Zakupy

343 42 188
                                    

- Idziesz na bal?

- Idę na bal?

Lumine wpatrywała się we mnie z zaskoczeniem, a ja przełknąłem głośno ślinę.

- Ja wcale ni- zacząłem się tłumaczyć, jednak w zdanie wszedł mi Kaeya.

- Diluc ostanio zrobił się jakiś nerwowy. Jeszcze przed chwilą mówił, jak bardzo chce żebyś mu pomogła wybrać ubranie, prawda Venti?

Niższy chłopak pokiwał z zapałem głową, a ja w głębi duszy poprzysiągłem zemstę. Posłałem mu złe spojrzenie, a ten w odpowiedzi puścił mi oczko, na co się skrzywiłem.

- Mogłeś poprosić od razu. - powiedziała miło, a jej twarz rozświetlił promienny uśmiech.

- Muszę przypomnieć, że kilkukrotnie upominałem się o nasze wyjście. - założyłem ręce na piersi i spojrzałem na nią znacząco.

- Uhm. - z zawstydzeniem podrapała się po karku, a jej policzki zabarwił delikatny rumieniec.

- No właśnie, uhm. - mruknąłem pod nosem.

Zapanowała niezręczna cisza.

Bardzo niezręczna.

Bruneci wpatrywli się we mnie tak, jakbym był ich największą życiową porażką.

Kto wie, może rzeczywiście nią jestem.

Lumine wydawała się być jeszcze bardziej zawstydzona. Wpatrywała się w podłogę, a jej dłonie nerwowo szarpały poły beżowego płaszcza. Zacisnęła usta i wierciła się nerwowo w miejscu.

Westchnąłem. Szybko rozpatrzyłem wszytko za i przeciw, po czym podjąłem decyzję.

- Idziemy? - spytałem i podniosłem się z kanapy. Rzuciłem chłopakom wkurzone spojrzenie, które podsumowali głośnym rechotem. Przewróciłem oczami, złapałem sa płaszcz i pociągnąłem Lumine za rękę, w kierunku wyjścia.

Pożegnał nas odgłos przybijanej piątki..

Idioci.

***

- Więc...- przerwałam panującą, niezręczna ciszę. Diluc podniósł powoli wzrok i spojrzał na mnie pytająco. - Kiedy zdecydowałeś, że pójdziesz na bal?

Czerwonowłosy skrzywił się niemalże niezauważalnie.

- To skomplikowana historia. - krzywy uśmiech pojawił się na jego bladej twarzy.

Promienie zachodzącego słońca ładnie oświetliły jego profil i nadały mi prawie eterycznego wyglądu. Rozwichrzone czerwone włosy powiewały lekko na zimowym wietrze. Brwi miał delikatnie zmarszczone w geście zamyślenia.

- Znowu się patrzysz. - mruknął cicho, na co wzruszyłam ramionami.

- Zastanawiam się, o czym myślisz.

Uniósł brwi i spojrzał na mnie kątem oka.

- Same drobnostki. - powiedział ogólnikowo. Tonacja głosu sugerowała, że nie chce kontynuować tematu.

Więc dlatego miałam zamiar go drążyć.

- Czyli o czym myślisz? - zainteresowałam się jeszcze bardziej, po czym spojrzałam na niego prosząco.

- O tobie. - wyrwało się z jego ust, po czym przystanął z wrażenia. Wyglądał jakby sam był zaskoczony, tym co powiedział. Jego policzki lekko zaczerwieniły się, a usta rozszerzyły. Zachichotałam cicho z jego miny. Odchrząknął cicho i spróbował coś powiedzieć, jednak jego głos postanowił nie współgrać.

- Pochlebiasz mi. - o ile to możliwe, rumieniec na jego twarzy powiększył się. Z zadowoleniem ponownie wznowiłam spacer.

- To nie tak!

