56. Już mi odbija

10 4 5
                                    

Obudził mnie głos WinWina mówiący, że Tose i Darlina sie obudziły.

Wstaliśmy z Sehunem i przeciągneliśmy się. Wyszliśmy ze schowka na szczotki i inny pracownik o imieniu Mark nas zaprowadził do izby gdzie leżała Darlina i Tose. Obie były przypięte pasami do łóżek.

Tose wstała pierwsza i ją odpięli i zaczęłam z nią gadać. Zauważyłam, że ktoś zmył jej mój napis o yeo gnoju. Cóż, shame on you i walić tego kto to zmył

- Ooo heej cat co ty tu robisz z sehuneem? - zapytała wstając i łapiąc się za głowę

- Um.. odwiedzamy Was w izbie wyświetleń... bo 3 dni temu za bardzo zaszaleliście w barze i no... - powiedziałam

- O MATKO SERIO ALE JAZDAAAA - krzyknęła i wybiegła z sali, a za nią jakiś inny lekarz. No i tyle ją widziałam...

Ta Tose jest czasami zbyt szalona. Jakby miała głowę wykręcaną to by pewnie ją dawno zgubiła.

Odwróciłam się i Sehun gadał z lekarzem, a Darlina próbowała chyba otworzyć oczy. Leżała dalej przypięta.

Wtedy Darlina zaczęła coś gadać niewyraźnie bardzo i Sehun do niej podbiegł.

- To ja może już pójdę... - powiedziałam sama do siebie bo robiło mi się niedobrze. Sehun ani Darlina nic nie słyszeli bo byli zajęci sobą i tak czy siak...

Nagła fala gorąca mnie owiła. Jakby było 40 stopni w sali. Skierowałam się na korytarz aby się ochłodzić.

Oparłam się o zbiornik z wodą i nalałam sobie trochę do kubka i wypiłam. NIENAWIDZĘ czystej wody, ale w takiej sytuacji nie mam wyboru. Zrobiło mi się trochę lepiej, ale mój oddech stał się płytki.

Szybko podziękowałam WinWinowi za możliwość noclegu i pobiegłam do wyjścia.

Wyszłam z budynku z zawrotami głowy. Nawet po drodze jakiś Xiaojun się mnie spytał czy wszystko ok, ale powiedziałam, że tak. Nie chcę tu siedzieć ani minuty dłużej.

Poleciałam do willi na latającym rosole. Weszłam i zamknęłam za sobą drzwi na klucz i skobel.  Coś jednak było nie tak...

Ku mojemu zdziwieniu światła i inne lampki w willi zaczęły migotać gdy tylko weszłam do holu. Czy jest jakaś awaria?

Postanowiłam zejść do bezpieczników, mimo bólu głowy i zmęczenia. Wszystko jednak było okej z nimi. Wróciłam na górę. Tam Puszek szczekał w stronę ściany, która była pusta.

- Puszek! Hej! Nie szczekaj! - krzyknęłam

Nie słyszał mnie, dalej szczekał, a nawet próbował skakać i gryźć tę ścianę.

- NO PUSZEK! TO JEST PUSTA ŚCIANA! ZNISZCZYSZ JĄ! - krzyknęłam głośniej niż wcześniej

- Nie taka pusta kotku - usłyszałam męski głos za sobą.

Odwróciłam się z bijącym sercem. Nigdy jeszcze chyba nie czułam takiego stresu.

Puszek podbiegł do mnie i stanął przede mną szczekając.

W holu stał on.


Sumin.

Wyglądał tak samo jak w dniu na wieży kiedy ostatni raz go widziałam. Jego oczy paliły się czerwonością tak, że udało mi się to dostrzeć mimo, że stał w pewnej odległości ode mnie.

Czy on... przeżył? To nie jest możliwe. Nie, nie nie NIE NIE NIE NIEEE

Zaczęłam wrzeszczeć w niebogłosy i pobiegłam szybko na drugie piętro gdzie znajdował się pokój mój i Darliny.

Teraz nie ma czasu na logiczne myślenie. Muszę uciekać.

