie przed sobą przyznawać, Claudia po cichu liczyła, że Amelia przynajmniej dostanie upomnienie od lorda Farrella a w najlepszym wypadku – przestanie tutaj pracować i wreszcie będzie święty spokój. Trochę czuła się źle z tymi myślami, ale potem zdawała sobie sprawę, że Amelia pewnie sama obgaduje Tris całą najbliższą służbę lady Velmy, kiedy miały jedną ze swoich poufnych rozmów podczas szczotkowania włosów małej blondynki czy też ubierania ją na spacer. Dlatego postanowiła też, że nie będzie gorsza od Amelii.

     Zresztą, nie tylko rządzenie się Amelii niepokoiło starszą służącą. Poza samą Tris, rudowłosa strzegła również całej jej korespondencji i nigdy nie pozwalała nikomu nawet dotknąć listów adresowanych do jej pani. Bywały dni, w których czekała na pocztę od Jimmy'ego, czatując rano przy drzwiach, pozornie zajmując się jakąś robótką, a kiedy nie daj bóg ktoś odebrał pocztę przed nią, zrywała się i niemal wyszarpywała listy z rąk. Zachowywała się jak paranoiczka, conajmniej jakby wyjątkowo tajna korespondencja spoczywała w jej dłoniach. A może rzeczywiście była ona tajna? Regularnie sama Amelia dostawała listy i obchodziła się z nimi bardzo ostrożnie. Przechowywała je w swoim fartuchu, albo pod suknią a odczytywała za zamkniętymi drzwiami w chwili przerwy. Potem wrzucała je od razu do paleniska i oddawała się swoim codziennym czynnościom jakby nic się nie wydarzyło.

     Tylko raz Claudii udało się wyciągnąć niepostrzeżenie nadpaloną kopertę z ognia. Jej ciekawskość sprawiła, że lekko spopieliła sobie spódnicę i niestety nie dowiedziała się niczego pożytecznego. Listy Amelii nie miały nadawcy.

     Dell podejrzewała natomiast, że przynajmniej część listów, o które tak dbała Amelia, a zwłaszcza ta część adresowana do panienki Foxley, wychodziła z Swannington Park i z jakiegoś powodu miało to być takim wielkim sekretem. Dzisiaj służąca podsłuchała Amelię i Beatrice rozmawiające ściszonymi głosami i mogłaby przysiąc, że usłyszała nazwisko lorda Foxley w jednym zdaniu razem z nazwiskiem wicehrabiny Raincliffe. I prawdopodobniej nie byłoby w tym niczego nadzwyczaj dziwnego, gdyby tego samego dnia Claudia nie przyłapała Ruthridge na grzebaniu w biurku lady Velmy, do którego w jakiś sposób znalazła klucz.

     - Co ty tutaj robisz? – warknęła, otwierając drzwi na oścież a rudowłosa aż podskoczyła. Odwracając się, starała się równocześnie zasunąć szufladę, ale tylko ją zacięła.

     - Och, ja... no widzisz, szuflada w biurku lady Velmy się zacięła, wiec...

     - Oddaj mi klucz i wynoś się stąd.

     - Jaki klucz? – Amelia zmarszczyła brwi, lecz jej twarz była czerwona, co było wystarczającym dowodem dla Dell, że rzeczywiście przyłapała Ruthridge na szpiegowaniu.

     - Oddaj mi klucz i wynoś się! – powtórzyła głośniej. – Albo od razu pobiegnę po lady Farrell!

     Amelii nie trzeba było powtarzać dwa razy, odłożyła klucz na biurko i szybko przeszła przez drzwi, trącając Dell w przejściu ramieniem. Starsza pani chwyciła ją jednak nadgarstek z siłą, która ją samą zadziwiła.

     - Jeżeli przyłapię cię jeszcze raz... osobiście dopilnuję, żebyś pożegnała się z Grimstone. – wycedziła, wykręcając jej dłoń, aż Amelia syknęła i otrząsnęła się ze zdziwienia.

     W zasadzie, Claudia nie wiedziała, dlaczego dała Amelii to ostrzeżenie, ani też dlaczego rzeczywiście nie pobiegła od razu po Velmę. W jej oczach służąca baronówny była już skończona. Te wydarzenia utwierdziły ją w przekonaniu, że lady Raincliffe musi dowiedzieć się o szpiegu pod swoim dachem i podjąć jakieś działania. Teraz Claudia nie miała wątpliwości, że te wszystkie szepty, listy oraz przeszukiwanie rzeczy wicehrabiny łączyły się w jakiś większy plan a Dell miała bardzo złe przeczucia. Miała tylko szczerą nadzieję, że Beatrice Foxley jednak nie jest rzeczywistym współautorem tego planu, cokolwiek by nim nie było.

Wicehrabina Raincliffe// Viscountess of RaincliffeWhere stories live. Discover now