Przygotowania

306 38 276
                                    

Udanych i bezpiecznych wakacji wszystkim!

Jak się dzisiaj czujecie?

***

Kolejne dni były... Dziwne. Jakieś takie puste. Przyznam szczerze, że bez denerwującego mnie i przemądrzałego czerwonowłosego, wszystko stało się jakieś monotonne i nudne. Oczywiście spędzałam dużo czasu z moim bratem i przyjaciółmi, jednak niesamowicie brakowało mi chłopaka.

Nie sądziłam, że będę aż tak za nim tęsknić.

Diluc opuścił moje mieszkanie z samego rana bez żadnego pożegnania, czym muszę przyznać, trochę mnie zasmucił.

Westchnęłam cicho i otarłam pot z czoła.

- No Lumine, weź się w końcu rozchmurz! - na wpół jęknął, na wpół krzyknął Childe. Rzucił mokrą ścierką w moją twarz, po czym zachichotał. Zdjęłam mokrą szmatę i zmierzyłam go groźnymi spojrzeniem. Pokazał mi język i schował się za szerokimi plecami przyjaciela.

- Ajax... - zaczęłam ostrzegawczo, a ten uwiesił się na ramieniu bruneta.- Masz trzy sekundy.

- Ona mi grozi, jak możesz na to patrzeć z takim spokojem?

- Normalnie. - wzruszył ramionami i lekko odepchnął rudego. Przez jego twarze przebiegł ledwie zauważalny grymas.

- Wszyscy mnie ranicie. - wychlipiał.

- Lepiej weź się do roboty. - mruknął Zhongli, a następnie poszedł wycierać kurze.

Znajdowaliśmy się w sali, w której miał odbycia się niedługo bal. Moi przyjaciele wspaniałomyślnie zaproponowali pomoc, na co zareagowałam zachwytem. Czym więcej rąk do pracy, tym szybciej skończymy.

Okazało się, że specjalnie z bieguna wrócił Venti i Kaeya. Pojechali oni razem z Diluciem, jednak Mikołaj zezwolił im przyjechać nam pomóc.

Szczerze mówiąc, to miałam nadzieję, że zostawi jakąś wiadomość dla mnie, jednak gdy spytałam z nadzieją brunetów, ci uśmiechnęli się smutno i pokręcili głowami.

Zabolało.

A zawsze gdy boli to oddaje się w wir pracy.

- Lumine, spokojnie z tą ścierką. - powiedział miękko Venti. Podszedł do mnie i wyjął mi ją z ręki. Spojrzałam na niego z roztargnieniem, a ten zaśmiał się cicho. - Zróbmy sobie chwilę przerwy, co?

- Ale... - chciałam zaprotestować, jednak ten mi przerwał.

- Poradzą sobie te pięć minut bez nas. - pociągnął mnie za rękę w kierunku wyjścia. Kierownik spojrzał na nas pytająco, jednak nijak nie skomentował naszego zachowania.

Wyszliśmy z pomieszczenia i spokojnym krokiem przemierzaliśmy korytarz. Venti od czasu do czasu posyłał mi zagadkowe spojrzenia, jednak nie zaczął rozmowy aż do momentu, w którym nie znaleźliśmy się na zewnątrz.

Oparliśmy się o barierkę i patrzyliśmy jak zabiegani ludzie przemierzają rynek.

- Tęsknisz za nim?

Podniosłam zaskoczone spojrzenie i zauważyłam jak jego duże oczy wiercą we mnie dziurę.

- Uhm...- podrapałam się po karku i uśmiechnęłam niezręcznie.

- Bądź ze mną szczera. - poprosił cicho.

- Tęsknie. - przyznałam niechętnie, a ten z dziwnie usatysfakcjonowanym wyrazem twarzy, pokiwał głową.

- On za tobą też. - powiedział, a wyraz jego twarzy złagodniał.

-Powiedział ci to? - spytałam z niedowierzaniem, a ten zaśmiał się cicho.

- Nie.

Och.

Venti poczochrał mnie po głowie.

- Ale jestem przekonany, że tęskni.

Żachnęłam się.

- Skąd możesz to niby widzieć?

Jego mina nieco stężała, a spojrzenie nabrało stanowczości.

- Moja droga, jestem artystą, widzę więcej niż ci się wydaje. - w jego głosie wyczuwalna była lekka uraza. Położył dłoń na piersi, a jego mina była pełna przekonania.

Westchnęłam ciężko.

- To wszytko jest zbyt skomplikowane.

Brunet uśmiechnął się smutno.

- Niestety.

***

- Znormalizujmy bycie głupim. - zajęczał Childe, a Zhongli tylko westchnął ciężko. Wyglądał jakby wyczerpał całą swoją cierpliwość i lada moment miał wybuchnąć.

- Jesteś skończonym kretynem. - powiedział w końcu i pochylił się bardziej nad rudym.

- Co tu się stało? - spytałam z niedowierzaniem. Childe uśmiechnął się głupio, a brunet sapnął.

- Zachowuje się jak dzieciak, to musi ponieść konsekwencje. - widząc moją zdezorientowaną minę, pospieszył w wyjaśnieniami. - Biegał po sali za Kaeya i się wywrócił na twarz.

Parsknęłam śmiechem, a rudowłosy prychnął cicho. Jego twarz pokryła się lekkim rumieńcem.

- Weźmy się lepiej do roboty.

Świąteczne Problemy Mikołaja Where stories live. Discover now