Jagodzianka

384 43 136
                                    

Przekroczyłam próg pomieszczenia i westchnęłam cicho. Ciepłe powietrze otuliło moje policzki, przez co uśmiechnęłam się z błogością. Jednak grymas zszedł z mojej twarzy, gdy zauważyłam drobny chaos.

Childe standardowo stał w centrum, a w rękach dzierżył starą gitarę, którą musiał skądś wygrzebać. Towarzyszył mu uśmiechnięty Kaeya, który nucił do mikrofonu świąteczne piosenki. Zhongli nadal starałam się wyłudzić jakiś rabat, a Venti starał się go odciągnąć od rozbawionej pracownicy.

Zhongli miał w sobie pewien urok, gdy zaczynał przemawiać ciągle miałam wrażenie, że rozmawiam z kimś o wiele, wiele starszym. Jego barwny głos przedstawiał wszytkie opowieści w cudowny sposób. Mógłby robić mi wykład na temat podatków, a ja słuchałabym go z ogromnym zainteresowaniem.

Gdyby nie jego zamiłowanie do wydawania pieniędzy i dość częste ucieczki w swoje właśnie myśli, mogłabym stwierdzić, że jest idealnym człowiekiem.

Cierpliwy, wyrozumiały, przyjacielski. Jego opanowanie często pomagało mi w trudnych chwilach i ratowało mi życie.

No i jego obecność działała uspokajająco na Ajaxa, co było bardzo ważnym atutem. Brunet stanowił jego przeciwieństwo, z reguły myślał trzeźwo, a cała jego osoba promieniowała spokojem i powagą. Co nie znaczy, że był nudny, wręcz przeciwnie. Zhongli rozkręcał się przy bliższej znajomości. W  poważaniejszych sytuacjach w pracy zawszę potrafił wymyślić dobry plan i wyjść z kłopotów obronną ręką.

Muszę przyznać, że przez dość długi okres, był dla mnie swego rodzaju wzorem do naśladowania.

Prawie całe pomieszczenie było już udekorowane. Przy oknach powieszono śliczne gwiazdki, a zielone serwetki leżące na stolikach, zostały wymienione na świąteczne odpowiedniki. Ladę przystrojono jasnymi lampkami i zapachowymi świeczkami.

Większość klientów wróciło już na swoje miejsca i od czasu do czasu spoglądali wyczekująco w kierunku uśmiechniętego Ajaxa, który mrugnął do grupy dziewczyn.

- Nie będziemy dłużej przedłużać. - zachichotał cicho, a jego oczy błysnęły. - Venti, pomożesz nam?

Brunet ochoczo skinął głową i prawie natychmiast znalazł się tuż obok niego. Złapał za drugą gitarę, która stała w rogu, szybko ja nastroił i uniósł kciuk w górę. Cała grupka nachyliła się do siebie i zaczęła cicho szeptać, a już po chwili pokiwali znacząco głowami.

Ajax odchrząknął cicho, a Kaeya złapał za dodatkowy mikrofon.

- I don't want a lot for Christmas...

- There is just one thing I need. I don't care about the presents... - kontynuował rudowłosy. Palcami szarpnął za struny, a z gitary dobiegł czysty dźwięk.

- Underneath the Christmas tree. - zanucił Venti, a przez jego twarz przebiegł wesoły grymas. Oj, zdecydowanie Venti uwielbial być w centrum uwagi. Diluc musiał zauważyć moje rozbawienie, bo odezwał się cicho.

- Venti bardzo lubi tworzyć wszelkiego rodzaju sztukę. - wyjaśnił i pomógł mi zdjąć płaszcz, a następnie odwiesił go na wieszaku. Spojrzał na mnie wyczekująco i razem udaliśmy się w kierunku naszego stolika.

- Zauważyłam. - parsknęłam i usiadłam na miękkim krześle. - Gdzie zgubiłeś swoją koleżankę?

- Ekhem... - podrapał się po karku i mogłam przysiąc, że na jego twarzy pojawił się delikatny rumieniec. Spojrzałam na niego z lekkim niedowierzaniem.

- No nie mów, że ci się podoba! - pisnęłam z zachwytem, a chłopak syknął cicho, gdy kilka osób z sąsiednich stolików rzuciło nam pytające spojrzenia. - Wydaje się być naprawdę sympatyczną osobą.

Świąteczne Problemy Mikołaja Where stories live. Discover now