Sukienki

308 42 224
                                    

Jej entuzjazm mnie przerażał

Szczere mówiąc, to musiałam przyznać, że trochę jej go zazdrościłam. Mimo, że starałam się myśleć pozytywnie, to niestety nie zawsze mi wychodziło.

Westchnęłam cicho i wzięłam łyka gorącego napoju, a następnie skierowałam swoje spojrzenie na Diluca, który wpatrywał się we mnie z dziwną miną. Kiedy zorientował się, że zwrócił moją uwagę, odchrząknął cicho i spłoszony wpakował ciastko do ust.

Te spotkanie to jakiś dramat.

- Więc Lumine, masz już jakąś kreację na bal? - spytała z zaciekawieniem szatynka, a następnie gwałtownie odgarnęła dłonią opadająca na czoło grzywkę.

Zakrztusiłam się pitym napojem, a Aether ze śmiechem poklepał mnie po plecach.

- Uhm, nie. - wydukałam z trudem. Prawdę mówiąc, to totalnie o tym zapomniałam. - Jakoś wyleciało mi to z głowy.

Cała trójka obdarzyła mnie zaskoczonymi spojrzeniami.

- To w czym masz zamiar iść? - dopytywała dziewczyna, a ja w odpowiedzi wzruszyłam ramionami. - To już za kilka dni.

- Nie wiem. - podrapałam się po karku. - Mam jakąś spódnicę i ładną koszulę. - wyznałam, a ona wciągnęła ze świstem powietrze.

- Tak nie może być! - zawołała głośno, aż klienci z stolika obok rzucili jej dziwne spojrzenie. Donna poczerwieniała i uśmiechnęła się przepraszająco. Następnie jej cała uwaga spoczęła na mnie. Wzdyrgnęłam się lekko, gdy jej niebieskie oczy zajaśniały dziwnym blaskiem. - Idziemy na zakupy!

- Co? - dobrze, że w tamtym momencie nie piłam herbaty, bo prawdopodobne by mnie nie odratowali.

- Zakupy. Teraz. - powiedziała tonem nie znoszącym sprzeciwu. Z paniką spojrzałam na brata, a ten uśmiechnął się wrednie.

- To bardzo dobry pomysł. - przyznał blondyn. Założył ręce za głowę i oparł się o nie wygodnie. - Nie obraź się Lumine, ale przydałaby ci się jakaś koleżanka.

I ty Brutusie przeciwko mnie?

Zmarszczyłam brwi.

- Sugerujesz coś?

- Skądże.

Diluc odchrząknął niezręcznie.

- Donna. - wtrącił się, a wzrok wszystkich spoczął na nim. - Byliśmy na dzisiaj pilnie umówieni. - wyraźnie zaakcentował przedostatnie słowo.

Ciekawe co było dlaniego takie ważne, napicie się kawy?

Szatynka machnęła lekceważąco ręką.

- Możemy to załatwić innym razem. - powiedziała, a następnie pociągnęła mnie za rękę w kierunku wyjścia. - Idziemy.

- Moja herbata!

***

Zostałam okradziona z czasu, godności i herbaty.

Porażka.

Donna kazała mi przymierzyć kilkanaście sukienek (niektóre były bardzo dziwne), jednak zadna z nich nam nie odpowiadała. Za każdym razem, gdy chciałam dla świętego spokoju przyznać jej rację w wyborze, jakimś cudem wyłapywała moje niezadowolenie i ganiła mnie za brak swojego zdania.

W międzyczasie paplała o Dilucu, balu i świętach. Zastanawiałam się, skąd ta dziewczyna miała tyle energii.

- Tak właściwie, to kim jest dla ciebie Diluc? - zadała w końcu pytanie, którego najbardziej się obawiałam. Zakaszlałam nerwowo, a Donna uniosła pytająco brew. - Więc?

- Nie wiem. - wymamrotałam cicho, a ta skrzywiła się. - Chyba przyjacielem.

- Przyjacielem. - powtórzyła głucho za mną, a jej wzrok zmętniał odrobinę.

- Chyba. - sprostowałam, a ta otrzasnęła się z zamyślenia.

- Chyba?

Wzruszyłam ramionami i uśmiechnęłam się kwaśno.

- Ostatnio mieliśmy dość hmm, dużą różnicę zdań w kilku kwestiach. - podrapałam się po karku i skrzywiłam do własnego odbicia. Teraz przymierzałam czarna, długa sukienkę, która leżała na mnie jak worek.

- Czarny to nie Twój kolor. - powiedziała cicho, a następnie podała mi biały materiał. - Coś czuję, że to będzie strzał w dziesiątkę. - popchnęła mnie w kierunku przymierzalni. - Próbowałaś z nim rozmawiać?

-Nawet nie wiem jak zacząć. - wymamrotałam.

- Najlepiej nie owijać w bawełnę, powiedz prosto z mostu co czujesz.

- To nie takie proste. - sapnęłam męcząc się z zamkiem.

- Wiem, ale z drugiej strony wasza relacja może dużo stracić, jeśli będziecie zbyt długo zwlekać. - wyjaśniała mi jak małemu dziecku. - Jesteś gotowa?

- Chyba wyglądam w miarę znośnie.

Świąteczne Problemy Mikołaja Where stories live. Discover now