Z Innej Perspektywy

349 39 130
                                    

Ten rozdział nie miał tak wyglądać, ale ✨olśniło mnie✨, więc się trochę pozmieniało.

Miłego weekendu!

***

-  Wszystko zaczęło się po śmierci matki. - zaczął opowieść z bólem wymalowanym na pobladłej twarzy. - A tak właściwie, to przed śmiercią ojca.

- Nie rozumiem.

- Wszystko zaraz ci wytłumaczę. - powiedział, po czym przełknął głośno ślinę. Dopiero teraz zauważyłam, że jego złote oczy pozbawione były swojego zwykłego blasku. Pod nimi malowały się mocne cienie. - Pamiętasz jak umarł tata?

Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na niego bez zrozumienia.

- Jak mogłabym nie pamiętać? - mruknęłam cicho. - Zginął w wypadku samochodowym.

Aether przymknął oczy i westchnął ciężko, po czym skierował na mnie zmęczone spojrzenie.

- A co jeśli ci powiem, że to nie był wypadek?

Zaśmiałam się nerwowo i pokręciłam z niedowierzaniem głową.

-To nie jest pora na żarty.

Jego wyraz twarzy przypominał mi teraz chmurę gradową. Jasne oczy pociemniały, a usta zacisnęły się w wąską linię.

- To nie żart. - powiedział ponuro. - Uwierz, chciałabym żeby tak było, jednak niestety. - spojrzał prosto w moje oczy. Wyglądał w tamtej chwili jakbyś postarzał się o kilka lat. - To było morderstwo z premedytacją.

Otworzyłam usta z zaskoczeniem, po czym pokręciłam głową.

- Nie, nie. To na pewno nie tak. - zaczęłam powtarzać z narastającym uczuciem niepokoju i paniką wyczuwalną w głosie. - Tata był dobrym człowiekiem, kto mógłby mu coś takiego zrobić?

- Lumi... - zaczął Aether i ścisnął mnie za dłoń, którą odruchowo wyrwałam.

Ogarnęła mnie dziwna pustka. Jak przez mgłę słyszałam wołanie blondyna i słabo czułam jego dłonie zaciskają się nerwowo na moich ramionach. Zarejestrowałam, że potrząsa nerwowo i stara się mi coś przekazać. Znowu pokręciłam tępo głową.

Tata? Zamordowany? Skąd Aeteher to wie? Dlaczego nie porozmawiał ze mną wcześniej, skoro dobrze wiedzial, że go szukałam? Dlaczego zniknął? Dlaczego po tylu latach pojawia się jak gdyby nigdy nic?

Chaos. To dobre określenie.

Wiedziałam, że blondyn próbuje wydusić ze mnie cokolwiek, jednak mimo to, nie potrafiłam mu odpowiedzieć. A może po prostu nie chciałam? Za dużo myśli.

- Lumine? Lumine, halo! - udało mi się zauważyć spanikowany wzrok mojego brata. - Jak możesz na to tak spokojnie patrzeć? - niemal krzyknął na Diluca, ten w odpowiedzi podniósł się z fotela, przeciągnął i powoli do nas podszedł. Uklęknął przede mną i spojrzał dziwnie, a z jego ust wydobyło się westchnięcie.

- Wyjdź stąd. - oznajmił spokojnie.

- Co? - wykrztusił z siebie blondyn.

- Idź do jej sypialni, drzwi na lewo. Zaraz cię zawołam.

- I mam ją z tobą zostawić?

Atmosfera ochłodziła się jeszcze bardziej, a oczy czerwonowłosego błysnęły ostrzegawczo.

- Jakoś nie przeszkadzało ci zostawienie jej na pastwę losu. - Aether sapnął ze złością. Wstał z kanapy i ruszył w kierunku sypialni. Gdy zniknął za drzwiami, Diluc spojrzał na mnie, a jego wzrok odrobinę złagodniał. - Spójrz na mnie.

- Diluc, ja...-zaczęłam, jednak ten szybko mnie uciszył gestem dłoni.

- Spokojnie, twoje zachowanie jest zrozumiałe. Oddychaj głęboko. - powiedział miękko, niemal miło. - Za dużo emocji, twój brat zaraz ci wszystko wyjaśni. - wymamrotał, po czym niepewnie złapał mnie za dłoń. Wzdyrgnęłam się delikatnie, ale nie zabrałam jej.