Cała się trzęsłam i bolało mnie wszystko. Dobiegłam do swojego pokoju dysząc.  Miałam otworzyć drzwi do swojego pokoju, ale niespodziewanie z nich wyłoniła się ręka, która złapała mnie za moją dłoń.

W tym momencie przestałam czuć puls i upadłam na podłogę.


...


Otworzyłam oczy, bo poczułam jak ktoś mnie trąca za nogę.

To był Puszek.

- No w końcu się obudziłaś! - pisknął

- POSZEDŁ JUŻ? - krzyknęłam mu prosto w twarz

- Kto? - Puszek popatrzył się na mnie jakbym zmysły postradała

- SUMIN! - wstałam i podbiegłam do barierki aby zobaczyć co się dzieje na dole.

Nic się nie działo. Hol, kuchnia i cały parter był pusty. Wszystko było w porządku. Światło już nie migotało.

- Nie znam typa. Ogarnij się - powiedział Puszek

- JAK TO? ON MNIE CHCIAŁ ZABIĆ! SZCZEKAŁEŚ DO PUSTEJ ŚCIANY! WIDZIAŁEŚ GO! PRZESTAŃ UDAWAĆ! - czułam, że zaraz oszaleję i my żyłka w oku pęknie - JAK MNIE ZNALAZŁEŚ TU?

- Spałem i usłyszałem jakieś wrzaski, więc wszedłem na górę i zobaczyłem ciebie leżącą pod drzwiami twojego pokoju - mówił

- Sumin tu był! Sumin rozumiesz! Puszek nie baw się ze mną, bo coś tu jest nie tak definitywnie! - zbiegłam na dół

Puszek tylko przewrócił oczami.

Biegałam po całym domu, ale wszystko było na swoim miejscu. Nic podejrzanego. Zaraz mnie coś trzepnie...

Mam ochotę stąd ucieć. Od Sumina, od Sehuna od wszystkich. Sumin nie może żyć NIE MOŻE! NIE MOŻE!

Poszłam do łazienki umyć twarz.

Popatrzyłam na samą siebie w lustrze. Czy już mi odbija? Kto jest kłamcą? Puszek czy ja?

Usłyszałam otwarcie drzwi. To zapewne Darlina. Wytarłam szybko twarz w ręcznik i zeszłam do wejścia.

- Heeej gdzie byłaś? - spytałam zbiegając ze schodów i przybierając moją głupokowatą i radosną twarz

- A co ciebie to obchodzi - mruknęła

Szczerze mówiąc zawsze mi się robi trochę przykro jak tak mówi, ale przyzwyczaiłam się.

- Nie odbierałaś i w ogóle coś z tobą nie tak - odpowiedziałam poważniejszym tonem.

Ona po prostu mnie wyminęła i poszła na górę do swojego pokoju. Chyba nie chciała o tym gadać... czemu ona taka jest? Przecież nic jej nie zrobiłam. Cóż, baba zmienną jest

Znaczy, ja i tak wiem co się działo, ale byłam ciekawa czy mnie okłamie. Taki eksperyment...

Godzinę później spróbowałam ponownie. Stanęłam pod jej drzwiami (były zamknięte) i krzyczałam, żeby powiedziała. Oczywiście nie krzyczałam w sposób jakbym była zła, tylko taki wiecie, bardziej dziecinny.

- NO POWIEEEDZ NIE DAJ SIĘ PROSIIIĆ!!! - walnęłam delikatnie w drzwi

Chyba się poddała i otworzyła drzwi. W tle w jej pokoju na biurku widziałam kartke i długopis.

- Powiem ci jak dasz mi spokój - westchnęła - po prostu byłam w szpitalu bo trafiłam na izbę wytrzeźwień. No i Sehun mnie tam odwiedził. To tyle...

Zrobiło mi się trochę weselej, bo mnie nie okłamała.

- Okej, idz Puszka nakarm bo tylko ja się ostatnio nim zajmuję... - powiedziałam i poszłam w stronę swojego pokoju.

Zamknęłam drzwi na klucz. Rozejrzałam się wokół pokoju przed pójściem do kąpieli.

Co się dzieje z tym światem?

Relacje z różnych wydarzeńWhere stories live. Discover now