Praktyka Czyni Mistrza

362 42 205
                                    

Miłego dnia/wieczoru/nocy wszystkim!
****

Diluc przez kolejne dni zachowywał się dziwnie. Znaczy dziwniej niż zwykle. Włóczył się smętnie po całym mieszkaniu, godzinami wystawał przy oknie i wpatrywał się w przechodniów. Niemal mogłam zobaczyć trybiki obracające się w jego głowie. Oczy miał podkrążone tak, że wyglądał jakby przez okrągły tydzień nie zmrużył oka.

Muszę przyznać, że zmartwił mnie swoją apatyczną postawą. Jego odpowiedzi były zdawkowe, a wzrok rozbiegany i nieobecny.

Tego dnia wyglądał jeszcze gorzej. Siedział przy stole z smętnie zwieszoną głową, a dłońmi wystukiwał tylko sobie znany rytm. Zmrużyłam oczy i westchnęłam ciężko.

Od momentu, gdy zauważyłam zmianę jego nastroju próbowałam z nim porozmawiać, jednak za każdym razem zbywał mnie i jeszcze bardziej zamykał w sobie. Najśmieszniejszy był fakt, że próbował chować się po kątach, co wyglądało dość dziwnie.

Z głośnym trzaskiem postawiłam przed chłopakiem kubek z kawą. Wzdyrgnął się i delikatnie podskoczył.

Usiadłam na przeciwko niego, wzięłam łyka swojego napoju i uniosłam lekko brew. Położyłam łokcie na stole i nachyliłam się delikatnie w jego kierunku. Czerwonowłosy zmierzył mnie nieufnym spojrzeniem. Kątem oka zauważyłam, jak niespokojnie się poruszył, więc prawdopodobnie przygotował się do ewakuacji.

- Powiesz mi w końcu co się dzieje? - gdy podniósł głowę i chciał coś powiedzieć, szybko wtrąciłam mu się w zdanie. - Tylko nie próbuj kłamać.

- Skąd pomysł, że mógłbym się posunąć do tak haniebnego czynu? - spytał niewinnie.

Parsknęłam cichym śmiechem.

- Niby taki święty, ale jednak nie do końca. - posłał mi krzywe spojrzenie, na co błysnęłam uśmiechem w odpowiedzi. - Teraz mów co cię gnębi.

O ile było to możliwe, jego twarz spochmurniała jeszcze bardziej. Wbił spojrzenie w stół, a ręka podrapał się delikatnie po karku.

Z tego co zdążyłam zauważyc, Diluc zaczął się dziwnie zachowywać po odegraniu przedstawienia. Jednak nie miałam pojęcia, co go mogło doprowadzi do tego stanu.

Spojrzałam ponownie na czerwonowłosego, jednak ten uparcie myślał. Skoro nie potrafię dotrzeć do niego w ten sposób, to muszę podjąć bardziej radykalne środki.

- Wypij kawę i zacznij się zbierać. - powiedziałam w końcu. Zaskoczenie, które przebiegło przez jego twarz, napawało mnie pewnego rodzaju satysfakcją.

- Mamy jakąś pracę zaplanowaną na dziś? Jeśli tak, to muszę powiadomić Ventiego i Kaeya...

- To coś innego.

Zastygł i delikatnie oniemiał.

- Innego?

- Niespodzianka. - uśmiechnęłam się zachęcająco, jednak Diluc spojrzał z tępo w okno.

- To mnie nie przekonuje. Dziękuję za propozycję, ale będę musiał odmówić.

- To nie była prośba. - powiedziałem stanowczo, a uśmiech spełzł z mojej twarzy. Wesoły grymas został zastąpiony przez powagę.

- Nie zmienisz zdania? - jęknął złamany.

- Nie. - wypiłam ostatni łyk kawy, poklepałam go po plecach i wstałam z lekkim ociąganiem. - Bądź gotowy za dziesięć minut.

Ignorując głośny dźwięk, który nastąpił po zderzeniu jego glowy z blatem stołu, energicznie ruszyłam w kierunku sypialni.

Spięłam swoje krótkie włosy w niski kucyk i wypuściłam z przodu dwa dłuższe pasma. Nałożyłam korektor na pozostałości po siniakach i z zadowoleniem zauważyłam, że moja twarz nie jest już taka odstraszająca.

Świąteczne Problemy Mikołaja Where stories live. Discover now