Gwiazdy

368 43 95
                                    

Z zaskoczeniem musiałam przyznać, że od razu zabrali się do pracy. Childe złapał za pudła i wesoło nucąc, postawił je na pustym stole. Następnie wyjął czapkę świętego Mikołaja i po chwili wpatrywania się w nią, podbiegł do Diluca i narzucił mu ja na głowę.

Gdy czerwonowłosy posłał mu złe spojrzenie, Ajax odbiegł z cichym piskiem, a dziewczyna, która siedziała na przeciwko Diluca, zachichotała cicho.

Kątem oka widziałam, jak próbuje zacząć rozmowę, jednak chłopak siedział cicho. Jego postawa ciała wyrażała napięcie i niechęć. Parsknęłam cichym śmiechem i podałam małej dziewczynce ozdobny łańcuch, o który prosiła. Uśmiechnęła się zadowolona i odbiegła w kierunku wyższego chłopca. Pokazała mu zdobycz, a ten pokiwał z uznaniem głową. Następnie objął ją opiekuńczo ramieniem i razem skierowali się w stronę schodów. Obwiązali poręcz łańcuchem i uśmiechnęli się z zadowoleniem. Chłopiec poczochrał dziewczynkę po głowie, a ta pisnęła i wydęła wargi, jednak po chwili zaczęła chichotać. Wyglądali na takich szczęśliwych.

Zupełnie jak ja kiedyś.

Odwróciłam wzrok i westchnęłam smętnie. Nagle na ramieniu poczułam delikatny uścisk. Odwróciłam się i zauważyłam wyszczerzonego Ventiego.

- Moja droga, co to za smętna mina?- zachichotał, a następnie położył na mojej głowie coś miękkiego. Dotknęłam materiał i zorientowalam się, że to czapka Mikołaja. Uśmiechnęłam się słabo, a ten zmarszczył brwi i zmrużył oczy. - Co się stało? - spytał poważnie. Jego oczy wierciły we mnie dziurę, a na twarzy pojawił się dziwny niepokój.

- Och, po prostu coś sobie przypomniałam. - wyjaśniłam z nerwowym uśmiechem, a wyraz jego twarzy odrobinę złagodniał.

- Wnioskuję po twojej minie, że to raczej niezbyt przyjemny temat.

- Nie tyle co nieprzyjemny. - stwierdziłam w końcu z zamyśleniem. - Raczej po prostu napawa mnie nostalgią. - przyznałam, a chłopak pokiwał z zrozumieniem głową.

- Jeśli będziesz chciała o tym porozmawiać, to wiesz gdzie mnie szukać. - uśmiechnął się pokrzepiająco.

- Dziękuję. - powiedziałam z wdzięcznością. - Wybacz, pójdę się przewietrzyć. - dodałam i wskazałam kciukiem na drzwi wyjściowe. Brunet pokiwał z zrozumieniem głową. - Mógłbyś się zająć tym chaosem? - poprosiłam jeszcze, a ten rzucił spojrzenie w kierunku, w którym patrzyłam. Childe gonił się z Kaeya na około stołu, Zhongli próbował wyłudzić rabat na ciastko, a gdy sprzedawczyni odmówiła mu po raz kolejny, rzucił rudowłosemu zrozpaczone spojrzenie. Zagubiony Diluc siedział przy stole i tępo wpatrywał się w towarzyszącą mu dziewczynę. Inni klienci pomagali stroić pomieszczenie i nucili wesoło świąteczne piosenki. Venti spojrzał z zrozumieniem na harmider i uniósł kciuk w górę.

- Zobaczę co da się zrobić. - powiedział i mrugnął do mnie. - A teraz idź, zanim znajdą ci jakieś zajęcie.

Szczerze mówiąc, nie spodziewałam się po nim takiego zachowania. Myślałam raczej, że nic sobie nie zrobi z naszej rozmowy, jednak myliłam się.

Pokiwałam głową z wdzięcznością i ruszyłam w kierunku wyjścia.

Zdecydowanie każdemu należy się chwila przerwy.

***
Nie wiedziałam ile czasu minęło odkąd opuściłam budynek, jednak uporczywe zimno zaczęło mi już ciążyć. Westchnęłam cicho i po raz kolejny spojrzałam w nocne niebo.

