Dziwne Rozwiązanie Problemu

325 46 227
                                    

- To jest ten wasz cały, sprytny plan? - spytałem z powątpiewaniem. Zmarszczyłem brwi i przeczesałem palcami włosy. Oj, coś czarno to widziałem.

- Przestań być takim pesymistą. - Venti przewrócił oczami. - Nie tak cię wychowaliśmy.

- Wy mnie w ogóle nie wychowaliście. - parsknąłem.

- W sumie to słuszna uwaga. - stwierdził wyższy, a niższy pokiwał z zamyśleniem głową

- To się po prostu nazywa rzucenie na głęboką wodę. - Venti spróbował ich wytłumaczyć, jednak mimo jego słów, na jego twarzy pojawił się przepraszający uśmiech.

- Ładne określenie na brzydki czyn. - mruknąłem pod nosem, a muzyk zachichotał.

- Przyznaj, że miałeś ciekawe dzieciństwo. - wzdyrgnąłem się delikatnie, a ciarki przebiegły po moich plecach.

- Mogę przyznać, że było niezapomniane. - powiedziałem z przekąsem, jednak mimo  zgryźliwości wyczuwalnej  głosie, na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech.

- Pamiętasz jak włożyliśmy go do garnka? - zachichotał Venti, a Kaeya parsknął cicho.

- Nie mógłbym o tym zapomnieć.

- Mnie to nie bawiło. - mruknąłem cicho.

- Mogłeś nam nie przeszkadzać.

- Mieliście mnie pilnować!

Wzruszyli ramionami i uśmiechnęli się do siebie porozumiewawczo. Momentami naprawdę mnie przerażali.

Z korytarza dobiegł dźwięk otwieranych drzwi, spojrzeliśmy na siebie z widocznym przerażeniem. Cholera.

- Nie mamy dopracowanego planu.-  wyszeptał z paniką Venti, a Kaeya podrapał się po brodzie z zamyśleniem. W jego niebieskim oku pojawił się dziwny błysk.

- Zatem musimy improwizować. - powiedział wyższy, a na jego twarzy pojawił się udawany spokój.

Siedzieliśmy jak na szpilkach, a chwilę później w salonie pojawił się blondyn. Rzucił nam dziwne spojrzenie i rozpiął ciemny płaszcz.

- Cześć wam. - przywitał się niby miło. Pf, co za marna aktorzyna, już ja bym to lepiej zrobił. Gdy jego spojrzenie spotkało się z moimi, na jego twarzy pojawił się grymas, jednak po chwili został zastąpiony uśmiechem.

Żałosne.

- Cześć. - Kaeya wyszczerzył się w jego kierunku, a Venti pomachał mu wesoło. Ja skinąłem mu głową i tyle. Powinno wystarczyć.

- Gdzie zgubiłeś Lumine? - zainteresował się niższy chłopak, a ja zacząłem przysłuchiwać się rozmowie z większym zainteresowaniem.

- Musiała coś załatwić w sąsiedniej okolicy, kazała mi już wrócić i coś zjeść, bo później wychodzimy. - wyjaśnił i odgarnął blond grzywkę, która niesfornie opadała na jego czoło.

- Och, znowu wychodzisz z Lumine? - spytał smutno Kaeya, jednak już ja go dobrze znałem. Zaczął wprowadzać swój prowizoryczny plan i muszę przyznać, że bałem się, co wymyślił. - Myślałem, że dzisiaj urządzimy sobie jakiś męski wypad. Wiesz, chcieliśmy cię trochę poznać.

Blondyn potrząsnął głową i uśmiechnął się przepraszająco.

- Innym razem.

-Nalegamy jednak na dzisiejszy wieczór. - powiedział z uśmiechem Venti, jednak grymas nie dosięgał jego oczu. Tonacja głosu wyraźnie świadczyła o napięciu.

Aether zmarszczył brwi i podrapał się po karku.

- Wybaczcie, ale chcę spędzicie trochę czasu z siostrą.

- To ty nam wybacz. - powiedział z udawanym żalem Kaeya, a następnie spojrzał porozumiewawczo na Ventiego.

To nie skończy się dobrze.

***

- Serio? To jest ten wasz plan? - złamany spojrzałem na siedzącego na łazienkowej podłodze blondyna. Usta miał zaklejone taśmą, a ręce związane. - Co jest z wami nie tak?

- Spanikowaliśmy, dobra? - wyjęczał Venti.

Ścisnąłem palcami nos, a z moich ust wydobyło się długie westchnięcie.

- Wypuście go.

- Nie. - zaoponował Kaeya. - Jeśli go uwolnimy, to Lumine się dowie o wszystkim i się wścieknie.

- Mylisz, że się nigdy nie dowie jak związałeś jej brata i zamknąłeś w łazience?

- Na to liczyłem. - wymamrotał Venti, a Aether posłał nam nienawistne spojrzenie. Szarpanął związanymi rękami, jednak nie udało mu się poluzować więzów.

- Chłopaki proszę was. - jęknąłem cicho.

-Nie możemy.

Z korytarza dobiegł odgłos przekręcanego klucza w zamku. Spojrzałem z paniką na przyjaciół, a ci zbledli. Oj, gdyby blondynka weszła do pomieszczenia, to zdecydowanie nie skończyło by się dla nas dobrze.

Wzdyrgnąłem się na samą myśl.

- Wychodzimy, szybko! - syknąłem i ruszyłem w kierunku salonu, gdzie jakby nigdy nic usiadłem na swoim ulubionym miejscu. Kaeya z rozpędem wskoczył na kanapę, a spanikowany Venti położył się na dywanie.
Lumine w końcu pojawiła się w salonie i rozejrzała się.

-Cześć. - posłała nam miły uśmiech, który mimowolnie odwzajemniłem. Muszę przyznać, że wyglądała ładnie. Jej jasne policzki zdobiła czerwień, a złote oczy błyszczały wesoło. Blond włosy miała spięte w niski kucyk, z którego wymknęło kilka pasm. Wprost promieniała, wydawało mi się, że w tamtej chwili mogłabym przyćmić nawet słońce. Z zamyślenia wyrwało mnie mocne kopnięcie. Syknęłem cicho, a Venti uśmiechnął się złośliwe, a następnie spojrzał znacząco na wyższego chłopaka.

- Uhm, cześć. - wymamrotałem cicho, a mój kochany braciszek zarechotał.

- Widzieliście gdzieś mojego brata? Miał wrócić do mieszkania. - powiedziała z lekkim niepokojem, na co przełknąłem głośno ślinę. Nie chciałem jej psuć humoru informacją o uwięzieniu Aethera w łazience.

- Tak, był tutaj. - powiedział spokojnie Kaeya. - Kazał cię przeprosić, ale dostał bardzo ważny telefon i musiał wyjść. - skłamał bez mrugnięcia okiem.

Lumine posmutniała, przez co poczułem dziwne kłucie w klatce piersiowej. Nie lubiłem gdy się zamartwiała.

- Ale nie martw się, wszystko jest w porządku. - dodał wesoło Venti. - Zresztą wiesz, Diluc chciał z tobą wyjść dzisiaj.

Lumine spojrzała na mnie pytająco.

- To gdzie idziemy? - podrapała się po karku, a następnie uśmiechnęła się w moim kierunku.

- Wiesz, mój braciszek potrzebuje jakieś eleganckie ubranie na bal. - powiedział Kaeya, a ja zmarszczyłem brwi.

- Idziesz na bal?

- Idę na bal?

Świąteczne Problemy Mikołaja Where stories live. Discover now