Współlokator

457 51 186
                                    

Rozdział przejściowy, więc szału nie ma.

***
Jednak Diluc wygląd słabo.

Bardzo słabo.

Był bledszy niż zwykle. Małe krople potu pojawiły się na jego czole, a szkarłatne, zamglone oczy zdawały się być nieobecne. Zachwiał się delikatnie, jednak w ostatniej chwili odzyskał równowagę

- Oszalałes? - syknęłam na niego, po czym złapałam go za rękaw i lawirując między tłumem ludzi, skierowałam nas w stronę jakieś ławki. Usiadł na niej ciężko, bez swojej zwykłej gracji. Znaczy nie żebym go obserwowała pod kątem poruszania się. Zaczerwieniłam się delikatnie na swoje głupie myśli, jednak prawie od razu zaczęłam gorączkowo myśleć, co z nim zrobić. Oddech Diluca stał się głośniejszy, a na twarzy wymalował się grymas pełen bólu. - Wstawaj, muszę przenieść twoje zwłoki do mieszkania.

Spojrzał na mnie dziwnie. Pewnie gdyby był w stanie, to zaszczycił by mnie jakąś ripostą.

W końcu podniósł się. Przełożyłam jego rękę przez ramię, starając się go chociaż trochę wesprzeć i ruszyłam powoli w stronę mieszkania. Ludzie zdawali się nie zauważać nas, zajęci byli podziwianiem rynku i śpiewaniem.

Po kilku metrach miałam dość. Mimo faktu, że miałam dobrą kondycję, to utrzymanie chłopaka w pionie, było trudnym zadaniem. Sytuacji nie ułatwiał fakt, że dodatkowo byłam obciążona zakupami. Stęknęłam cicho, ale zacisnęłam zęby i ruszyłam dalej. Mijający nas ludzie rzucali nam dziwne spojrzenia, ale nikt głębiej nie zainteresował się nami. Pewnie mieli własne zmartwienia.

W końcu, po wielu upadkach, trudach i znojach, dotarliśmy pod drzwi mojego mieszkania. Pozwoliłam by Diluc oparł się o futrynę, po czym zaczęłam szukać kluczy w kieszeniach. Znalazłam je i uniosłam w tryumfalnym geście, a Diluc podniósł głowę i spojrzał na mnie żałośnie. Uśmiechnęłam się przepraszająco i szybko odkluczyłam drzwi. Wrzuciłam torbę z zakupami do srodka, po czym złapałam za rękę Diluca i przewiesiłam je przez ramię.

Z trudem doczłapaliśmy do kanapy, gdzie zrzuciłam bez zbędnych czułości Diluca. Z uśmieszek wpatrywałam się w jego skrzywioną minę i pełne złości oczy. Zachichotałam. Pomogłam mu zdjąć kurtkę, czapkę i szalik, tak by czasem nie ugotował się z gorąca.

- Masz za swoje.- Prychnął oburzony. Zacisnął usta i wygodniej ułożył się na kanapie, a z jego ust wydobyło się westchnięcie. - Zaraz wrócę.

Zabrałam z sypialni ubrania i udałam się do łazienki w celu wzięcia szybkiego prysznica. Czar Diluca powoli przestawał działać, przez co każdy krok sprawiał mi ból. Mijając kanapę usłyszałam spokojny oddech. Nachyliłam się przez oparcie i zauważyłam, że czerwonowłosy uciął sobie drzemkę. Uśmiechnęłam się delikatnie, gdy zauważyłam, że gdy nie marszczy twarzy, to wygląda na całkiem miłego. Podeszłam do szafy, z której wyjęłam ciepły koc, po czym przykryłam nim chłopaka. Wtulił się w miękki materiał i zacmokał ustami przez sen. Z trudem powstrzymałam się od chichotu, po czym poszłam do łazienki.

Westchnęłam z rozmarzeniem, gdy gorąca woda uderzyła w moje spięte mięśnie. Leniwy uśmieszek wpłynął na moją twarz, gdy uzmysłowiłam sobie, że najbliższe kilka dni spędzę bez chodzenia do pracy.

Umyłam jeszcze szybko włosy, a następnie wyszłam z brodzika. Wytarłam się, ubrałam piżamę i rozczesałam splątane blond kosmyki.

Wyjęłam apteczkę i nałożyłam odpowiednie specyfiki na twarz, po czym westchnęłam, gdy dojrzałam, że siniaki zaczęły robić się fioletowe. Mimo pomocy Diluca i tak wyglądałam źle i z biegiem czasu nie dziwę się ludziom, że patrzyli na mnie z takimi dziwnymi minami.

Świąteczne Problemy Mikołaja Where stories live. Discover now