Tego wieczoru gwiazdy jaśniały szczególnie mocno. Zauważyłam nawet ulubione konstelacje Aethera- Viator i Viatrix.

***

- Aether? Co chciałeś mi pokazać? - spytałam pewnej nocy, gdy jak zwykle wymknęliśmy się na dach. Blondyn uśmiechnął się tajemniczo i podał mi dłoń, po czym pomógł mi wejść wyżej. Usiadłam obok niego na kocu i westchnęłam z zachwytem.

Gwiazdy tej nocy świeciły jasno. Oświetlały swoim blaskiem okolicę sprawiając, że wszystko wyglądało tak niesamowicie. Ciepły podmuch wiatru otulił nasze twarze, a zapach róż przepędził senność.

- Widzisz to? - spytał i wskazał palcem na jedną dwie konstelacje, które znajdowały się obok siebie. - To Viator i Viatrix. Legenda głosi, że to gwiezdne rodzeństwo stąpało kiedyś po tych ziemiach.

- Kim oni byli? - spytałam z rosnącym zainteresowaniem. Aether zachichotał i zmierzwił moje jasne włosy.

- Podróżowali po różnych światach, aż w końcu ich rozdzielono. - posmutniałam odrobinę. - Jedno z rodzeństwa zostało wysłane do przeszłości, a kolejne do przyszłości.

- I odnaleźli się?

Aether objął mnie ramieniem i uśmiechnął się.

- Istnieją dwie wersje. Jedna z nich mówi o tym, że niestety ich materialne ciała nigdy się nie spotkały, jednak po ich śmierci, bogowie zlitowali się nad nimi i umieścili ich obok siebie na nieboskłonie.

- A druga wersja?

- Tę wersję lubię bardziej. Przy rozdzieleniu ich, na niebie pojawiły się cząstki mocy, z których powstały dwie konstelacje. Patrzyli na nie każdej nocy, myśląc o sobie nawzajem. Ciągle wierzyli, że kiedyś się spotkają i dzięki pomocy wspaniałych ludzi, w końcu się odnaleźli.

- Braciszku?

-Tak, Lumine?

- Obiecaj mi, że nigdy mnie nie opuścisz. - wyszeptałam i wtuliłam się w jego miękkie ubranie. Poczułam jak robię się senna, a moje powieki zaczęłyby powoli opadać.

- Obiecuję.

***

- Nie chcesz wrócić do środka? Stoisz tu już dość długo. - znajomy głos wyrwał mnie z zamyślenia.

- Och, zaraz przyjdę. - uśmiechnęłam się do przybysza. Diluc zmierzył mnie spojrzeniem, po czym westchnął cicho i narzucił na moje ramiona płaszcz, który przyniósł z sobą. Przez moje zamyślenie, zapomniałam o odpowiednim ubraniu się. - Dziękuję.

- O czym myślisz? - spytał i stanął bliżej mnie.

- Czasami lubię myśleć, że Aether też patrzy w niebo na te same konstelacje i myśli o mnie. - wyznałam cicho. - To sprawia, że czuję się tak, jakby był tuż obok.

Chciał coś odpowiedzieć, jednak szybko wcięłam mu się w zdanie.

-Gdzie zgubiłeś swoją nową koleżankę? - spytałam z cichym śmiechem, a przez jego oblicze przebiegł widoczny grymas.

- Daj spokój. - jęknął i schował twarz w dłoniach. - Nie wiedziałem o czym z nią rozmawiać.

Parsknęłam cicho.

- No co? Może miałem jej prostu z mostu oznajmić, że jestem świętym Mikołajem?

- W końcu szczerość w związku to podstawa. - Diluc przewrócił oczami i dzgnął mnie łokciem w żebra. Sapnęłam cicho i oddałam mu cios. - Dobra, wracajmy.

- Dobry pomysł. - przyznał szczerze i potarł zmarznięte dłonie.- Pomożesz ogarnąć ten chaos? Venti starał się ich upilnować, ale średnio mu to wyszło.

-  To będzie dla mnie czysta przyjemność.



Świąteczne Problemy Mikołaja Where stories live. Discover now