Przeszłość I Złudne Nadzieje

379 47 57
                                    

Aether jest starszy od Lumine o kilka lat.

***

- Pytaj o co chcesz.

Diluc spojrzał na mnie dziwnie, a jego szkarłatne oczy błysnęły. Ułożył się wygodniej na kanapie, okrył kocem i zamyślił się.

Musiałam przyznać, że byłam bardzo zestresowana. Nerwowo bawiłam się palcami, czując się tak, jakbym szła co najmniej na publiczną egzekucję.

W końcu, po kilku minutach oczekiwania, spojrzał na mnie znacząco.

- Dlaczego się przepracowujesz?

- Uhm, co? - spytałam z zaskoczeniem. Diluc przewrócił oczami. Nachylił się delikatnie, położył łokcie na kolanach, po czym oparł głowę o dłonie.

- Zhongli wspominał, że bardzo dużo pracujesz. Dlaczego to robisz?

- Żeby mieć pieniądze. - wzruszyłam ramionami i odruchowo odwróciłam wzrok.

- Miałaś odpowiadać szczerze. - prychnął.

- To jest szczere. - mruknęłam pod nosem i wzięła duży łyk napoju, by odwlec nieuniknione. O dziwo czerwonowłosy czekał cierpliwie, co było dość rzadkim zajawiskiem. - Prowadzę pewne własne śledczctwo. - wyznałam niechętnie, a przez twarz Diluca przemknęło zainteresowanie.
- Próbuję odnaleźć mojego brata.

Diluc uśmiechnął się delikatnie.

- Cos cię śmieszy? - syknęłam, a ten pokręcił głową.

- Wręcz przeciwnie. - przyznał. - Cieszy mnie, że mówisz prawdę.

- Skąd możesz wiedzieć, że nie kłamię?

- Mówiłaś, że brakuje ci rodziny, więc ma to sens. Poza tym, widzę, że jest ci trudno o tym rozmawiać.

Ledwie powstrzymałam się od prychnięcia.

- Jest mi trudno o tym rozmawiać, ale i tak ciągniesz mnie za język?

-Czasem lepiej się wygadać, nie sądzisz?

- Nie tym razem. - parsknęłam i mocniej objęłam kubek drżącymi dłońmi.

- Ale obiecałaś.

-Tak, wiem. - niechętnie przyznałam mu rację

- Dlaczego nie masz z nim kontaktu? - zadał w końcu najgorsze pytanie. Zacisnęłam nerwowo usta i wbiłam wzrok w ziemię. Poczułam nagły uścisk w sercu, przez co sapnęłam cicho.

- To dość długa i skomplikowana historia. - powiedziałam wymijająco.

- Mamy czas.

- Na początku żyło nam się dobrze. - zaczęłam w końcu. Ojca praktycznie nie pamiętam, zginął w wypadku samochodowym. Jednak mimo słabych wspomnień, wiem, że był cudowny człowiekiem. Mieszkaliśmy w pięknym domu. - powiedziałam z rozmarzniem. - Wiesz, każda pora roku wydawała się być niczym z bajki.

Diluc słuchał mnie uważnie, od czasu do czasu popijał herbatę. Gdy w pewnym momencie zacięłam się, spojrzał na mnie zachęcająco, dzięki czemu kontynuowałam opowieść.

- Wokół domu rozciągał się piękny, duży ogród. Matka zawsze o niego bardzo dbała, jej kwiaty zawsze wywołały zachwyt wśród ludzi. Uczyła nas jak robić wianki i bukiety. - powiedziałam z nostalgią. Pociągnęłam delikatnie nosem i kontynuowałam. - Jednak moim ulubionym miejscem i tak był dach, na który wymykaliśmy się wieczorami.

Zaschło mi w gardle. Odchrząknęłam delikatnie i wzięłam łyk napoju. Oparłam się wygodniej o kanapę, a z moich ust wyrwało się samoistne westchnięcie.

- Aether zawsze interesował się astronomią. - wyznałam z delikatnym uśmiechem. - Pomagał mi wchodzić na dach, a później wskazywał konstelacje i tłumaczył, jak mogę je zapamiętać i rozróżnić. Po śmierci ojca było nam dość ciężko, jednak po jakimś czasie, nasza sytuacja w miarę się ustabilizowała. Az do dnia, w którym dowiedzieliśmy się o chorobie matki.

Wzięłam głęboki oddech, by uporządkować myśli, po czym drżącym głosem kontynuowałam.

- Zmarła niedługo potem. Zabrała nas do siebie jakaś dalsza ciotka. Była, hm... Dość specyficzną osobą. Aether niezbyt dobrze się z nią dogadywał, chciał wrócić do naszego domu. W momencie, gdy osiągnąć pełnoletniość załatwił wszystkie formalności i się wyprowadził do naszego starego domu.