***

- Myślałeś nad tym, co chcesz ubrać? - spytałam go Diluca. Staliśmy właśnie w sklepie i przeglądaliśmy ubrania, jednak nie wydawał się być nimi zachwycony.

Skrzywił się, gdy zauważył jakąś koszulę w cekiny.

- Coś co nie przyniesie mi wstydu. - mruknął i wrócił do przeszukiwania wieszaków, w końcu jednak się poddał i spojrzał na mnie nieporadnie. Wyglądał jakby chciał o coś spytać, ale nie przeszło mu to przez gardło.

- Pomóc ci? - wręczyłam go, a ten ochoczo pokiwał głową. Podeszłam do niego i z zamyśleniem przyjrzałam się ubraniom. - Ale ty wiesz, że to ubrania dla dzieci?

Spojrzał na mnie z konsternacją.

- Serio?

- Mhm, musimy iść tam. - wskazałam palcem na niedaleki dział, a ten pokiwał głową.

***

- Wez jeszcze to! - powiedziałam i wepchnęłam w jego ręce kolejne ubrania. Mikołaj westchnął i z znużeniem poczłapał w kierunku przebieralni.

Przymierzył już kilka zestawów, jednak żaden nie pasował mu idealnie.

W końcu jednak mnie olśniło. Załapałam za eleganckie spodnie i koszulę, po czym niemal pobiegłam do przymierzalni. Zapukałam do drzwi i już po chwili moim oczom ukazał się Diluc.

- Jednak przymierz to, tym razem będzie to strzał w dziesiątkę.

- Mówisz to trzeci raz.

- Ale tym razem serio tak będzie!

Przewrócił oczami, ale posłusznie zabrał ode mnie ubrania i ponownie zniknął za drzwiami.

Mimowolnie zaczęłam tupać nogą o posadzkę w celu zajęcia się czymś.

Minęła minuta.

Dwie.

Pięć.

- Diluc, czy ty szyjesz ręcznie te ubrania, że tak długo ci to zajmuje?

Odpowiedziało mi głośne prychnięcie i już po chwili drzwi otworzyły się z lekkim skrzypnięciem, a z wnętrza z pewną dozą niepewności wyszedł chłopak.

Jak już mówiłam, tym razem był to strzał w dziesiątkę. Pokiwałam z zadowoleniem głową i wyszczerzyłam się w jego kierunku.

- Nawet ładnie wyglądasz. - przyznałam mu, a ten prychnął z oburzeniem, jednak na jego twarzy malował się delikatny uśmiech, a w oczach migały rozbawione ogniki.

- Wyglądam świetnie.

Z rozbawieniem trzepnęłam go w ramię, a ten udał, że umiera z bólu. Jednak po chwili na jego twarzy pojawił się grymas.

- Lumine, ja przecież nie mam pieniędzy.

- Spokojnie, zapłacę za ciebie. - uśmiechnęłam się, na co odetchnął z widoczną ulgą.

- Odwdzięczę ci się. - obiecał mi z niesamowitą powagą.

- Wiesz, przydałaby mi się nowy ekspres do kawy.

Parsknął cicho i ponownie zniknął w przebieralni. Po kilku minutach wyszedł i poszedł odwiesić ubrania w odpowiednie miejsce, a następnie razem ruszyliśmy w kierunku kasy.

Położyłam wybrany strój i podałam sprzedawczyni kartę. Diluc stanął obok mnie i ze spokojem przyglądał się kobiecie.

Za nami rozległy się szepty.

- Widzisz jaką są postępową parą? - jęknął zbolały męski głos. - A ja ciągle muszę za ciebie płacić.

- Nie musisz za mnie płacić, sam robisz z siebie macho, więc korzystam. - zachichotała w odpowiedzi dziewczyna. - Pracuj mądrze, nie ciężko.

***

- Lumine, mam do ciebie bardzo ważne pytanie.

Świąteczne Problemy Mikołaja Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz