Rozdział XX

28.5K 807 78
                                    

Wzrok miałam skupiony na słonecznikach, które stały w wysokim, przezroczystym wazonie tuż przede mną na biurku. Uwielbiałam kwiaty, ich zapach i to jak sprawiały, że pomieszczenie stawało się przytulne i przyjemne. Słońce mocno paliło mnie w plecy, ogrzewając moje odkryte ramiona kiedy wpadało przez okno. Było mi gorąco a oddech stawał się szybszy. Po moim ciele przeszły dreszcze kiedy zdałam sobie sprawę do czego wracał mój umysł. W tym momencie byłam pewna, że to nie słońce sprawia, że jest tak duszno. Na samo wspomnienie poniedziałkowego ranka miałam ochotę zapaść się pod ziemię i udawać, że cała sytuacja nie miała miejsca, a jednocześnie moje ciało domagało się więcej.

Nie mogłam o tym myśleć, a przynajmniej próbowałam zmusić się do zrobienia czegoś więcej niż gapienie się na ścianę.

Harry nie odzywał się od czasu jego wyjazdu. Nie wiedziałam czy już wrócił, w końcu miał być tam tylko kilka dni, może nie miał czasu, był po prostu zajęty. Albo nie zamierzał się już wcale odzywać, podpowiadała moja podświadomość.
Sama jakoś nie paliłam się by zadzwonić i zapytać co u niego. Było mi całkowicie wstyd i czułam, że nie byłabym w stanie rozmawiać z nim tak jakby nic się nie wydarzyło.

- Ceciliio, ktoś do Ciebie- Zza drzwi wyłoniła się Lena, uśmiechając się uprzejmie.

Wiedziałam, że dzisiaj nie mam żadnych spotkań, przejrzałam kalendarz kilka razy. To nie mógł być nikt z moich znajomych, poinformowaliby mnie wcześniej, tego byłam pewna.

Moje serce przyspieszyło na krótką chwilę kiedy w myślach pojawił się obraz bruneta. Wrócił? I tak po prostu chciał odwiedzić mnie w pracy? Przychodził tu już, więc to miało jakiś sens. Nie zdążyłam długo się nad tym zastanawiać czy choćby odpowiedzieć blondynce, bo już za chwilę drzwi otworzyły się szerzej.

- Dzień dobry Cecillio- przywitał się pewnym głosem, wchodząc do środka i zamykając za sobą drzwi.

- Co tu robisz?- zapytałam nad wyraz spokojnie. Nie spodziewałam się go tutaj, właściwie nie sądziłam, że mogłabym go jeszcze kiedykolwiek zobaczyć. Dla mnie sytuacja była oczywista. Rozstaliśmy się, nie mieliśmy wielu wspólnych przyjaciół więc nie wiedzieliśmy o sobie nic, nie było wspólnych przypadkowych wyjść czy problemu ze stawianiem naszych znajomych przed jakimikolwiek wyborami. Nie mieszkaliśmy razem, toteż tego też nie musieliśmy ustalać. Właściwie nie potrzebowałam z nim dyskutować kiedykolwiek później po całej tej szopce, której byłam świadkiem.

- Nie przypominam sobie, żebym zapraszała cię na herbatę.- Uśmiechnęłam się wymuszenie, przyglądając się jego osobie.

Miał na sobie granatowy garnitur a pod nim rozpiętą na dwa guziki białą koszulę. Ściął włosy, teraz były krótkie i zaczesane do góry. Wyglądał dobrze, czyli tak jak zawsze.

- Masz rację, nie umawialiśmy się na popołudniową herbatkę- wyszczerzył się, przybierając najbardziej możliwie drwiący ton.- Przyszedłem porozmawiać, powinniśmy zrobić to już dawno Cecillio- oświadczył łagodnym głosem, oczekując mojej reakcji.

- Nie mamy o czym rozmawiać- powiedziałam drżącym głosem. Czułam, że mój spokój wyparowuje z każdą chwilą jego pobytu w moim gabinecie. – Nie sądzisz, że trochę za późno na rozmowę?