- Nie chciał zabrać cię ze sobą?

- Chciał. - przyznałam ze smutkiem. - Ale ciotka chorowała, chciałam się jej odwdzięczyć za to, co dla nas zrobiła. Zresztą, byłam się, że nie poradzimy sobie sami. - westchnęłam ciężko. - Pokłóciliśmy się. Z początku utrzymawał znikomy kontakt, ale po jakimś czasie zanikł.

- I co dalej?

- Byłam na niego zła. Zostawił mnie i ciotkę samą mimo, że pomogła nam w tak trudnej sytuacji. Mógł zaczekać trochę, a wyprowadziłabym się z nim. Jednak po kilku latach zmądrzałam, Aether był przecież moim bratem, którego kochałam nad życie. Wysłałam mu jedną wiadomość, potem drugą, trzecią... Zaczęłam do niego dzwonić, jednak nie odbierał. W końcu pojechałam tam.

Znowu przerwałam na chwilę, ale Diluc spojrzał na mnie pokrzepiająco po alkoholu zdecydowanie był innym człowiekiem.

- Dom stał opuszczony. Owszem, Aether mieszkał w nim jakiś czas, jednak później ślad po nim zaginął. Nikt z sąsiadów i jego przyjaciół nie miał pojęcia, gdzie obecnie się znajduje.

Szkarłatne oczy wpatrywały się we mnie z powagą.

- Do dzisiaj nie wiem gdzie jest. Nie wiem czy jest zdrowy, nie wiem czy mnie pamięta, nie wiem czy chce mnie znać. Cholera, ja nawet nie wiem czy on żyje! - niemal wykrzyczałam ostatnie zdanie. Odłożyłam z delikatnym trzaskiem kubek na stół, podciągnęłam kolana do siebie i oplotłam je rękami. - Zgłosiłam zaginięcie na policję, ale nic z tym nie zrobili. Wtedy postanowiłam szukać sama, jednak nie miałam zbyt wiele możliwości. Nikt oprócz Ajaxa i Zhongli nie chciał mi pomóc. Złożyłam podanie do policji, przez co mam dostęp do różnych danych. Ostanio wydawało mi się, że wpadłam na jakiś trop, ale to tylko pomyłka i złudne nadzieje. - sapnęłam i przetarłam piekące oczy. - Aether po prostu zapadł się pod ziemię. List napisałam pod wpływem chwili, miałam nadzieję, że jakaś dobra dusza się zlituje, ale tak się nie stało.

Diluc milczał.

- Tęsknię za nim. - wyszeptałam i mocniej się objęłam. - Tak bardzo za nim tęsknię.

- Lumine...

- Możesz jakoś sprawdzić czy żyje? - Proszę. - spojrzałam na niego błagalnie. Tej nocy moje hamulce zdecydowanie puściły. Czerwonowłosy pokręcił smętnie głową, a ja poczułam jak ulatuje ze mnie reszta nadzieji. Spojrzałam tępo na podłogę.

- Przykro mi, nie mogę nic zrobić.

Otarłam łzy płynące z oczu i uśmiechnęłam się do niego słabo.

- Pozwól, że już pójdę. - mruknęłam i wstałam chwiejnie.

Idąc do pokoju, czułam na sobie jego palące spojrzenie.

Położyłam się i objęłam ciasno poduszkę, byłam wyczerpana, więc miałam nadzieję, że szybko zasnę.

***

- Aether! - wrzasnęłam i poderwałam się do siadu. Zamrugałam oczami, gdy zorientowałam się, że to był tylko straszny sen. Widziałam w nim mojego brata, który uśmiechał się do mnie ciepło. Byliśmy w ogrodzie matki, kwiaty kwitły, a mi wydawało się, że mogłam poczuć ich zapach. Jednak piękna pogoda zaczęła się psuć, rośliny uschnięły, a radosny uśmiech blondyna zmienił się w smutny grymas. Następnie odwrócił się i zaczął odchodzić. Starałam się go złapać i zawołać, jednak z moich ust nie wydobył się żaden dźwięk, a stopy nawet nie drgnęły.

- Cii, już wszytko w porządku. - odezwał się cichy głos. Sapnęłam z zaskoczeniem i dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że na fotelu obok mojego łóżka siedzi Diluc. Nachylił się delikatnie w moim kierunku i dotknął zimną dłonią moje gorące czoło. Poczułam delikatną ulgę, a szybko bijące serce, uspokoiło się. Znowu zmogła mnie senność. - Będę przy tobie. Dobranoc, Lumine.

Świąteczne Problemy Mikołaja Where stories live. Discover now