Egoizm

319 41 203
                                    

- Chcesz mi pomóc? - upewnił się, a ja z zapałem pokiwałam głową. - Więc się nie wtrącaj.

Zamarłam, a Diluc jak gdyby nigdy nic wznowił spokojnie marsz nie oglądając się na mnie. Wpatrywałam się w jego oddalająca się postać z szeroko otwartymi oczami i niesamowicie bolącym sercem.

Uśmiech spełzł z mojej twarzy, a oczy delikatnie zapiekły. Zamrugałam szybko, żeby odgonić napływające, niechciane łzy. Wzięłam głęboki, drżący oddech, po czym zacisnęłam usta i ruszyłam smętnie za nim.

Ja naprawdę chciałam tylko mu pomóc.

Może jednak rzeczywiście ta znajomość nie miała sensu.

***

Drżącą ręką włożyłam klucz do zamku, a następnie przekręciłam go i weszłam do mieszkania. Tuż za mną, prawie jak cień podążył czerwonowłosy.

Przez resztę drogi powrotnej nie zamieniliśmy ze sobą ani jednego słowa. Diluc co jakiś czas posyłał mi ukradkowe spojrzenia, jednak na tym się skończyło.

Z głośnym westchnięciem weszłam do pomieszczenia, a za mną  podążył Mikołaj. Zdjęłam buty i płaszcz, po czym udałam się do salonu, z którego dobywały się ciche śmiechy.

Przy stole siedziała roześmiana trójka, szybki rzut okiem wystarczył, by zauważyć butelkę alkoholu na stole.

Śmiali się wesoło do momentu, w którym zauważali nasze wejście. Kaeya odchrząknął i nerwowo spojrzał na Ventiego, a Aether pomachał nam ze szczęśliwym wyrazem.

- Wiesz Lumine - zaczął bez zbędnych ceregieli. - mimo tego, że na początku miałem zamiar ich zamordować z zimną krwią przez to, że związali mnie i wrzucili do łazienki, to teraz muszę przyznać, że ich lubię. - zachichotał cicho. Kaeya i Venti posłali sobie przerażone spojrzenia, a następnie wzrok mojego brata przeniósł się ze mnie na Diluca, uśmiech blondyna delikatnie przygasł. Zmarszczył brwi i wykrzywił usta w śmiesznym grymasie. - Co się stało?

- Zaraz, zaraz. - przerwałam mu. - Jak to wyrzucili cię do łazienki?

- Ups. - zachichotał nerwowo.

***
- Okłamaliście mnie wszyscy. - wysyczałam na nich ze złością, a ci skulili się jeszcze bardziej. Cała trójka siedziała na kanapie ze spuszczonymi głowami, a Aether zajął miejsce w fotelu i przyglądał nam się z lekko nieobecnym uśmiechem. Od czasu do czasu śmiał się głupio i opowiadał żarty. - Jak mogliście go zamknąć w łazience i wmówić mi, że musiał cos załatwić? Myślałam, że stało się coś poważnego!

- Bo tak byś nigdy nie wyszła z Diluciem. - wybełkotał Venti, a ja zamarłam

- Diluc? - spytałam z zaskoczeniem, jednak ten uparcie wpatrywał się w podłogę.

- To już nie ma znaczenia. - odezwał się w końcu.

Szczerze, to nie wiedziałam co mu powiedzieć, skoro był tak zdesperowany, że pomógł wrzucić Aethera do łazienki, to dlaczego teraz tak się zachowywał?

Coraz mniej rozumiałam.

Spojrzałam skołowana na całą święta trójcę i westchnęłam cicho.

- Lumi, nie złość się. - zachichotał Aether, po czym wstał i uwiesił się na moim ramieniu. - Oni chcieli dobrze, przeprosili mnie i poczęstowali dobrym trunkiem. To było tylko drobne nieporozumienie, prawda panowie?

Bruneci ochoczo pokiwali głowami i spojrzeli na mnie błagalnie, zaś Diluc się nie odezwał ani słowem.

Typowe.

Świąteczne Problemy Mikołaja Unde poveștirile trăiesc. Descoperă acum