- Nie dałaś mi szansy wyjaśnić tego wszystkiego wcześniej, dobrze o tym wiesz- syknął, patrząc na mnie uważnie. Był jedną z tych osób, które naprawdę łatwo dało się wyprowadzić z równowagi, denerwował się szybko i z błahych powodów. – Wydzwaniałem do ciebie niezliczoną ilość razy, próbowałem złapać cię w twoim mieszkaniu, pojawiłem się pod drzwiami twojego rodzinnego domu- wysyczał.

- Mam cię za to przeprosić? Bo nie wiem co próbujesz osiągnąć, mówiąc mi to wszystko.

- Próbuję powiedzieć, że chciałem rozwiązać to wcześniej. Gdybym tylko mógł... -Wstał z fotela, pocierając dwoma palcami oczy. Dopiero teraz zauważyłam cienie pod oczami i widoczne zmęczenie na jego twarzy.

- Cholera, powinienem powiedzieć to wszystko już dawno. Ale skąd mogłem wiedzieć, że on po prostu się tu pojawi i zniszczy wszystko co miałem.

Przyglądałam mu się kiedy wydreptywał sobie ścieżkę w niewielkim biurze. Nie rozumiałam o czym mówił, przyszedł tu po to, żeby bredzić? Czułam się skołowana i niepewna jego dalszych ruchów. 

- Alexander chcę żebyś wyszedł. Nie potrzebuje wyjaśnień, pogodziłam się z całą tą sytuacją. Nie musisz mi się tłumaczyć, a ja wcale nie mam ochoty przypominać sobie tego dnia.

Zatrzymał się nagle a jego wzrok odnalazł moje oczy, szklane, czerwone oczy.

- Cecilio, to jak przepraszałem Cię na ślubie mojej ciotki, to nieprawda. Ja nie mam za co cię przepraszać. – Jego wzrok skupiony był na mnie, kiedy przygryzłam wargę, żeby nie zapłakać.

- Wyjdź.

Odwróciłam wzrok, porażona jego słowami. Brunet dalej stał naprzeciwko mnie, zupełnie niewzruszony moją prośbą, rozkazem właściwie. Wypuściłam drżąco powietrze i docisnęłam się do ściany za moimi plecami.

- Wysłuchaj mnie, proszę. – Jego błagalny ton sprawił, że odwróciłam wzrok, skupiając się na nim. Desperacko przebiegł dłońmi przez swoje włosy, ciągnąc za ich końce w irytacji. – Musisz mnie wysłuchać. To nie byłem ja! Nie mógłbym Ci tego zrobić.

Te słowa.. to nie mogła być prawda. Widziałam to wszystko, był tam, przecież nie wymyśliłabym sobie tego.

- Nie chce tego słuchać, wyjdź Alexander- I łzy w końcu wezbrały, cicho spływając po moich bladych policzkach. Pociągnęłam nosem, wycierając je wierzchem mojej dłoni. – Proszę.- błagałam, patrząc mu prosto w oczy. – Proszę, odejdź.

Pociągnął za cebulki swoich włosów.
- Kurwa, czy mogłabyś po prostu posłuchać? Nienawidzę kiedy nie słuchasz. – Jego szaleńczy wzrok błądził po mojej twarzy, niemo błagając o wysłuchanie.- To nie byłem ja, nie pieprzyłem mojej sekretarki, nigdy nic mnie z nią nie łączyło! Nie zrobiłbym ci tego!

Nastała cisza przerwana jedynie naszymi głośnymi oddechami. 

- Nie.- rzuciłam unosząc głowę, by spojrzeć na niego przez czerwone napuchnięte oczy.- Nie uwierzę Ci Alexander. Nie potrafię i nie chce słyszeć już niczego więcej.

- To wszystko nie tak jak myślisz- powiedział cicho, zamykając oczy i zaciskając szczękę.

Nastała pauza, po której Alexander zniknął, a ja osunęłam się po zimnej ścianiegłośno zanosząc się płaczem.

_______________________________________

Witajcie kochani Czytelnicy!
Jesteście tu jeszcze ze mną?
Dramaaa time....
Co sądzicie? Czy Alexander mówi prawdę? Ale dlaczego miałby mówić o tym po tak długim czasie... 🤔
Nasza bohaterka musi być naprawdę skołowana 🙄
Gwiazdkujcie i dajcie znać w komentarzach co o tym myślicie ✌️

Pozdrawiam i do zobaczenia!

Lovely gentleman  ZAKOŃCZONAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz