Epilog

30.1K 865 134
                                    

Machinalnie złapałam w palce obrączkę i przekręciłam ją na palcu, uśmiechając się do siebie w duchu jak małe dziecko. Za kilka dni mijały dwa lata od czasu kiedy zostałam żoną cudownego człowieka, który codziennie pokazywał mi jak mocno można kochać.

25 maja. 

Dzień podczas którego moja matka nie potrafiła obejść się bez chusteczki, ojciec bez cygara, a moi przyjaciele od wygłupów i denerwowania mnie przy każdej możliwej okazji. Pamiętam doskonale cały stres, który pojawił się zaraz po wstaniu z łóżka i uświadomieniu sobie jaki mamy dzień.

Sophia zostawiła mnie samą. Obiecała sprawdzić co u Harry'ego a mi zastanowić się ostatni raz nad ostateczną decyzją. Rzuciłam jej wtedy zdziwione spojrzenie, nie będąc pewną co przez to chciała powiedzieć. Uśmiechnęła się zawadiacko, wypinając okrągły brzuch do przodu i na odchodne krzyknęła, że zawsze pragnęła być świadkiem ślubu na którym spotyka uciekającą pannę młodą. Przekręciłam jedynie oczami i usiadłam na okrągłej pufie ciesząc się z tej krótkiej chwili samotności.

Wygładziłam materiał sukni, która oczarowała mnie swoją delikatnością i skromnością. Długa, ciągnąca się po ziemi prosta suknia z głębokim dekoltem i długimi rękawami sprawiała, że czułam się wyjątkowo. Była niesamowicie klasyczna i prosta, a jedynie milion guzików na plecach stanowiło problem z którym nie byłam w stanie sobie samodzielnie poradzić. Sophia nie omieszkała skomentować jak bardzo wściekły będzie Harry kiedy przyjdzie mu to ze mnie ściągać podczas naszej nocy poślubnej.

Wzięłam kilka głębszych oddechów czując jak mocno bije mi serce. I choć ślub i przyjęcie miało okazać się kameralną skromną uroczystością to nie mogłam nic zaradzić na swój chaotyczny oddech i stado motyli, które czułam w brzuchu. Przeniosłam spojrzenie na okno, gdzie na tyłach posiadłości powoli zbierali się pierwsi goście.
To nie oni jednak przykuli moją uwagę. To Harry. W ciemnym granatowym, szytym na miarę garniturze sprawił, że mój puls przyspieszył jeszcze bardziej, o ile było to w ogóle możliwe. Czekał na mnie. Był tam. Wyprostowany, tocząc rozmowę ze swoją siostrą.

Uśmiechnęłam się pod nosem i chwilę się tak na niego gapiłam. Wyglądał tak bardzo spokojnie, nadal poważnie, jednak miałam wrażenie, że jest całkowicie zrelaksowany.

Byłam jego zupełnym przeciwieństwem. Przez całe kilka godzin przygotowań byłam kłębkiem nerwów. Rozpraszała mnie każda drobnostka, a gdy coś okazywało się niezaplanowanym elementem uroczystości miałam ochotę krzyczeć i płakać jednocześnie. Mimo, że ślub jak i przyjęcie planowałam osobiście z Jake'iem to i tak nie wyszło do końca tak jak miałam to zaplanowane w głowie. Pogoda mogłaby być lepsza, zamówiony tort dojechał w innym kolorze, a kwartet smyczkowy przyjechał ze sporym opóźnieniem. Nie było idealnie.

Do czasu kiedy stanęłam odprowadzona przez mojego ojca przed Harrym. Jego uśmiech kiedy tylko mnie zobaczył i oczy, które nie potrafiły oderwać ode mnie wzroku były wszystkim czego wtedy potrzebowałam. Wszystkie te błahostki i błędy nie miały w tym momencie żadnego znaczenia. Miałam wrażenie, że zostawiłam za sobą wszystkie nerwy, śmiechy dzieci, muzykę i każdego z osobna by spotkać się z całym moim nowym światem przed ołtarzem.

Otworzyłam oczy i wzięłam kilka głębszych oddechów na powrót wracając do mojego zielonego ogrodu, w którym przesiadywaliśmy z najbliższymi. Siedząc sama na hamaku przypomniałam sobie jak bardzo mogę być wdzięczna za to, że mam wokół siebie tak dobrych i cudownych ludzi.

Uniosłam kubek do ust przechylając go i mocząc wargi w zimnej już herbacie. Świętowaliśmy i bawiliśmy się jak w każdy weekend zapraszając do siebie przyjaciół. Nasz najmłodszy członek rodziny, Noah, urwis, który skradł serce Sophii i Jeremy'emu miał za chwilę skończyć drugie urodziny, które zaplanowałam właśnie w naszym ogrodzie. Właściwie był tak uroczy, że żadne z nas nie potrafiło mu niczego odmówić. Spojrzałam na Harry'ego, który właśnie uniósł go do góry i posadził sobie na plecach. Nie mogłam oderwać od nich wzroku, brunet uwielbiał tego brzdąca.

Lovely gentleman  ZAKOŃCZONAWhere stories live. Discover now