- Co robisz? - wydusiłam z siebie.

- Magia. - parsknął, a z nad jego dłoni dobyło się delikatne, ciepłe światło. - Za chwilę poczujesz się lepiej.

I faktycznie tak było. Chaos w mojej głowie zdawał się uspokajać, a napięcie odrobinę odpuściło.

- Dziękuję ci. - ten tylko wzruszył ramionami, po czym podniósł się z kolan. W jego oczach dostrzegłam błysk niepokoju. Mruknął coś pod nosem, po czym nachylił się w kierunku jednej z półek i wyjął z niej koc. Rozłożył go i okrył mnie, a następnie udał się w kierunku sypialni. Rozległy się ciche szepty i po krótkiej chwili w salonie pojawił się zaniepokojony Aether, a tuż za nim kroczył powoli czerwonowłosy, na którego twarzy gościł nieprzenikniony wyraz.

- Lumine... - zaczął blondyn. Usiadł obok mnie i spojrzał na mnie z żalem.

- Po prostu kontynuuj. - mruknęłam, a ten poruszył się niespokojnie.

- Tata był powiązany z polityką. - kontynuował opowieść. - Nie udało mi się dowiedzieć, co robił dokładnie, jednak był dość ważną osobą. Działał pod przykrywką. Jednakże wiedział za dużo, przez co zdecydowali się go pozbyć.

- Kto tego chciał?

- To już nieważne. - powiedział i wyprostował zgarbione plecy. - Gniją w więźniu, niedawno udało mi się dorwać ostatniego powiązanego z sprawą.

- Więc dlatego zniknąłeś? - spytałam z żalem.

- Odezwała się do mnie pewna agencja. - wyjaśnił cicho, po czym podrapał się po głowie. - Nie wiem ile mogę powiedzieć. - spojrzał znacząco na Diluca, a ten w odpowiedzi przewrócił szkarłatnymi oczami.

- Możesz mu zaufać. - Aether był widocznie sceptycznie nastawiony, jednak nie skomentował mojego zachowania.

- Wracając, chcieli nawiązać ze mną współpracę, więc po kilku naleganiach się zgodziłem. Akurat podjąłem się prądu w policji, więc był to dodatkowy atut. - zamyślił się na chwilę. - Podobno obserwowali mnie już długo, dlatego zdecydowali się mnie zatrudnić. Praca niemal idealna, jedynym problemem był fakt, że na czas trwania operacji nie mogłem się z tobą skontaktować w żaden sposób. Co nie znaczyło jednak, że nie było mnie przy tobie.

Diluc odchrząknął cicho i uniósł brew.

- Pozwól, że się wtrącę. Zostawiłeś Lumine, swoją jedyną rodzinę tylko po to, by się zemścić? - spytał z niedowierzaniem. -

- Nie rozumiesz. - potarł zmęczone oczy dłonią. - Już nie chodziło o zemstę. Ci ludzie byli bardzo groźnymi przestępcami, którzy wyrządzili wiele szkód. Zresztą, mieliśmy duże problemy finansowe, a oni oferowali duże wynagrodzenie. - westchnął cicho. - Cała akcja miała zostać przeprowadza szybko, jednak wyniknęło sporo problemów. Dużo ludzi zginęło.

W tamtej chwil wyglądał na niesamowicie zmęczonego. Jego smutne oczy zdawały się opowiadać o wszystkich okropnościach, które przeżył.

I wtedy pojawiły się wyrzuty sumienia. Przecież Aether poświęcił się dla szlachetnego celu, pomógł ludziom, ciągle o mnie myślał, a teraz patrzył na mnie ze wzrokiem zbitego szczeniaka. Pociągnęłam nosem i nie wiele myśląc niemal rzuciłam się na brata i wtuliłam się w niego mocno.

Poczułam jak spiął się delikatnie pod moim dotykiem, a następnie niepewnie otoczył mnie ramionami.  Pod powiekami poczułam nieznośne pieczenie, a w gardle niemiłe, palące uczucie. Blondyn zaczął delikatnie przeczesywać dłonią moje włosy.

- Tęskniłam za tobą. - wychrypiałam z wyczuwalnym bólem w głosie. Ten w odpowiedzi tylko westchnął i objął mnie mocniej.

- Ja za tobą też, siostrzyczko.

Świąteczne Problemy Mikołaja Where stories live. Discover now