Warkocz

382 46 89
                                    

Obudziły mnie promienie zimowego słońca, które wdarły się przez okno. Przetarłam zaspane oczy, głośno ziewnęłam i z lekkim niedowierzaniem, zauważyłam, że Diluc dalej siedzi w fotelu.

W sumie to bardziej leżał. Głowę miał opartą na podłokietniku, a jego długie nogi smętnie zwisały z drugiego. Czerwonowłosy pochrapywał cicho i mruczał coś pod nosem.

Sapnęłam cicho, gdy poczułam lekkie zawroty głowy. Podniosłam się niechętnie z łóżka i przykryłam chłopaka miękkim kocem. Wymamrotał coś i wtulił twarz w  materiał.

Wygrzebałam z szafy jakieś leginsy, bieliznę i bluzę, a następnie niechętnie podreptałam do łazienki.

Spojrzałam tępo w lustro i pierwsze co zauważyłam, to ogromne wory pod oczami. Skrzywiłam się delikatnie, po czym odwróciłam wzrok.

Wzięłam szybki, orzeźwiający prysznic i umyłam zęby. Rozczesałam mokre kosmyki włosów i pozostawiłam je, by same wyschły.

Głowa zaczęła pulsować mi tępym bólem, przez co syknęłam cicho. Oparłam się o wannę, a gdy uścisk zelżał, wyszłam z pomieszczenia i skierowałam się w kierunku kuchni.

Otworzyłam lodówkę z nadzieją, że będą ze w niej coś dobrego do zjedzenia. Niestety, praktycznie świeciła pustkami. Cholera, Childe musiał wszystko zjeść wczoraj. Zamknęłam ją z cichym trzaskiem.

Przymknęłam powieki i westchnęłam ciężko. Moje palce odruchowo powędrowały do nosa, który ścisnęłam w gęście irytacji. Naprawdę go kiedyś własnoręcznie uduszę.

Mimowolnie kolejny raz otworzyłam lodówkę z nadzieją, że magicznie pojawiło się w niej coś, co zaspokoiło by uczucie głodu.

W końcu z rezygnacją wyjęłam kilka jajek, które odłożyłam na blat. Przygotowałam patelnie, na której rozstopiłam masło, a następnie wbiłam na nią jajka.

Z sypialni dobiegł mnie szum, a następnie rozległ się cichy, zbolały jęk. Nie musiałam długo część, by moim oczom, ukazała się znajoma, czerwona czupryna. Diluc ziewnął głośno, wymruczał słowa powitania i zniknął za drzwiami łazienki.

Złapałam za drewnianą łyżkę, po czym zaczęłam mieszać danie, by się nie przypaliło. Na końcu posoliłam posiłek, nałożyłam porcje na talerze i dodałam kromki chleba. Położyłam naczynia na stole i klasnęłam zadowolona.

Na Diluca nie musiałam długo czekać, pojawił się dosłownie po kilku minutach. Usiadł na kanapie i spojrzał tępo w talerz. Był trochę bledszy niż zwykle, oczy miał podkrążone, a mokre włosy opadały mu na ramiona.

- Kac morderca nie ma serca, co? - zachichotałam cicho, starając się w ten sposób odgonić lekko sztywną atmosferę. Podniósł swoje szkarłatne spojrzenie znad talerza i prychnął.

- Chyba ja powinienem o to spytać. - uśmiechnął się złośliwie, a ja poczułam delikatne ciepło, malujące się na moich policzkach.

- To ty opowiadałeś żarty. - powiedziałam na swoją obronę, po czym wpakowałam jajecznicę do ust.

Uniósł brwi, a w jego oczach zamigotały ogniki.

- Nie mów, że ci się nie podobały.

Parsknęłam cichym śmiechem.

- Tego nie powiedziałam. - chłopak uśmiechnął się krzywo i wrócił do jedzenia. - Uhm, chciałabym ci podziękować. - powiedziałam po chwili ciszy. Diluc odłożył sztućce i spojrzał na mnie dziwnie.

- Za?

-  Za to, że mi wczoraj pomogłeś. - spojrzał na mnie z zamyśleniem, po czym na jego twarz wpłynął delikatny uśmiech.

Świąteczne Problemy Mikołaja Where stories live. Discover now