Partnerzy W Zbrodni

582 52 61
                                    

Diluc tutaj jest jakiś dziwny.

***
- Możesz mi pomóc?

Zmarszczyłam brwi, gdy moim oczom ukazała się znajoma, czerwona czupryna. Na moją twarz wpłynął kpiący uśmieszek. Oparłam się o futrynę i założyłam ręce na piersi.

- Nie, nie mogę. - parsknęłam. Szkarłatne oczy rozszerzyły się w zdziwieniu, a ja poczułam idiotyczną satysfakcję.

- Nalegam na chociaż chwilę rozmowy. - naciskał, przez co prychnęłam cicho.

- Nie znaczy nie. - syknęłam i zatrzasnęłam mu drzwi przed twarzą. Zaśmiałam się wrednie na widok jego zaskoczonej miny. - Co za człowiek. - mamrotałam pod nosem.

Podreptałam powoli do salonu i dosłownie wbiło mnie w ziemię. Otworzyłam szeroko usta i wpatrywałam się z niedowierzaniem w widok rozciągający się przede mną.

Na kanapie leżał Mikołaj. Wpatrywał się z znudzeniem w sufit, a gdy usłyszał moje nadejście posłał mi rozdrażnione spojrzenie.

- Mówiłem, że potrzebuję pomocy.

- A ja wyjaśniłam się jasno, że nie mam zamiaru jej udzielać. - syknęłam. - Nie po tym jak zniknąłeś z aresztu i wszystkie podejrzenia spadły na mnie. Zresztą, jak ty tu do cholery wlazłeś?

Przewrócił oczami i usiadł na kanapie. Ziewnął cicho i spojrzał na mnie z naganną.

- Czy ty w ogóle słuchałaś co powiedziałem? - zmarszczył ze złością brwi. Na jego twarzy zaczęła malować się niecierpliwość, noga zaczęła drgać delikatnie.

- Słuchaj, nie wiem co jest z tobą nie tak, ale Mikołaj nie istnieje. - syknęłam ze złością. - Więc mów lepiej kim jesteś i co robisz w moim domu.

Żyłka na jego czole drgnęła. Wstał i powoli podszedł w moim kierunku. Przełknęłam głośno ślinę, coś ścisnęło mnie z stresu.

- Nazywam się Diluc Ragnvindr. - powiedział po chwili z irytacją. Ścisnął długimi palcami nasadę nosa i westchnął ciężko. - Jednak tu jestem znany jako święty Mikołaj. Nie mam tych śmiesznych papierów z potwierdzeniem tożsamości, czy jak to się u was nazywa.

Wyciągnął dłonie w moim kierunku, prawdopodobnie w celu uspokojenia mnie. Jednak instynkt wziął górę. Złapałam go za rękę, po czym pewnym i szybkim ruchem przerzuciłam go przez ramię. Jak przez mgłę usłyszałam zdławiony jęk. Upadł na podłogę, a ja od razu splotłam jego ręce na plecach, przytrzymałam je kolanem, a głowę docisnęłam do podłoża. Czerwonowłosy wciągnął ze świstem powietrze.

- Nazywam się Lumine Traveler, aresztuję cię w imieniu prawa. - wysyczałam i mocniej docisnęłam kolanem jego dłonie. Stęknął cicho z bólu. - Masz prawo do zachowania milczenia. Jeśli rezygnujesz z tego prawa, wszystko, co od tej pory powiesz, może zostać użyte w  przeciwko tobie

Zaśmiał się cicho, przez co się spięłam delikatnie. Rozległo się ciche pstryknięcie, a oczy zaszły mi mgłą. Nim się obejrzałam, to ja leżałam na chłodnej posadce. Sapnęłam z zaskoczeniem, gdy usiadł na moich biodrach, a nadgarstki przyszpilił do podłogi. Spojrzałam na niego z wściekłością, a ten posłał mi kpiący uśmiech.

- Wysłuchasz co mam do powiedzenia?

Prychnęłam. Szarpnęłam rękami, ale te ani drgnęły. Twarz napastnika była widocznie znudzona.

- Oszalałeś?- niemal warknęłam. - Przez ciebie miałam problemy, wchodzisz mi do mieszkania, a teraz atakujesz.

- Pragnę ci przypomnieć, że to ty mnie pierwsza zaatakowałaś.

Świąteczne Problemy Mikołaja Where stories live. Discover now